Robert
I dobrze, że Adam sobie poszedł. Ta rozmowa do niczego nie prowadziła, a on niepotrzebnie tu przyszedł. W zasadzie, niepotrzebnie brat zwabił go na tą kolację. Robert potarł policzki i spuścił głowę przymykając powieki. Pomyślał, że ten wieczór był zupełnie bez sensu.
Przed oczami miał jednak Avril. Zadowoloną, szczęśliwą, albo roześmianą i tak bardzo jego. Co się stało, że te chwile poszły w niepamięć, prysnęły jak bańka mydlana? To był jeden głupi błąd, i co? Wszystko stracone? Plany, nadzieje i cała przyszłość? Jednak czuł w głębi siebie, że nie potrafi zostawić jej spokoju.
Zawsze dynamicznie szedł przez życie, korzystał z niego i walczył z przeciwnościami losu. Teraz też powinien zawalczyć, bo pozostawienie tego w tym stanie nie leżało w jego naturze. Poczuł, że robi mu się lepiej na sercu, myśli układają się prosto i logicznie. Avril należała do niego, tego był pewien i musiał o nią walczyć. Przecież mogliby być razem. Jakoś by się dogadali. Przekonał by ją, błagał i przepraszał.
Usłyszał jeszcze jak za jego plecami otwierają się drzwi gabinetu. Nie miał zamiaru od nowa wałkować z Adamem tego wszystkiego.
– Czego chcesz?! – warknął. – Przecież się z nią nie ożenię. To już ustaliliśmy – dodał ze złością i odwrócił się do niego.
Zaparło mu dech. Zaklął w myślach, gdy zdał sobie sprawę z kolejnej wpadki. Przed nim stała Avril. Piękna, delikatna jak anioł i smutna.
– Wiem, że się ze mną nie ożenisz. Jasno to wyraziłeś na samym początku.
Tego się nie spodziewał.
– I wcale tego nie chcę – podkreśliła twardo, chociaż zauważył, że oczy jej się zaszkliły.
– Avril... – powiedział i ruszył w jej stronę.
Uniosła dłoń, aby go zatrzymać.
– Nie, nie trzeba... Chciałam ci tylko powiedzieć, że nie życzę sobie z twojej strony takiego zachowania. Miałeś swoją szansę. Mogłeś mieć wszystko i nie skorzystałeś.
– Na serio zostajesz z Markiem?
– Chyba cię to nie dziwi?
Zaskoczyła go tym pytaniem.
– Nie – odparł z trudem. Czuł się jak skarcone dziecko, ale musiał przyznać jej rację. Zawalił.
– To dobrze, że to sobie wyjaśniliśmy.
Przytaknął, chociaż nie takich wyjaśnień oczekiwał i nie tego się spodziewał. Chciał z nią rzeczowo porozmawiać, zapewnić o tym, że ją kocha... Ona jednak postawiła między nimi mur. Nie życzyła sobie takich spotkań.
– Bardzo dobrze – zgodził się z nią na głos, ale w duchu postanowił coś zupełnie innego. Da jej dzień, może dwa na odpoczynek i na przemyślenia, i zrobi z tym, co ich łączy, zdecydowany porządek. Porozmawia z nią, wyjaśni wszystko, gdy w pobliżu nie będzie czaił się Adam, Blanka, ani Mark. Czuł, że sam widok tej kobiety roznieca w nim wielki żar. Patrząc więc w te jej cudowne, lekko skośne oczy widział jaka jest delikatna i piękna. Było w niej tyle subtelności i wdzięku, gdy stawiała czoło tej niezręcznej sytuacji, a on po prostu nie potrafił się na nią napatrzeć. Wiedział, że za chwilę da jej wszystko, czego tylko jej dusza zapragnie.
– W takim razie... nie mamy o czym rozmawiać – stwierdziła pochylając lekko głowę, a gdy nie było już nic do dodania, odwróciła się i ruszyła do drzwi.
Robert przez moment bił się z myślami, czy nie rozmówić się z nią już teraz, ale to nie była dobra chwila. Nie z tymi wszystkimi ludźmi za drzwiami.
– Kocham cię Avril i żałuję, że nie skończyło się to w inny sposób – rzucił tylko smutno.
– Niby w jaki? – zapytała, przystając i odwracając się do niego. Ironia w jej głosie była wyraźnie słyszalna.
– Lepszy...
– Według mnie skończyło się idealnie. Teraz mogę zająć się sobą.
– Chcesz zająć się sobą? Co masz na myśli? – zapytał.
Zaciekawiony, zmarszczył brwi i podszedł do niej.
– Przecież gdybyś była ze mną, mogłabyś zajmować się sobą i mną do woli – powiedział cicho, ale tak aby słyszała. – Mogłabyś robić, co tylko byś chciała. Pomógłbym ci, byłbym przy tobie, kochałbym cię do utraty tchu. Pomyśl o tym wszystkim, co nas łączy i jak dobrze nam razem. – Czekał, co odpowie. Milczała. – Avril, co o tym sądzisz?
Coś potężnego ciągnęło go do tej kobiety i nie potrafił przystopować. Przysunął się jeszcze bliżej i zachłannie się w nią wpatrywał. Jej oczy, usta, te ciemne proste włosy, które tak uwielbiał.
Widział, jak zastanawia się nad tym, co się tu między nimi właśnie dzieje i co powinna mu odpowiedzieć. Była zaniepokojona, jej wzrok był rozbiegany, ale cieszyło go, że przynajmniej myśli o nich i zastanawia się nad tym wszystkim. Może sprawa nie była tak beznadziejnie stracona jak myślał.
Tymczasem Avril zwilżyła językiem usta i odchrząknęła, jakby zbierała się na jakieś wyznanie.
– Chyba jestem w ciąży – odezwała się cichym, drżącym głosem i spuściła wzrok.
Robert wstrzymał oddech, a żar zaskoczenia i dziwnego strachu ogarnął jego klatkę piersiową.
– Jutro mam wizytę u lekarza i muszę powiedzieć Markowi – dodała szybko Avril i uśmiechnęła się nagle promiennie, jakby myśl o dziecku dodała jej skrzydeł.
Serce Roberta dudniło tak mocno, że wystraszył się, iż Avril usłyszy ten szaleńczy rytm. Z żalem docierała do niego myśl, że była w ciąży z Markiem. Przez moment miało po prostu nadzieję, że to może było jego dziecko. Chyba chciałby tego. Właśnie z nią. Wziął głęboki wdech i już chciał o to zapytać, gdy dodała.
– Nie mów jeszcze nikomu. Chcę zrobić Markowi niespodziankę.
Spojrzała na niego, przekrzywiła głowę i przez moment wpatrywała się w niego.
– Chyba tyle możesz dla mnie zrobić?
Poczuł zawód. Gdyby mógł, zmieniłby wszystko, co spieprzył i w jednej chwili pożałował, że to nie on jest na miejscu Marka. Jednak jeżeli Avril była w ciąży, to nie miał prawa zabierać dziecku ojca i rodziny. Skoro ona była szczęśliwa i tego właśnie chciała, powinien pozwolić jej odejść.
– Mogę, oczywiście – zgodził się z nią.
– Teraz sam widzisz, że nie ma sensu tego przeciągać i dlatego z nami koniec, Robercie. Mam własne życie.
– Rozumiem... – odparł.
Wyszła, a on ze złości przygryzł do bólu usta. Czuł żal i rozczarowanie. W życiu znowu coś go ominęło i tym razem to zdecydowania była jego wina.
—————————————-
CZYTASZ
Czy będziesz kiedyś mój?! Lennox Corp. cz. 2 (całość)
RomantikAvril Mazerton jest jedną z najlepszych projektantek ubrań w stylu steampunk w Nowym Jorku. Robert jest prawnikiem w rodzinnej korporacji Lennoxów i mężem Very, za którą szaleje. Gdy pewnego dnia Vera nie wraca z delegacji, Robert dzwoni do Avril...