Część II pt. "NIE ZOSTAWIAJ NAS"

98 2 2
                                    

      Witajcie :-) Tym razem, wyjątkowo piszę do Was na początku rozdziału.
      Chcę Wam podziękować, że mnie motywujecie do pisania, bo wierzcie lub nie, ale z weną jest różnie. Chwilami w ogóle jej nie ma i łapię doła, bo chcę coś napisać, bo wiem, że czekacie, a tu nul... Jednakże wreszcie przychodzę do Was z drugą częścią opowiadania. Miałam dylemat czy kontynuować tutaj, czy utworzyć nowe opowiadanie, ale stwierdziłam, po długim namyśle, że tutaj będzie dla Was wygodniej. Bez szukania itd. Dobra nie przedłużajmy bez sensu :-) Zapraszam do czytania opowiadania pt. "Nie zostawiaj nas". Miłego czytania — Lika

PROLOG

POV: Jenna 
     Nigdy nie przypuszczałam, że urodzenie dziecka, będzie tak niesamowitym przeżyciem. Te kilka miesięcy zleciało tak szybko, parę godzin bólu, stresu, niepewności czy wszystko będzie dobrze, teraz minęły, są już nie ważne, bo mam mojego synka w ramionach. Mój śliczny, malutki chłopczyk, jestem tak bardzo szczęśliwa, chociaż nie ma przy mnie Sebastiana. Nathaniel, mój maluszek urodził się 14 stycznia, dokładnie dwa miesiące temu i dostał 9 na 10 punktów w skali Apgar, ma 56 cm długości, 3.4 kg, ale najważniejsze, że jest zdrowy.
Teraz liczy się tylko on, jego szczęście, jego przyszłość, aby wyrósł na dobrego, mądrego mężczyznę i zrobię dla niego dosłownie wszystko.
– Wychodzę, a pani Seward przyjdzie za godzinę – powiedział Jo, wchodząc do salonu, w którym siedziałam razem z synkiem, na kanapie.
– Okej.
– Wrócę późno. Na razie – kiwnęłam tylko głową, po czym wyszedł.
Boli mnie jego obojętność, ale nie mogę mieć pretensji, zraniłam go. I tak jestem mu wdzięczna, że mnie nie zostawił, a przecież mógł unieważnić nasze małżeństwo, mógł mnie wyrzucić z mieszkania, nie przejmować się mną i dzieckiem, chociaż to jego wnuk. Nie wiem, jak będzie wyglądała nasza przyszłość, chwilami myślę, aby się rozwieść, wrócić do Alloville, do rodziców, ale jest mi tak strasznie wstyd. Zresztą mama praktycznie ze mną nie rozmawia, tata i dziadkowie dzwonią raz na tydzień, a Anna, z nią urwałam wszelki kontakt. Z tego, co wiem, związała się z Benem i mieszkają razem w Boodie, a Sebastian.. Nie chce mnie znać, zablokował mój numer, czasem rozmawia z Jasonem w sprawach hotelu, a przy każdym poruszeniu tematu mnie, od razu się rozłącza. Nie mogę zrozumieć, dlaczego uwierzył Annie. Ponoć mnie kochał, a uwierzył jej, tak po prostu, bez żadnego wyjaśnienia. Nie wiem, co powiem mojemu dziecku, kiedy podrośnie. Jo również mi w tym nie pomaga, praktycznie nie interesuje się małym, ani razu nie wziął go na ręce, nie wstał do niego w nocy, zwyczajnie był obojętny, za to zatrudnił gosposię, panią Eve Seward, która ma mi pomóc i pomaga jak może, ale czuję się przy niej nie komfortowo. Jest w wieku Jasona, ma krótkie blond włosy, jest przeciętnej postury, bez jakichś charakterystycznych znaków. Wiem, że jest wdową i ma syna, ale nie interesowałam się szczegółami, wszystko, co trzeba, wie Jo. Chwilami, chciałabym powiedzieć, co leży mi na sercu, ale to zły pomysł, im mniej osób wie, tym lepiej. Do tego brakuje mi moich przyjaciółek Hannie i Alice, które są w Nashville, a ja w tym przeklętym Paryżu. Nie chcę tutaj być, nie chcę dłużej żyć w ten sposób, ale na razie nie mam wyjścia. Rozpoczęłam studia na architekta, niby idzie mi dobrze, jakoś godzę ze sobą studia i macierzyństwo, ale jestem ciągle zmęczona i zaczynam mieć dość, jednak nie poddam się. Chcę zacząć zarabiać, żeby nie być dłużej zależną od Jasona, żeby mój syn miał spokojne życie i żeby niczego nam nie brakowało.
Podniosłam wibrujący na stoliku telefon i odebrałam połączenie od Hannah.
– Halo – powiedziałam uśmiechając się, bo minęło kilka dni od naszej ostatniej rozmowy.
– No hej, jak się ma nasz maluszek?
– Hej. Świetnie, właśnie zasnął. Będę mogła zrobić na spokojnie projekt na wykład. Mam wrażenie, że ciągle brakuje mi czasu, a tak naprawdę mam go, aż za dużo.
– Przesadzasz. Powinnaś odpocząć.
– Wiesz, że nie mogę. Nie odpuszczę, nie teraz gdy nie wiem, co mnie czeka.
– Porozmawiaj z nim w końcu, nie możecie tak żyć. To twój mąż mimo wszystko.
– Od niemal roku żyjemy osobno, nasze małżeństwo to fikcja. Od początku powinnam była cię posłuchać i nie zgadzać się na ten ślub, ale czasu nie cofnę. – wzięłam głęboki oddech i oparłam się o oparcie kanapy.
– Jen porozmawiaj z nim. Teraz już nie chodzi tylko o ciebie, ale o Nata.
– Nawet jeśli bym chciała, to znowu wyszedł.
– Ale w końcu wróci. Proszę, zrób to, jeśli nie dla siebie to dla mnie.
– Dobra, spróbuję dzisiaj. A teraz zmieńmy temat. Co u ciebie?
– U mnie po staremu, ale Alice w końcu wyznała Clarkowi, że jej się podoba.
– Żartujesz?! I co John na to?
– Noo... czuje to samo. Uwierzysz? Zakochani są w sobie od lat i dopiero teraz się przyznali. Jeszcze tak szczęśliwej Al nie widziałam.
– Kurcze, nie wiarygodne, nic nie pokazywał, chociaż może po prostu byłam zbyt zajęta sobą...
– Ważne, że w końcu to się wyjaśniło. Tylko wiesz, trochę dziwnie widzieć ich razem. Muszę się przyzwyczaić do tego, że się całują i trzymają za ręce.
– To kiedy oni to sobie wyjaśnili? – zdałam sobie sprawę z tego, że większość naszych rozmów jest o mnie i moich sprawach niż o ich, co sprawiło, że mój humor się popsuł.
– A ze trzy dni temu, wybacz, że dopiero dzisiaj ci o tym mówię, ale sama wiesz, jak jest.
– Wiem. Później do niej zadzwonię, w sumie też dawno nie rozmawiałyśmy. Zaniedbuję was. Chciałabym mieszkać znowu w Nashville i mieć was na co dzień...
– Zawsze możesz tutaj wrócić
– No tak – westchnęłam – mogę. Tyle rzeczy mogę zrobić, a nawet powinnam. Zacząwszy od projektu...
– Oho, dobra, to bierz się do pracy i zdzwonimy się później. I nie zapomnij o Alice.
– Nie zapomnę, do usłyszenia – nie było to najmilsze pożegnanie, ale nie chciałam ciągnąć tematu, który jest dość problematyczny.
– Wycałuj Nathaniela od cioteczki. Papa – i się rozłączyła.
Odłożyłam telefon na stolik, wzięłam synka na ręce i przeszłam z nim do naszej sypialni. Położyłam go do łóżeczka i usiadłam przy biurku, spojrzałam na leżące kartki, przybory geometryczne, ołówki i odechciało mi się wszystkiego. Wzięłam kilka głębokich oddechów i próbowałam się uspokoić, wyciszyć i skupić na zadaniu, które mam zrobić. Wzięłam w końcu ołówek do ręki i zaczęłam swoją pracę.
Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła pani Seward, tak pochłonęła mnie praca nad projektem, że dopiero płacz dziecka wyciągnął mnie z odmętów skupienia.
– Zajmę się nim – powiedziała kobieta, wchodząc do pokoju, kiwnęłam głową, ciesząc się, że przyszła, chcę skończyć projekt, a zostało już niewiele – Chodź maluszku – podeszła do łóżeczka i wyciągnęła mojego synka – Jesteś głodny? A może pora zmienić pieluszkę? – z uśmiechem zabrała Nathaniela z pokoju, cały czas coś do niego mówiąc, próbowała go uspokoić.
Po kilku minutach przestał płakać, a ja wróciłam do przerwanego zadania.
Dwie godziny później skończyłam i od razu przeszłam do salonu, gdzie zastałam gosposię i dziecko.
– Dziękuję za pomoc. Nigdy bym nie skończyła tego zadania – usiadłam obok niej na łóżku i wzięłam od niej Nata.
– Nie ma za co, cieszę się, że mogę pomóc. Wszystko w porządku? – zapytała tak niespodziewanie, że nie wiedziałam co odpowiedzieć.
– Tak, chyba tak... Jestem tylko trochę zmęczona. Kiedyś wszystko szybko wchodziło mi do głowy, a dzisiaj muszę spędzić znacznie więcej czasu, aby coś zapamiętać, chwilami to frustrujące.
– Rozumiem, sama to przeżyłam, więc rozumiem.
– Nie miałam pojęcia
– Zaszłam w ciążę na drugim roku, postanowiłam kontynuować naukę, chociaż ojciec mojego syna początkowo nie chciał mi pomóc. Dopiero rok po narodzinach Sebastiana stwierdził, że chce z nami być. – kontynuowała opowieść, ale ja praktycznie nie słuchałam, w głowie słyszałam tylko imię, które wypowiedziała - Sebastian – Oświadczył mi się i zamieszkaliśmy razem, później wzięliśmy ślub, skończyłam studia i jakoś nam się wiodło, do czasu nieszczęśliwego wypadku. To już cztery lata od jego śmierci...
– Przykro mi – powiedziałam, słysząc ostatnie słowa – A co z pani synem?
– Jest dorosły, ma dwadzieścia pięć lat, mieszka razem z narzeczoną i pracuje w banku. I jest niemal idealną kopią swojego ojca – dostrzegłam, jak szybko ociera łzę.
– Rozumiem, że ciężko pani na niego patrzeć i nie wspominać... – teraz to mnie pojawiły się łzy w oczach, bo ciągle mam takie uczucie jak ona. Codziennie widzę w Jasonie jego syna i teraz jeszcze w Nathanielu.
– Owszem są takie chwile, ale cieszę się, z tego, co miałam i nadal mam, w końcu nic nie zwróci życia Lucasowi.
– To prawda – spojrzałam na synka, w jego niebieskie oczka i uśmiechnęłam się – Trzeba się cieszyć z tego, co mamy, z najmniejszych rzeczy – i nagle usłyszałyśmy dźwięk pikającego piekarnika.
– Przepraszam, przygotowałam kurczaka z warzywami. Na pewno jest pani głodna – wstała i uśmiechnęła się, na co odpowiedziałam szczerze
– I to jeszcze jak – włożyłam synka do bujanej kołyski i przeszłam do kuchni.
Kobieta nałożyła na talerz pysznie pachnącą potrawę i mi go podała.
– Proszę sobie też nałożyć – powiedziałam, chociaż wiedziałam, że może odmówić, nigdy ze mną nie jadła, ale do tej pory jej tego nie proponowałam – Nie lubię jeść sama – niepewnie nałożyła sobie porcję i usiadła obok mnie przy stole. – Smacznego – uśmiechnęłam się
– Dziękuję i wzajemnie – odwzajemniła uśmiech i zaczęłyśmy jeść.
Przeprowadziłyśmy krótką rozmowę, o wszystkim i niczym. Po raz pierwszy cieszę się, że mam z kim porozmawiać, tak po prostu. Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy, gosposia zajęła się sprzątaniem, a ja wróciłam do synka. Wróciliśmy do pokoju, maluszek zasnął, a ja przejrzałam notatki i sprawdziłam, czy wszystko mam zrobione.
Nadszedł wieczór, pani Eva wyszła i zostałam sama. Nathaniel nadal grzecznie spał i miałam nadzieję, że chociaż raz prześpi całą noc. Teraz zostało mi poczekać, aż Jason wróci do domu, muszę z nim porozmawiać i ustalić co będzie dalej.
W łazience wzięłam prysznic i przebrałam się w dwu częściową, szarą piżamę, z górą zapinaną na guziki. Położyłam się na łóżku i wzięłam z komody przy łóżku książkę „Jeździec miedziany – Paullina Simons" i otworzyłam na 446 stronie na fragmencie „- Tatiano! – krzyknął, czując, że granat znów jest odbezpieczony. – Co ty, do diabła bredzisz? Przecież kazałaś mi kłamać! Kłamać do samego końca! Już zapomniałaś? Już w listopadzie chciałem, żebyśmy powiedzieli jej prawdę. A ty? Nie! Kłam, Szura, kłam, kłam! Ożeń się z nią, ale obiecaj, że nie złamiesz jej serca! Pamiętasz?"
I przypomniałam sobie moją i Sebastiana obietnicę... „Jeśli kiedykolwiek mnie okłamiesz, odejdę... Bez tłumaczenia, bez błagania i przepraszania.. Po prostu to będzie koniec..." Tylko że ja go nie okłamałam, ja tylko nie wyznałam prawy, bo chciałam, żeby to zrobiła moja durna siostra... Powinnam była mu powiedzieć od razu po rozmowie z nią. Teraz byłabym po rozwodzie i z nim... Jestem taka głupia, co ja najlepszego zrobiłam... Może uda się to jeszcze jakoś naprawić? Przecież musi w końcu mnie wysłuchać.
Odłożyłam książkę i wstałam, przeszłam do salonu, gdzie na stole, nadal leżał mój telefon. Wybrałam numer hotelu i czekałam na sygnał.
– Dobry wieczór. O'Connell Grand Hotel, w czym mogę pomóc?
– Dobry wieczór czy mogę prosić o przełączenie do pana O'Connell'a? Z tej strony – zawahałam się przez moment i skłamałam – Alice Sharp, jestem jego znajomą, nie mogę dodzwonić się na komórkę.
– Pan O'Connell prosił, aby z nikim dzisiaj go nie łączyć.
– Bardzo panią proszę, chodzi o pilną sprawę. Gdyby mi nie zależało, nie dzwoniłabym.
– Proszę poczekać
– Dobrze – i połączenie zostało zawieszone, z niecierpliwością czekałam, aż będę mogła porozmawiać z Sebastianem.
– Jest tam pani? – zapytała recepcjonistka.
– Tak
– Przełączam panią. Do widzenia
– Dziękuję. Do widzenia. – odetchnęłam głęboko, moje dłonie zaczęły się pocić. W gardle urosła gula, utrudniająca przełykanie śliny. Dobra, nie ma odwrotu.
– Hallo? Alice? Co się stało, że dzwonisz? I czemu nie na komórkę? Dawno nie rozmawialiśmy – słysząc jego zaniepokojony głos, chciałam się rozpłakać, ale nie byłam w stanie. Po prostu powiedziałam na jednym tchu
– Nie jestem Alice, nie rozłączaj się, proszę, chcę tylko porozmawiać – w słuchawce po drugiej stronie nastała cisza, ale połączenie nie zostało przerwane. Odczekałam chwilę i dodałam – Wiem, że nie chcesz, ale proszę, wysłuchaj mnie...
– Jen – boże... słysząc swoje imię z jego ust, niemal dostałam zawału. Serce zaraz wyskoczy mi z piersi – Mów czego chcesz – wzięłam kolejny głęboki oddech i powoli zaczęłam mówić.
– Przepraszam. Powinnam była ci powiedzieć prawdę, tuż po rozmowie z Anną, kiedy wyznała mi, że Laura jest córką Bena, miała powiedzieć ci prawdę, ale zamiast tego skłamała... Proszę, wybacz mi, proszę...
– Jen – znów mam palpitacje serca – To nic nie zmienia. Jesteś z moim ojcem i niech tak zostanie. Macie dziecko, zapomnij o mnie. Tak jak ja zapomniałem o tobie – chciałam się sprzeciwić, ale nie zdążyłam, bo zakończył połączenie...
– Ale to twój syn... – szepnęłam, osuwając się na kanapę, do oczu napłynęły mi łzy, nie powstrzymywałam ich, nie mogłam, nie po usłyszeniu tak okropnych słów. Nie wierzę w to, nie zapomniał, nie mógł.. Przecież mnie kocha.. Kocha tak jak ja jego...
– Jen? – nie usłyszałam, jak Jo wrócił, podszedł do mnie i usiadł obok – Co się stało? – zmartwił się, nie mogę mu powiedzieć o rozmowie z nim... Powiem mu prawdę o nas, musimy ustalić, co z nami dalej będzie.
– Mam dość... – zaszlochałam – Dłużej tego nie zniosę... Nie rozmawiasz ze mną, nie zajmujesz się Nathanielem... Wiem, że źle zrobiłam, ale nie karz mnie dłużej... Jeśli chcesz, to się rozwiedźmy, nie chcę twoich pieniędzy. Po prostu niech to się w końcu skończy... – i rozpłakałam się na nowo. Przez chwilę Jo nic nie zrobił, aż nagle tak po prostu mnie przytulił.
– Kocham cię Jen, kocham twojego syna, a mojego wnuka... Myślałem, że jesteś ze mną szczęśliwa, ale ty kochasz Sebastiana, zawsze tak było i będzie. Nie wiem co dalej, bo wiem, że myślisz o nim, a Nate ci o nim będzie już zawsze przypominał. Decyzja należy do Ciebie Jen. Tylko od ciebie zależy, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Musisz, w końcu podjąć decyzję.
Podjąć decyzję, boże jak mam to zrobić? Mam z nim być dalej, jako mąż i żona? Czy potrafię? jednak skoro Sebastian mnie nie chce... Co mam do stracenia? Jason przynajmniej zapewni Nathanielowi sensowną przyszłość, a sama co mogę mu dać? Okej, przynajmniej dopóki nie skończę studiów i nie znajdę pracy, później będę się martwić. Dobra, raz się żyje...
– Nie rozwodź się ze mną – szepnęła i spojrzałam mu w oczy – I ty mnie nie zostawiaj... – mówiąc to, dostrzegłam smutek w jego oczach, nie powinnam była tego mówić.
– Idź spać, rano porozmawiamy. – wstał i ruszył do swojego pokoju.
– Śpij ze mną... Proszę... – powiedziałam, wstając z kanapy – Tak po prostu...
– Idź do pokoju – kiwnęłam tylko głową, kompletnie nie wiedząc, czy przyjdzie.
Sprawdziłam, czy synek śpi i sama położyłam się na łóżku, przykryłam kołdrą i zamknęłam oczy.
Przyszedł. Położył się obok mnie, pachnący żelem pod prysznic. Przytuliłam się do niego i nie wiedziałam co myśleć ani co czuć. Mam mętlik w głowie, chciałabym, żeby to Ian był tu ze mną, ale najwyraźniej, nie zawsze ma się to, czego się chce... Powinnam się cieszyć z tego, co mam... A mam cholernie wyrozumiałego męża, który mnie kocha i mimo moich katastrofalnych decyzji i błędów, nadal jest ze mną.
– Dobranoc – szepnęłam i mocniej się do niego przytuliłam.
– Dobranoc – odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
Zasnęłam, czując się bezpiecznie w jego ramionach, a jednocześnie nie zbyt komfortowo, bo znowu nie wyznałam mu prawdy, że rozmawiałam z Sebastianem...
– Jo... – muszę mu o tym powiedzieć, najwyżej mnie znienawidzi... zaświeciłam nocną lampkę i spojrzałam na niego, a następnie na swoje dłonie.
– Tak? – mruknął, najwyraźniej chciał po prostu pójść już spać.
– Rozmawiałam z nim... Nim wróciłeś... – podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie rozczarowanym spojrzeniem. – Chciałam spróbować z nim porozmawiać, wyjaśnić.. Powiedzieć o Nathanielu... ale on powiedział, że zapomniał o mnie... Nie chcę cię więcej okłamywać, chcę, żebyś wiedział od razu, ode mnie, a nie od niego...
– W porządku. Dobranoc – położył się i zamknął oczy.
Postanowiłam nic więcej nie mówić. Zgasiłam lampkę, zamknęłam oczy i tak przeleżałam pół nocy, aż w końcu zasnęłam. Przebudził mnie płacz dziecka, ale usłyszałam głos Jo, mówiący, że się nim zajmie...

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz