17. Robert

1.7K 135 20
                                    

Robert



Robert obudził się, przeciągnął i od razu pomyślał o Avril.

O swojej małej, nieznośnej Avril Mazerton, i o tym, jak bardzo kręciła go przez cały wieczór. I do cholery, doprowadziła do tego, że prawie zdradził żonę. Był na nią zły, ale czuł, że na myśl o tych jej zajebistych cyckach rośnie w nim podniecenie.

– Cholera... – wyjęczał niezadowolony. Już miał przez nią wzwód i jego kutas intensywnie dopominał się przyjemności.

Śnił tej nocy o niej, o tym, jak wyciąga pasek z jego spodni...

Zirytowany odwrócił się i położył się na brzuchu, mimo że było mu niewygodnie.

Od zawsze traktował Avril jak młodszą siostrę, smarkulę, którą czasami taszczył ze sobą do Nowego Jorku Dominik. A teraz? Teraz prawie ją przeleciał.

Westchnął.

Fakt traktował ją tak, jakby nadal była młodą dziewczyną z Pittsburgha, a tak naprawdę przekonał się, że Avril wyrosła na seksowną kobietę. Nawet bardzo seksowną. Zajebistą...
Swego czasu pomógł jej, bo rozumiał, że nie chciała korzystać z pieniędzy ojca i z przywilejów jakie daje jego nazwisko. Chciała zapracować na własny sukces. Kiedyś pomógł Adamowi, gdy był w trudnej sytuacji, a potem pożyczył jej po prostu pieniądze na to, by zorganizowała swój pierwszy pokaz mody w NY. Stali się wspólnikami. Nie myślał ani o zysku, ani o stracie pieniędzy, chciał tylko jej pomóc. A ona ciężką pracą i swoim talentem rozwinęła firmę.

Bezwiednie odszukał ręką w pościeli swój telefon, podniósł głowę i wybrał jej numer. Nie powinien dzwonić, ale to było silniejsze.

Nie odbiera, pewnie jeszcze śpi – pomyślał. Na wspomnienie, jak może wyglądać w łóżku, poczuł, jak pręży się jego członek. Jęknął i poprawił go. Wiedział, że jak nie przestanie o niej myśleć, to nie poradzi sobie z tak nabrzmiałym kutasem.

– Halo... – usłyszał jej zaspany głos dopiero po szóstym sygnale.

Z zachwytem i ulgą wciągnął powietrze do płuc.

– Wstałaś już, Pączku? – zapytał zadowolony.

– Robert... – powiedziała nieprzytomnie. – Mam jeszcze godzinę snu zanim przyjedzie Mark, a ty mnie budzisz.

– Wstawaj.

– Poszalałam wczoraj. Nie dam rady...

– Kto cię tak wykończył? – zapytał przewrotnie. Prawie czuł smak jej ust, miękkość piersi i ciepłą, mokrą cipkę, w którą wsunął palce.

– Dobrze wiesz i odczep się. Idź do Very – burknęła.

– Pójdę – rzucił beztrosko – a ty pozdrów Marka.

– Palant... – usłyszał tylko, a potem się rozłączyła.

Uśmiech zadowolenia igrał w kąciku jego ust. Zawsze uwielbiał się z nią przekomarzać, a teraz te parę słów spowodowało, że humor mu się poprawił, a coś innego dopominało się przyjemności.

Avril zaskoczyła go totalnie, gdy tamtego dnia przyszła na umówiony lunch. Ledwo siedział, gdy zobaczył jej sukienkę i to, jak bardzo zmieniła się przez te trzy lata. Była przepiękną kobietą, a co najważniejsze, czuł się w jej towarzystwie idealnie.

Przewrócił się na plecy i potarł dłonią swój nabrzmiały członek.

Czy zawsze była taka seksowna, a on był ślepy? Dobrze, że był ślepy, bo przecież miał Verę.

Czy będziesz kiedyś mój?! Lennox Corp. cz. 2 (całość)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz