Fornal

411 10 155
                                    

- Mamo? Musimy porozmawiać - głos 15 letniego Tomka rozniósł się po kuchni jego domu.

- Tak skarbie? Spakowany na nowy rok szkolny? - ostatnie kilka dni wakacji, już za chwilę wyjeżdżał do Spały, na drugi rok swojej nauki, ale teraz były sprawy ważniejsze niż szkoła.

- Tak mamo, możesz usiąść? - zapytał siatkarz poważnym tonem, bał się, cholernie bał się tej rozmowy z mamą, ale nie tak bardzo jak z ojcem czy bratem.

- Co się dzieje Tomek? - głos jego rodzicielki drżał delikatnie od troski, chłopak uśmiechnął się w duchu.

- Muszę Ci o czymś powiedzieć - westchnął głęboko, ale wiedział że musi to zrobić, nie chciał tego dłużej ukrywać.

- Mów skarbie, bo zaczynam się martwić - Dorota naprawdę martwiła się o młodszego synka, w końcu był jej małym Tomeczkiem.

- Mamo, j-ja - głos mu gwałtownie zadrżał - ja wolę chłopców - spojrzał na matkę, ale jej twarz zastygła w zdziwieniu, czas zdawał się zatrzymać, nawet deszcz za oknem ustał, czekając na reakcję Pani Fornal, bał się, tak cholernie się bał.

- Tomeczku, kochanie, to nic nie zmienia - uśmiechnęła się kobieta i przytuliła mocno syna - Naprawdę skarbie - pogładziła go po policzku, a przyjmujący tylko odetchnął z ulgą.

- Bałem się, bardzo - spojrzał z góry na najważniejszą kobietę jego życia i uśmiechnął się - muszę jeszcze porozmawiać z tatą, jak myślisz? Co powie? - jego głos zadrżał, Marek Fornal był wyrozumiałym człowiekiem, ale młodszy z synów nigdy nie rozmawiał z nim na takie tematy.

- Myślę że tata będzie myślał tak samo jak ja - kobieta uśmiechneła się pokrzepiająco - Leć, a jak już z nim porozmawiasz, przyjdźcie na obiad, kopytka z truskawkami są - poklepała najmłodszego z rodu Fornal po plecach. A on tylko westchnął i ruszył do garażu w którym zwykł przebywać jego ojciec. Gdy już tam wszedł, odetchnął, tak jakby miał to robić ostatni raz w życiu.

- Tato? Możemy pogadać? - nogi miał jak z waty, a z jego włosów kapała woda, w końcu padał deszcz.

- Jasne Tomek, mów - Marek usiadł na swoim ulubionym krześle i wskazał miejsce obok siebie, które jego syn od razu zajął.

- To ciężkie dla mnie - w tym momencie cały świat dla niego stanął w miejscu, nie wiedział co powiedzieć, całkowicie stracił głos wpatrując się w ojca, który zachęcał go ręką do mówienia.

- No dawaj Tomek, chyba to nic strasznego! - najstarszy Fornal poprawił czapkę z daszkiem, tak jakby nic się nie działo, nie zdawał sobie sprawy, że jego mała złota rączka, chłopczyk który jeszcze kilka lat temu rozkręcał z nim samochód, jest już prawie dorosłym facetem i właśnie toczy w sobie wewnętrzny bój.

- Wolę chłopców - powiedział dwa słowa szybko, niczym Usain Bolt biegł na 100 metrów, spuścił wzrok, bal się że zobaczy tam zawiedziony wzrok ojca.

- Tomek, to nie ma znaczenia, człowiek, potwór, jednorożec. Chłopak, dziewczyna, może oboje, co to za różnica? Ważne żebyś był szczęśliwy. - Marek poklepał syna po ramieniu, był dumny że ten po prostu mu ufał, to znaczyło że dobrze wychował syna.

- Dziękuję Tato - Tomkowi kamień spadł z serca, już nie bał się że wyleci z domu szybciej niż powie "Siatkówka", czuł wsparcie rodziców. -Zmieniając temat, mama woła na obiad - uśmiechnął się szeroko.

- Już idziemy, pomożesz mi do końca złożyć tego gruchota? - wskazał na stary, zabytkowy wręcz już samochód

- Jasne tato - obaj poczuli się jak kilka lat temu, gdy mały Tomek ledwo umiem utrzymać młotek, teraz młody przyjmujący nie dość że potrafi gotować, to i samochód umie poskładać.

***
Morał z tego taki że pisze to o 2 w nocy i zdrętwiały mi palce...

Żart, morał jest prosty, nie każdy rodzic jest nietolerancyjny, jeśli czyta to jakiś rodzic, bądź ktoś z was kiedyś nim zostanie.. Kochajcie swoje dzieci bez względu na to z kim mogą się związać w przyszłości...

Za błędy przepraszam oczywiście.

_Łapa_

Sport Łączy v2/One-ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz