Rozdział II

375 4 0
                                    

      Co jest najgorsze we wstaniu w poniedziałkowy poranek, oprócz samego wstania? Okres. Ten okropny ból brzucha, skurcze i zalewająca cię krew i to dosłownie, odbiera wszelakie chęci do życia. A tu jeszcze trzeba wstać i iść do szkoły.
    Wzięłam głęboki oddech stojąc w łazience po przygotowaniu się do wyjścia z domu w czarnych dżinsach i granatowej bluzce z delikatnym dekoltem i dłuższym rękawem.
Moje ciało błaga o powrót do łóżka, ale nie mogę. Dzisiaj jest test z matematyki i prawdopodobnie w końcu poznam chłopaka Ann. Jakoś przeżyję to, że zajęcia mam w różnych salach, na różnych piętrach, zaczynając od dwóch godzin fizyki, kończąc na wf.
Wyszłam z pokoju, modląc się aby w kuchni były jakieś środki przeciwbólowe. Udałam się do wspomnianego pomieszczenia i zaczęłam przeszukiwać szafkę, w której mama trzyma wszystkie leki, maści i inne rzeczy w razie potrzeby.
— Jeszcze w domu? — do kuchni wszedł Paul, w samych dżinsach bez koszulki, pokazując swój sześciopak na brzuchu.
— Tak — odpowiedziałam beznamiętnie, wyciągając z pudełka interesujące mnie tabletki.
— Ej co jest? — przyjrzał mi się i zatrzymał spojrzenie na mojej ręce — Co bierzesz?
— Przeciwbólowy proszek.
— Coś cię boli? Może powinnaś iść do lekarza? — czasem potrafi być wredny, ale to nie zmienia faktu, że się o mnie i Anne martwi.
— Nie, jest okej — powiedziałam, chociaż w środku wiłam się z bólu, ale przecież on nie musi wiedzieć co mi jest.
— No okey, ale lepiej się pośpiesz, bo busik ci odjedzie — uśmiechnął się złośliwie i oparł o szafkę.
— Ty też się spóźnisz! — odpowiedziałam czując lekką irytację.
— Oj nie. Ja mam podwózkę. Ben mnie zgarnie — wystawił mi język i zaczął coś przeglądać w swojej komórce.
— To nie możecie wziąć mnie, Kate, Sam i Ann? Jesteście podli — naburmuszyłam się jeszcze bardziej, czując się coraz gorzej.
— Nie. Z laskami nie jeździmy.
— Jasne.. — przecież wiem, że to robią, chcą zrobić wrażenie na jakiejś pustej pannie i później ją przelecieć. Męskie szowinistyczne świnie, a w tym mój brat... — Poradzimy sobie — odwróciłam się, opuściłam kuchnię, na korytarzu ubrałam buty i wyszłam z domu, zabierając plecak.
Wyszłam na główną drogę aby poczekać na autobus szkolny. Po chwili dołączył do mnie ubrany już brat i siostra.
— Nie miałeś jechać z kumplem? — zapytałam nawet na niego nie patrząc.
— Jadę. O właśnie nadjeżdża — spojrzałam na niego i ten jego denerwujący uśmieszek, a następnie na czerwonego czterodrzwiowego pick-upa i zrobiło mi się przykro — Narka frajerki — machnął na nas obie ręką i wsiadł do pojazdu. Ben kiwnął nam tylko głową i odjechali.
— Co za kutasy... — mruknęła Anna.
— Haha — zaśmiałam się, a po kilku sekundach, obie wybuchłyśmy głośnym i szczerym śmiechem. — Mówisz o naszym braciszku — powiedziałam, kiedy brzuch rozbolał mnie jeszcze bardziej i przestało mi być do śmiechu — Nie nazywaj go tak.
— Nie broń go, bo wiesz, że mam rację — uśmiechnęła się.
— To że go ma, nie oznacza, że nim jest. No, ale w sumie... Masz rację wariatko. — przybiłyśmy sobie piątkę, uśmiechając się od ucha do ucha — Jak mogli nas nie zabrać ze sobą. Przecież zmieściły byśmy się, nawet jeszcze Sam i Kate.
— Bo to... — spojrzałam na nią marszcząc czoło, aby już nie powtarzała tego słowa.
— Wiem. Myślisz, że kiedyś będą normalni?
— Nie. Chyba że trafią na jakieś mądre kobiety, które ich nawrócą.
— Czyli nigdy heh — podrapałam się po czole, patrząc na swoje stopy — Em Ann, ten twój chłopak dzisiaj będzie w szkole?
— A co? — spojrzała na mnie, przechylając głowę na lewą stronę.
— No nic. Po prostu jestem ciekawa czy mi go przedstawisz. Jesteście parą od pół roku, a ani razu go nie widziałam, co jest dziwne bo nasi rodzice go poznali.
— Myślę, że będzie. Chociaż z nim to nigdy nic nie wiadomo. Jak tylko będzie okazja to was sobie przedstawię, tylko wara od niego!
— Nie zamierzam go kraść, zwłaszcza, że po twoich opowieściach mam wrażenie, że go nie polubię — pokazałam jej język i znów zaczęłam się śmiać.
— Oj cicho bądź, patrz w końcu jedzie ten złom — wskazała na żółty autobus, zbliżający się w naszą stronę.
— Dlaczego nie wzięłyśmy samochodu mamy? Przecież i tak stoi i rdzewieje.
— Bo w busie są nasze koleżanki, a w aucie nie ma — teraz ona pokazała mi język — Rusz się bo nam odjedzie — podeszła do pojazdu, który zatrzymał się na poboczu koło nas.
— Przecież mogły by się przesiąść?
— Ale wszystkie się nie zmieszczą — uśmiechnęła się i weszła do środka.
    Powoli wsiadłam za nią, biorąc głęboki oddech. Przywitałam się z panem Maksem Blue, starszym już mężczyzną w niebieskiej czapce z daszkiem, przykrywającą jego siwiejące włosy i zajęłam swoje stałe miejsce na przedostatnich siedzeniach obok Kate, która po raz pierwszy od zawsze, ma lekki makijaż i rozpuszczone włosy, ale postanowiłam później z nią o tym porozmawiać.
— Cześć — powiedziała poprawiając sobie okulary — Ej co ci? Jakaś blada jesteś — przyglądnęła mi się.
— Jakby to ująć — zawstydzona zaczęłam bawić się swoimi palcami — mam niechciane odwiedziny...
— O kurczę, aż ci współczuję. Ej ale chwila! Skoro ty masz, to ja zaraz też dostanę — spojrzała na mnie morderczym spojrzeniem — To twoja wina — zaczęła delikatnie wbijać mi palce między żebra co i tak bolało.
— Przestań — uśmiechnęłam się — Tak już jest i nic na to nie poradzisz.
— Wcale nie. Zobaczysz, kiedyś wszystko sobie wytnę i będę miała spokój — popatrzyłam na nią jak na wariatkę.
— Chyba żartujesz? Czy ty siebie słyszysz? Skąd takie pomysły bierzesz?
— Jennie ja mam już dość, a jak sobie pomyślę, że jeszcze jakieś 30 lat to uhh no sama rozumiesz..
— Przecież nie jest aż tak źle — spróbowałam się uśmiechnąć szczerze, ale ból brzucha się znów nasilił.
— Przecież widzę jak się zwijasz. Może powinnyśmy pójść do lekarza, może nam coś da? albo wytnie — dodała ciszej, ale i tak usłyszałam.
— Bardzo śmieszne, doskonale wiesz, że nie lubię chodzić do lekarzy.
— To dalej cierp. Ja się wybiorę, może Sam też pójdzie.
— A ona po co?
— A po to, żeby dotrzymać mi towarzystwa.
— Hm no dobra, to pójdziemy we trzy, ale nikt się nie dowie o tym, okey? Nie potrzebuję dodatkowych plotek na swój temat. Opinia kujona mi wystarcza.
— Wiem, wiem — i zapadła między nami cisza.
Po chwili zauważyłyśmy, że do autobusu wsiadło kilka osób, w tym Sam, która usiadła z przodu z Mattem.
— Czy ty to widzisz? — zapytała patrząc na tą dwójkę.
— Tak, ale powiedz mi dlaczego Cooper, tak na nich dziwnie patrzy? Ty... o cholera — i nagle mnie oświeciło.
— Co? — spojrzała na mnie marszcząc brwi i poprawiając okulary na nosie.
— Pamiętasz naszą rozmowę po imprezie? Ona powiedziała, że to pisanie z nimi jest dla żartu, ale coś mi się wydaje, że ona jest zakochana.
— Nawet jeśli, to fajnie — zarumieniła się — Tylko w którym?
— Sama zobacz — kiwnęłam jej głową. Sam po mimo rozmowy z Mattem, cały czas spoglądała na Aleksa, a on na nią kiedy ta odwracała wzrok. — Oboje są w sobie zakochani, ale coś mi się wydaje, że nasza koleżanka próbuje wzbudzić w Aleksie zazdrość.
— W Cooper'sie? — powiedziała ciut za głośno i osoby przed nami na nas spojrzały.
— Tak — powiedziałam kręcąc głową jednocześnie biorąc głęboki oddech.
— Myślałam, że woli Willsona.
— Nie. Matt wygląda na zadowolonego z tego flirtu, ale nic z tego nie będzie. Sama zobaczysz — uśmiechnęłam się — A teraz daj mi spokój bo nie czuję się najlepiej...
— Okey — wyciągnęła z plecaka słuchawki i włączyła sobie muzykę z telefonu.
      Po czterdziestu minutach autobus zaparkował na szkolnym parkingu. Wysiadłyśmy z Kate na samym końcu, przepuszczając wszystkich.
— Hej — powiedziała do nas Samantha, czekająca przed autobusem.
— Cześć — powiedziałyśmy jednocześnie.
— Zdrajczyni — dodała rozbawiona Kate — Co to za akcja z chłopakami?
— Co? Ja przecież nic.. — zarumieniła się — To lepiej ty się przyznaj, co cię łączy z Golden'em — odpowiedziała patrząc w oczy naszej przyjaciółki, która momentalnie stała się czerwona jak Sam — O i widzisz? Sama coś ukrywasz — pokazały sobie nawzajem języki, na co pokręciłam rozbawiona głową.
— Chodźcie — powiedziałam i stanęłam między nimi, jak zawsze.

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz