5. Robert

1.7K 131 6
                                    


         Robert stał w swoim gabinecie przy biurku i bębnił palcami w jego blat. Przed nim stało trzech mężczyzn, a on gromił ich wzrokiem i zaciskał szczękę. Próbował się opanować, wciągając powoli i z rozmysłem powietrze do płuc.

– Nie zgadzam się na taki zapis – powiedział w końcu zdecydowanym tonem. – Jest dla nas niekorzystny i zostawia stronie przeciwnej możliwość wycofania się z umowy w dowolnym momencie.

– Tak, ale bez tego zapisu Original Musck nie będzie chciał podpisać umowy – powiedział Noris Steel, podchodząc dwa kroki do biurka i patrząc Robertowi w oczy. Był od niego parę lat starszy i pracował w zespole prawników tak samo długo jak Robert. – Potraktują to jak naszą złą wolę – dodał.

– Nie interesuje mnie to, co pomyśli Original – warknął Robert i zmarszczył brwi, wpatrując się ze złością w Norisa. Mało kto potrafił wytrzymać to jego spojrzenie. – Nie będę inwestował pieniędzy tylko po to, aby oni w ostatniej chwili mogli się wycofać, bo ty zostawiłeś ten zapis!

– Jeżeli go usunę, narażę firmę na utratę całego kontraktu – wyjaśnił Noris.

Dwaj pozostali prawnicy nawet się nie odzywali, a Adam, brat Roberta, z uwagą przysłuchiwał się rozmowie z drugiego końca gabinetu. Poprawił się tylko w fotelu i czekał, co stanie się dalej. Wiedział, że Robert nie lubi, jak ktoś sprzeciwia się jego decyzjom. Nie zdziwił się więc, gdy usłyszał ostre i zdecydowane słowa:

– Wolisz narazić moją firmę na straty finansowe, aby tylko zadowolić Original Musck
i doprowadzić do podpisania kontraktu?!

Noris zaniemówił.

– Nie... Nie o to chodzi... – wyjąkał zaskoczony zarzutami Roberta.

– A o co?

– To dobry kontrakt...

– Tak, ale bez tego punktu.

– Nie wezmę na siebie odpowiedzialności za jego utratę, bo kazałeś mi wykreślić ten punkt.

– Jeżeli go nie usuniesz, narazisz siebie na utratę pracy.

– Żartujesz! – oburzył się Noris.

– Nie tym razem. To zbyt poważna sprawa – oznajmił z naciskiem Robert i zaplótł ręce na piersi. Każdy kto go znał wiedział, że nie zmieni już swej decyzji.

Wtedy Adam wstał z fotela i wtrącił się do rozmowy, która toczyła się już od dłuższego czasu. Nie mógł pozwolić na dalsze przepychanki słowne.

– Dość tego. Nie chcę tu kłótni! - oznajmił zdecydowanie.

Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Chociaż Adam był prezesem Lennox Corporation, to Robert miał decydujący głos w sprawach prawnych. Bracia ufali sobie i wspierali się.

– Noris, usuń zapis jak powiedział Robert i złóż dokumenty na moim biurku. Czekam do południa na poprawioną umowę – oświadczył.

Mężczyzna przełknął głośno ślinę.

– To polecenie służbowe. Możecie odejść – dodał jeszcze, aby wszystko było jasne.

– Oczywiście – odparł Noris i już nie dyskutując, wyszedł wraz z pozostałą dwójką z gabinetu Roberta.

Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły zapanowała cisza.

– Skurwysyn... – syknął po chwili poirytowany Robert.

– A ja go podziwiam – wtrącił przewrotnie Adam, stając przy bracie i spoglądając mu w oczy. – Nie każdy ma takie jaja jak on, aby ci się przeciwstawić.

Czy będziesz kiedyś mój?! Lennox Corp. cz. 2 (całość)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz