Rozdział III cz.II

91 4 6
                                    

 pov. Jen
      Zatraciłam samą siebie i nie wiem jak się w tym wszystkim odnaleźć. Mam męża, który darzy mnie uczuciem, mam synka, którego kocham nad życie, mam dobrych rodziców, chociaż bywało różnie, a teraz mogę stracić i męża i mamę.
Leżę na łóżku z głową w poduszkach i szlocham z bezsilności i własnej głupoty. Jo nie wrócił do domu po tym jak wyszedł słysząc moje wyznanie, nie odbiera telefonu, nie odpisuje na wiadomości, tak bardzo jest mi wstyd, ale nie wiem jak to naprawić. I jeszcze Sebastian, tak cholernie oboje spieprzyliśmy sobie życie.
W końcu nastał ranek i wstałam z łóżka, doprowadziłam się w miarę do porządku i zaczęłam przygotowywać śniadanie dla rodziny. Kiedy wstali wspólnie zjedliśmy w kompletnym milczeniu, nawet Nathaniel był cicho.
- Może wyjdziemy na spacer? - zapytałam, czując jak znowu łzy chcą opuścić moje oczy. Muszę wyjść z tego domu, pooddychać świeżym powietrzem.
- To dobry pomysł - na szczęście się zgodzili i kilka minut później, ubrani wyszliśmy z domu. Oczywiście Nathanielowi towarzyszył psiak.
Tata z babcią cały czas próbowali odwracać moją uwagę od nieznośnych myśli, nawet na moment im się to udało i poczułam spokój, ale nie trwał on zbyt długo.
- Nate uważaj! - krzyknęłam, kiedy bawiąc się z psem, niemal wpadł pod koła rowerzysty. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale mój niepokój i koszmarne myśli wróciły ze zdwojoną siłą.
Wzięłam psa pod pachę, Nathana za rękę i zaczęłam iść w stronę domu.
- Jen, poczekaj. Usiądźmy na ławce, pooddychamy świeżym powietrzem..
- Nie. Mam już dość. Chcecie to zostańcie, my wracamy
- Ale mamo.. - mój syn również był przeciwko mnie.. - Zostańmy jeszcze chwilkę..
- Ehh.. - westchnęłam i pokręciłam z rezygnacją głową - Dobrze.. zostaniemy jeszcze chwilę.
Usiadłam na ławce, szczeniak podgryzał moje palce chcąc zwrócić na siebie uwagę, Nathaniel razem z moim ojcem udał się na plac zabaw, gdzie byli sąsiedzi ze swoimi pociechami. I znów zdałam sobie sprawę że zawaliłam po całości. Miałam zadzwonić do przedszkola, żeby zapisać synka. Ma 4 lata i powinien znaleźć się wśród rówieśników, a ja ciągle myślę, że jest jeszcze taki malutki..
Wyciągnęłam telefon z kieszeni płaszcza i już prawie wybrałam odpowiedni numer, kiedy zdałam sobie sprawę, że jest niedziela i nic nie załatwię.
Po powrocie do domu zrobiłam lekki obiad i nawet udało mi się odrobinę odprężyć, przynajmniej do czasu aż nie wrócił Jason.
- Chciałaś roku, chociaż nie wiem po co, skoro w ogóle nie chciałaś być ze mną. Od dzisiaj będę gościem we własnym domu i nie proś mnie o nic. Zapewnię wam wszystko co trzeba, przynajmniej na tyle ile to możliwe, a potem sam nie wiem..
- Jo..
- Nie mam nic więcej do powiedzenia.. - i udał się do swojej sypialni, pozostawiając mnie samą w kuchni.

...

      Udałam się na uczelnię, oddałam projekt i poprosiłam o możliwość wcześniejszego wyjścia, aby zdążyć do pracy na nieplanowane spotkanie. Szef nie był zadowolony i wydzwaniał kilkanaście razy nim w końcu się do mnie dodzwonił.
Dotarłam do biura punkt 11. Dokładnie kwadrans przed spotkaniem.
- Nie rozumiem, myślałam, że projekt został zatwierdzony i wszystko jest gotowe..
- Niestety postanowili coś zmienić. Mam nadzieję, że dadzą nam trochę czasu na poprawki..
Moje serce zatrzymało się na moment, kiedy usłyszałam jakich poprawek oczekuje klient i chce tych zmian na tzw wczoraj... zrobiłam dokładny spis co mam zmienić i odetchnęłam dopiero kiedy mężczyzna opuścił budynek.
- Lepiej by było zacząć projekt od zera, niż wstawiać te poprawki. I jeszcze dał tak mało czasu, szefie postaram się to zrobić jak najlepiej..
- Wierzę w ciebie. Tylko zastanawia mnie dlaczego akurat tak nagle postanowili pozmieniać to i owo. - i nagle mnie oświeciło..
- Nie wiem. Pójdę zacząć te poprawki - szybko udałam się na swoje miejsce pracy i nie mogłam uwierzyć w to co przyszło mi na myśl. Przecież to znajomy Iana, a co jeśli dowiedział się że to mój projekt i dlatego postanowił tak go pozmieniać?
Zrobiłam sobie kawy i zabrałam się za wprowadzanie poprawek.
Nie lubię poniedziałków, a tego w szczególności, do tego miałam wrócić do domu na obiad i pożegnać się z rodziną przed ich wylotem, ale przez projekt nie udało mi się to.
- Hallo? - powiedziałam odbierając telefon, nawet nie patrząc kto dzwoni
- Skarbie, zejdziesz na dół? Chcemy się pożegnać..
- Oczywiście już idę.
Przeprosiłam szefa i wyszłam przed budynek. Wyściskałam rodziców, dziadków i nawet byłam zaskoczona widokiem Jo i Natha.
- Obiecuje, że przylecimy jak najszybciej to możliwe.. - przytuliłam moją mamę i otarłam spływające po policzkach łzy - Kocham cię mamo...
- Wiem, ja ciebie też - samą otarła łzy.
- Do zobaczenia - pożegnaliśmy się i wsiedli do samochodu Jo i odjechali. Wzięłam kilka głębokich oddechów, otarłam policzki z łez i wróciłam do pracy, chociaż tak naprawdę marzyłam o powrocie do domu, do Alloville razem z rodzicami, ale teraz tu jest moje życie.. Przynajmniej jeszcze jest... Po rozwodzie wszystko się zmieni, chociaż może na lepsze...

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz