Rozdział IX

258 7 8
                                    

      Poniedziałek. Znowu nudne lekcje, znowu te dziwne spojrzenia Toma, znowu chęć zobaczenia Iana, znowu i znowu to samo. Dlaczego musiał pojawić się w moim życiu? Gdyby nie on, chodziłabym dalej do tej samej szkoły, mogłabym się normalnie skupić na przedmiotach i dodatkowych punktach żeby iść na dobre studia. Teraz chodzę ciągle zamyślona, niby uczę się dalej dobrze, ale z mniejszym zapałem, co widać. Chciałam zapisać się na dodatkowy francuski, bo podstawę znam i zacząć udzielać korepetycji, żeby mieć mało czasu na myślenie o chłopaku, ale potem doszłam do wniosku, że póki co, praca musi mi wystarczyć. Dlatego zaraz po zajęciach idę się dowiedzieć jaka jest szansa na prace w hotelu.
Dotarłam pod adres i ujrzałam ogromny napis O'Connell Grand Hotel. Od razu przeszły mnie dreszcze. Zdałam sobie właśnie sprawę, że to samo nazwisko ma on, ale przecież to może nic nie znaczyć, tyle osób żyje na świecie o takim samym imieniu czy nazwisku.
Wzięłam głęboki oddech, wyprostowałam się, poprawiłam beżowy płaszczyk i ruszyłam do wejścia. Duże drzwi otworzył mi starszy pan ubrany w granatowy, idealnie skrojony garnitur, uśmiechający się przyjaźnie. Powiedziałam dzień dobry i ruszyłam prosto do recepcji, oczywiście trochę rozglądając się.
Minęłam kilka ciemnoszarych foteli i stoliczków po prawej stronie, kolorystycznie pasujących do całego wystroju. Cały hol choć w barwach szarości i bieli oraz jasnego drewna, zachęca żeby iść dalej. Stanęłam przy recepcji i niepewnie się odezwałam.
— Dzień dobry — przełknęłam ślinę i zamilkłam.
— Dzień dobry, witamy w O'Connell Grand Hotel. Ma pani rezerwację? — zapytała mile kobieta, ubrana w białą dopasowaną koszulę, granatową spódnicę i z idealnie uczesanym kokiem z rudych włosów. Poczułam się jak brzydkie kaczątko, bo jej uroda zwala z nóg. Przełknęłam ślinę i odpowiedziałam
— Nie. Ja w sprawie pracy. — jej uśmiech trochę zmalał i dokładnie mi się przyglądnęła.
— Proszę usiąść i poczekać, zaraz podejdzie kierownik.
— Dziękuję — usiadłam na fotelu zwróconym w stronę recepcji i czekałam.
Czas dłużył się niemiłosiernie, zaczęłam się denerwować i spociły mi się dłonie.
W końcu podszedł do mnie młody mężczyzna, ubrany w szary garnitur.
— Dzień dobry. Olivier Jackson, pani w sprawie pracy? — uśmiechnął się i cały czas mnie obserwował.
— Dzień dobry, jestem Jenna Moore i tak, przyszłam w sprawie pracy. Tylko em kłopot w tym, że nie jestem pełnoletnia.
— Rozumiem. Zapraszam do biura, na pewno coś wymyślimy — udaliśmy się do pomieszczenia za recepcją, które okazało się być gabinetem służbowym, gdzie siedziały dwie kobiety, ubrane identycznie jak tamta z recepcji, mające jedynie inne sylwetki i kolory włosów i dwóch facetów, w granatowych garniakach, tak sztywno, ale elegancko, przez co czuję się jeszcze bardziej niepewnie. Weszliśmy do kolejnego pomieszczenia i kazał mi usiąść przed biurkiem. Sam usiadł po przeciwnej stronie.
— Dobrze, przejdźmy do rzeczy. Pracowała już gdzieś pani?
— Nie, niestety nie pracowałam nigdzie. Mam siedemnaście lat i do tej pory skupiałam się na szkole, ale teraz sytuacja zmusiła mnie do znalezienia pracy.
— Rozumiem. Hm mamy wolne stanowisko na pokojówkę, tylko szukamy kogoś na pełen etat.
— Wiem proszę pana, tylko, że ja niestety jeszcze się uczę i mam tylko wolne popołudnia i weekendy. Gdyby istniała możliwość... — zawahałam się, bo po jego zachowaniu można przypuszczać, że nie jest zainteresowany, ale to mogą być tylko pozory.
— Rozumiem. Kiedy skończy pani osiemnaście lat?
— W kwietniu — uśmiechnęłam się delikatnie.
— Dobrze, to zróbmy tak. Damy pani szansę sprawdzenia się przez miesiąc. Jeśli przez ten czas wszystko będzie w porządku i obie strony będą zadowolone, to pomyślimy co dalej.
— Naprawdę? Jejku dziękuję. — powiedziałam podekscytowana.
— Nie ma za co, staramy się dać szansę każdemu. Proszę mi jeszcze powiedzieć czy tylko angielski pani zna, czy inne języki również?
— Em francuski w stopniu podstawowym.
— Dobrze, to zawsze lepiej wygląda. Od kiedy chciałaby pani zacząć?
— Choćby od jutra — uśmiechnęłam się czując ulgę.
— Dobrze, w pokoju obok, zostawi pani swój plan zajęć, zapisze dni, które potrzebuje mieć wolne, a także niech dziewczyny zrobią ksero legitymacji. Potrzeba będzie jeszcze przynieść zgodę rodziców na pracę, ale to już dziewczyny wszystko powiedzą.
Wstaliśmy, uścisnął mi rękę i zaprowadził do pokoju obok, szybko wyjaśnił blondynce o imieniu Emily co ma przygotować i sobie poszedł. W międzyczasie wyciągnęłam legitymację z torebki.
— Zawsze to samo — powiedziała, zabrała moją legitymację i zrobiła jej ksero — On tylko dużo gada, a to my odwalamy całą robotę.
— Cicho bądź Em, lepiej martwmy się o nią — wskazała na mnie brunetka.
— Masz rację Pati. Lepiej żeby Kate miała ją na oku.
— Dokładnie, dobra idę zmienić Ashley, bo chciał iść na przerwę. Na razie. — odwróciła się do mnie i dodała — Powodzenia i do zobaczenia — i poszła.
— Em coś tu trochę nerwowo.. — Emily spojrzała na mnie i się zaśmiała.
— Trochę. Dobrze, powiedz mi, zawsze kończysz zajęcia o tej samej godzinie?
— Nie. Najkrócej mam w środy, bo do 12.30, we wtorki mam do 16, a resztę dni zazwyczaj do 14.30.
— Okey, czyli oprócz wtorków to możesz być koło 15.30? — spojrzała na zegarek, a potem znów na mnie.
— Tak.
— Dobrze. Musisz jeszcze tylko przynieść zgodę rodziców, oraz zrobić badania — zaczęła wypisywać jakieś dokumenty, a ja stałam i na nią patrzyłam czując się dziwnie, czy ja naprawdę niedługo zacznę pracę?
Po kilku minutach podała mi kilka kartek, wytłumaczyła gdzie iść, co załatwić i się pożegnałyśmy.

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz