Rozdział III

328 4 23
                                    

      Obudziło mnie pukanie do drzwi, a właściwie głośne walenie w nie.
— Wstawaj śpiochu! Spóźnisz się do szkoły! — usłyszałam przytłumiony przez zamknięte drzwi głos brata.
— Nigdzie dzisiaj nie idę! — krzyknęłam w odpowiedzi i zakryłam głowę kołdrą.
— Wstawaj i wychodź, albo wyważę drzwi — usłyszałam nutkę rozbawienia w jego głosie.
— Nie ma takiej opcji. Źle się czuję.
— Oo czyżby odwiedziła cię cioteczka? — zaśmiał się czym od razu mnie zdenerwował.
— Tak, dlatego wypchaj się sianem albo nażryj chrzanem! Zostaw mnie w spokoju!
— Dobra, a miałem być dzisiaj tak dobry i zabrać was autem razem z Benem, ale skoro chcesz zostać w domu, to okey — usłyszałam jak się oddala i wzięłam głęboki oddech.
Kurcze, nie mogę przecież zostać w domu, w tedy ten dupek pomyśli, że przed nim uciekam.
Wstałam z łóżka, zabrałam ciuchy i praktycznie biegiem udałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu i przygotowaniu się do wyjścia, stanęłam przed bratem w kuchni.
— O zmieniłaś zdanie? — zapytał z kpiącym uśmieszkiem — A może podoba ci się wizja jazdy autem z Benkiem? — poruszył dwuznacznie brwiami, co mnie rozśmieszyło, jak on mógł pomyśleć, że Ben może mi się podobać, przecież to nie dorzeczne. Choć nie powiem, jest całkiem okey, ma dość ostre rysy twarzy, delikatny ciemny zarost, piwne oczy i włosy ułożone w nieładzie. Niektóre dziewczyny gdyby tylko mogły to rzuciły by się na niego, ale nie ja. Chyba.
— Och tak, o niczym innym nie marzę. Szkoda tylko, że ty też jedziesz. Już sobie wyobrażam jaki mógłby być zajebisty seks z nim na przednim siedzeniu — powiedziałam sarkastycznie wychodząc z kuchni, czując się dziwnie oszołomiona bo pierwszy raz użyłam takich słów. Może Sam ma rację i czasem po prostu trzeba użyć niecenzuralnych wyrazów? Wzruszyłam ramionami.
— Ej! — krzyknął za mną, ale go zlekceważyłam. Ubrałam niebieskie tenisówki, pasujące do koszuli na guziki w tym samym kolorze i wyszłam z domu. — Żartowałaś, nie? — zapytał wybiegając za mną.
— Nie. Niby dlaczego? Przecież jest przystojny. — uśmiechnęłam się, jednocześnie wycierając spocone dłonie o czarne dżinsy.
— Ale to mój kumpel. Mamy umowę, że żaden z nas nie tknie siostry tego drugiego.
— Ojjojoj ale mnie to obchodzi — pokazałam mu język i odwróciłam się do niego plecami.
— Hej, czemu nie poczekaliście na mnie? — dołączyła do nas Anna, ubrana cała na czarno.
— Bo nasz brat jest głupi i chciałam od niego uciec, ale głupek i tak mnie dopadł — zaśmiałam się, a po chwili spoważniałam bo podjechał samochód.
— Hej, co tam? — zapytał kiedy wsiedliśmy do samochodu, oczywiście Paul zajął miejsce obok niego.
— W porządku — warknął, najwyraźniej wziął na poważnie moją wypowiedź.
— Co cię ugryzło? — zapytał ruszając z podjazdu.
— Paul się wkurzył bo powiedziałam mu, że zajebisty mógłby być nasz seks na przednim siedzeniu — puściłam mu oczko kiedy nasze spojrzenia spotkały się we wstecznym lusterku, wiedział, że to żart, ale postanowił to ciągnąć dalej.
— Co?! — krzyknął gwałtownie hamując, co było wyczuwalne nawet przy niewielkiej prędkości. — Poważnie?
— Nie. Nawet sobie tego nie wyobrażaj! — warknął Paul, odwracając się w moją stronę, Anna patrzyła na swoje ręce, a ja zachowałam poważny wyraz twarzy, chociaż chciałam wybuchnąć głośnym śmiechem.
— Hm nikt ciebie braciszku o pozwolenie pytać nie będzie. To co Ben? Jesteśmy umówieni po szkole? — uśmiechnęłam się delikatnie, wkurzając brata jeszcze bardziej.
— Oczywiście — odwzajemnił uśmiech, ale po chwili jego wzrok podążył na moją siostrę i przestał się uśmiechać.
— Jeśli ją tkniesz to cię zabiję, poważnie stary! — warknął wkurzony Paul, wyciągając z kieszeni czerwone marlboro.
— Nie pal w moim aucie, bo pójdziesz z buta dyklu!
— Nie mów mi co mam robić! — odpalił papierosa i chuchnął wprost na siedzącego obok kolegę. No pięknie, niech się jeszcze pokłócą, ale w sumie co mnie to obchodzi?
— A ty mi nie mów z kim mam się pieprzyć! — warknął Ben również wkurzony, zaciskając mocno ręce na kierownicy.
— Możecie się uspokoić? — zapytała Anna, mając najwyraźniej dosyć tej szopki. — Niech każdy robi co chce i nie kłóćcie się już.
— Dobra. Przecież wiadomo, że nie tknął bym Jen. A właśnie w piątek z Kate robimy domówkę. Rodzice jadą na cały weekend do Nashville więc mamy chatę wolną. Możecie wpaść z osobą towarzyszącą — uśmiechnął się, chociaż miałam wrażenie, że jest jakiś przygnębiony. — I alkoholem — dodał po chwili.
— Jasne, że wpadniemy — powiedziałam cały czas obserwując siostrę i Beniamina, czyżby tych dwoje.. Nie to nie możliwe, przecież Anna ma Sebastiana...

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz