Rozdział XVI

140 4 7
                                    

      Siedzę na krześle, w pokoju przesłuchań i sam nie wiem ile już czasu minęło, ale mam dość. Nikt mi nie wierzy, wszyscy mają wyrobione o mnie zdanie. A może mają rację? Może powinienem tutaj siedzieć? Nie. Nie będę siedział za coś czego nie zrobiłem, nie mogę, nie teraz kiedy w końcu mogę mieć Jennie tylko dla siebie. Telefon, jeśli znajdą mój telefon, to będę wolny.
- Postanowiłeś się w końcu przyznać? - zapytał policjant wchodząc do pomieszczenia, trzymając w ręce teczkę.
- Nie. Znajdź mój telefon i wszystko będzie jasne - powiedziałem pewnie i spojrzałem mężczyźnie w oczy.
- O tym mówisz? - wyciągnął z kieszeni telefon w przeźroczystym woreczku - Masz rację, jest na nim wiele ciekawych rzeczy, które przemawiają na twoją niekorzyść, więc lepiej od razu się przyznaj, a może prokurator weźmie to pod uwagę.
- Skąd mam wiedzieć czy mówisz prawdę? Równie dobrze, to może nie być mój telefon, albo co gorsza ktoś mógł go ustawić tak, żebym był winny.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale dowody mówią jasno, że jesteś dilerem i zabiłeś człowieka, pójdziesz siedzieć na jakieś 25 lat, może nawet na dożywocie, zwłaszcza, że twoje konto nie jest czyste, prawda? - uśmiechnął się triumfalnie, po czym dodał - lepiej się przyznaj, póki masz czas, bo za kratami będzie bardzo nieciekawie.
- Nie przyznam się do czegoś czego nie zrobiłem! - warknąłem i zapytałem - Gdzie mój ojciec i prawnik?
- Oczywiście. Twój ojciec kazał ci przekazać, że tym razem masz radzić sobie sam. A prawnika dostaniesz z urzędu. A póki co idziesz na dołek.
      Zamknęli mnie w małym pomieszczeniu z kratami w oknach i kazali czekać na przybycie adwokata. Na zewnątrz jest ciemno, ale nawet nie wiem która jest godzina, bo przecież zabrali mi zegarek jak i resztę rzeczy, nawet sznurówki z butów. Ciekawe czy Jen już wie i jak zareagowała. Przecież wie, że nie jestem w stanie nikogo zabić, to że sprzedawałem dragi, nie znaczy, że kogoś zabiłem, a teraz to najpoważniejszy zarzut. Do tego jak zwykle mój ojciec wypiął się na mnie, ale to żadna nowość, wręcz zdziwiłbym się gdyby się pojawił. Mam nadzieję, że kiedyś będzie żałował, że mi nie wierzył.
    Usiadłem na twardej ławce, oparłem głowę o zimną ścianę i wziąłem kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Teraz jedynie tyle mogę zrobić. Dopóki nie przyjdzie adwokat, nie ma sensu nic mówić. Bez sensu się produkować na próżno. Muszę poczekać i tyle.

...

      Noc minęła powoli, wręcz dłużyła się niemiłosiernie. W końcu zjawił się prawnik i zostaliśmy sami.
- Dzień dobry. Nazywam się Joseph Appeal, ale to pan wie, bo mieliśmy przyjemność już się poznać - powiedział siadając na przeciwko mnie. Tak to prawda, poznałem go kiedy byłem na rozmowie z kuratorem, a on akurat przyszedł do niego.
- Oszczędźmy sobie przyjemności, musi mnie pan stąd wyciągnąć, bo nic nie zrobiłem. Wrabiają mnie.
- Chce w to wierzyć, ale musi mi pan wszystko opowiedzieć, bez ukrywania najmniejszych szczegółów.
- Dobrze. Nie ma sensu z tym zwlekać. Przyznaję, przez pewien czas sprzedawałem dragi, ale z nikim nie miałem zatargu i nikogo nie zabiłem. Wszystko zaczęło się tuż po rozpoczęciu tego roku szkolnego, ojciec kazał mi się przenieść do dziadków i zmienić szkołę, zrobiłem to, żeby mieć spokój bo tamtym pierwszym wrobieniu. Potem poznałem cudowną dziewczynę, ale przez małe komplikacje musiałem o niej zapomnieć i czymś się zająć, więc zacząłem sprzedawać. Po pewnym czasie ograniczyłem to do minimum, nie wiem czy pan wie, ale jeśli raz się zaczęło, ciężko przestać. Jednak to nie ważne, ważne jest to, że kiedy już wszystkiego się pozbyłem zaczęli chorować ludzie. W tym brat mojej.. - zawahałem się przez moment, bo teraz to chyba mam dwie, a nie jedną, ale cóż... - dziewczyny. A kiedy umarł, osoba od której brałem dragi, uznała, że to ja coś z tym kombinuję, ale to nie prawda, ja chcę się zmienić dla mojej ukochanej, nie chce być kryminalistą, którego chce ze mnie zrobić mój brat.
- Moment, powiedziałeś brat? - spojrzał na mnie i zaczął przeglądać teczkę z moimi aktami - Nie mam tutaj informacji, że masz rodzeństwo.
- Hm możliwe, że nie ma, chociaż ja się na prawie nie znam. Ojciec zrobił sobie drugie dziecko na boku i nigdy się do niego nie przyznał. A teraz najwyraźniej tamten się dowiedział i chce mi zniszczyć życie.
- Jeśli to prawda, że masz brata, to musimy to najpierw udowodnić. Musisz mi podać dane tego chłopaka, żebym mógł wnieść wniosek o ustalenie powiązania genetycznego między wami i waszym ojcem. Spróbuję również wnieść o kaucję, żebyś tu nie siedział. Postaram się wszystko załatwić jak najszybciej.
- Mogę mieć jeszcze jedną prośbę? - zapytałem niepewnie
- Słucham - uśmiechnął się delikatnie, najwyraźniej dostrzegł cień szansy na wygraną sprawę i lepszy rozgłos i jest w dobrym humorze
- Mógłby się pan dowiedzieć czy moja dziewczyna i jej siostra wiedzą o mnie? Chciałbym z nimi porozmawiać jeśli to będzie możliwe.
- Zobaczę co da się zrobić.
    Podałem mu dane Toma i wszystko co o nim wiem, a także dane dziewczyn, aby chociaż tak się z nimi skontaktować, zwłaszcza z Jennie. A potem znów zostałem sam.

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz