Rozdział I cz.II

130 3 10
                                    

POV: Jenna
      Udało się! Wygrałam z tym burakiem! Jestem najlepsza. Mój projekt i wizualizacja, którą miał zrobić grafik, ale się rozchorował, hotelu spodobały się szefowi i klientowi, w końcu powstanie coś mojego w rzeczywistości, w końcu zarobię godziwe pieniądze. Odetchnęłam z ulgą i zajęłam miejsce przy swoim biurku, tak bardzo chciałam podzielić się dobrymi wiadomościami z tatą, ale to jeszcze musi poczekać. Jeszcze tylko dzień i razem z mamą i dziadkami tu przylecą. Napisałam krótką wiadomość do Jasona „Udało się" i schowałam telefon do torebki. To najlepsze urodziny w moim życiu.
– Jen? Mogę ci zająć chwilę? – oj no pięknie, a ta, czego znowu chce?
– Jasne – powiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
– Wiem, że masz dzisiaj urodziny i pewnie masz plany, ale pomyślałam, że może wyskoczysz z nami na szybkiego drinka? Wiesz, żeby uczcić twoje zwycięstwo. – nie wierzę, że Nina, ta zołza mi to proponuje. Od początku studiów robiła wszystko, aby mi dopiec, teraz w pracy robiła to samo. Nie wiem, jak ja z nią wytrzymam, jeszcze rok studiów i w pracy.
– Właściwie to chętnie – powiedziałam po chwili namysłu. Skoro idziemy całym zespołem, to nie mam się czego obawiać.
– Super. Powiem reszcie. To do zobaczenia za godzinę przy wyjściu – uśmiechnęła się, chyba szczerze i odeszła, zostawiając mnie w lekkim zdziwieniu. A zresztą, olać to. Dzisiaj, chociaż tak będę świętować, a potem wrócę do domu, do mojego kochanego czterolatka.
    Znów wyciągnęłam telefon i odczytałam kilka smsów z życzeniami urodzinowymi, na które szybko odpisałam, a następnie napisałam do niani czy zajmie się dłużej Natem i znów napisałam do Jo, że będę w domu trochę później. Oczywiście nie raczył odpisać, ale przez pięć lat małżeństwa, zdążyłam przywyknąć, zwłaszcza że od czerech lat wcale rewelacyjnie nie jest. Powinnam była się rozwieść, odejść z Nathanielem i nie mieć problemów, ale niestety podjęłam taką, a nie inną decyzję. Niania szybko odpisała, że nie ma problemu.
      Dokończyłam drugi, ważny projekt, zgrałam pliki na pendrive, wyłączyłam komputer, zabrałam swoje rzeczy i byłam gotowa do wyjścia. Trochę niepewnie, chociaż tego nie okazywałam, wyszłam z budynku. Na zewnątrz czekało na mnie siedemnaście osób, w tym nasz szef.
– Dobrze, że już jesteś – powiedział mój szef Lucas Holmees, jak zawsze doskonale się prezentujący. Praktycznie co druga kobieta co go widzi, ma na niego ochotę, jest przystojny, po trzydziestce i do tego bogaty i nie ma żony, więc czego chcieć więcej? A no może tego, żeby jednak wolał kobiety, od mężczyzn. Tak mój szef jest gejem i prawdę mówiąc, czuję z tego powodu ulgę. Wystarczy mi to, że kilku kolegów ze studiów, próbowało się ze mną umówić i gdzieś mają to, że mam obrączkę na palcu i znane nazwisko. Dla nich to nie problem przecież mąż nie musi o niczym wiedzieć.. Może kiedyś, ale zmieniłam się przez ostatnie lata. Wszystko się zmieniło od narodzin Nathaniela.
– Idziemy? – zapytała moja urocza koleżanka, Nina Vest, która zdążyła się przebrać w króciutką, czarną sukienkę i rozpuścić kasztanowe włosy.
– Tak? – bardziej zapytałam, niż stwierdziłam. Po czym całą grupą przeszliśmy kilka przecznic i znaleźliśmy się w barze. Całą drogę każdy mi składał zarówno życzenia, jak i gratulacje z wygranego projektu, nawet David Hidalgo, z którym wygrałam, ale to nie była uczciwa walka, od początku robił wszystko, aby mi dokopać, na szczęście okazało się, że jestem od niego zarówno mądrzejsza, jak i lepsza, mam nadzieję, że z kolejnymi projektami też tak będzie. W końcu chcę być najlepsza.
    Nie jestem przyzwyczajona do takich wyjść, zwłaszcza z osobami z pracy, ale dzisiaj jest mi ono potrzebne. Jeden czy dwa drinki nie zaszkodzą, wręcz mogą pomóc, zważając na to, że dzisiaj też mam rocznicę ślubu, ale jej nie obchodzimy, z Jo uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Zajęliśmy miejsce przy trzech stolikach, zaczęłam czuć się nie komfortowo, dawno nie byłam w takim miejscu, do tego w tak licznym towarzystwie. Nawet na spotkania służbowe Jason mnie nie zabierał, chociaż początkowo wiele osób go pytało o mnie, zawsze miał usprawiedliwienie, a teraz już nikt nie pyta. Pół roku temu ukazał się w gazecie artykuł o nim, napisali, że nikt od dłuższego czasu nie widział go z żoną, że podejrzewają, że się rozwiódł i trzyma wszystko w tajemnicy. Mam nadzieję, że nadal będę miała spokój od tych dziennikarzy, bo nie lubię, kiedy ktoś na siłę wciska mi się butami w życie.
– To, co pijemy? – zapytała Anastasia Green, jedna z nielicznych osób, która trzymała za mnie kciuki.
Każdy coś wybrał, a ja nadal się zastanawiałam, w końcu powiedziałam
– Poproszę o „Adios Motherfucker" – czym najwyraźniej wszystkich zaskoczyłam. Mężczyźni wzięli zwykłą whisky z colą i lodem, a dziewczyny lekkie drinki, nie tak jak ja, jednak nie zamierzałam się niczym przejmować. Jeden drink i do domu.

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz