Rozdział XII

206 5 13
                                    

      Obudziłem się w tej samej pozycji, w której zasnąłem z przytuloną do mnie Jennie. Powoli i jak najciszej wstałem z łóżka, ubrałem się i wyszedłem z mieszkania. Wstąpiłem do najbliższego sklepu, kupiłem kilka składników na śniadanie, a przede wszystkim dwie paczki gumek, tak na wszelki wypadek. Trochę zdenerwowany wróciłem do mieszkania, mając nadzieję, że Jen się nie obudziła i nie pomyślała, że zwiałem, ale na szczęście jeszcze spała.
Przygotowałem nam śniadanie i zaniosłem do łóżka, położyłem na szafce przy łóżku i położyłem się obok dziewczyny.
— Śpisz kochanie? — szepnąłem kiedy delikatnie się przeciągnęła.
— Hmm już nie — odpowiedziała mając dalej zamknięte oczy.
— Zrobiłem śniadanie — pocałowałem ją najpierw w czoło, a potem w słodkie usta, na co przyciągnęła mnie do siebie i pogłębiła pocałunek.
— Jesteś kochany — odsunęła się, otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
— Oj tam — wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po tackę z jedzeniem — Smacznego
— Hmm dziękuję i wzajemnie — sięgnęła po bułeczkę z białym serem i rzodkiewką — ej ale ja nie miałam bułek i rzodkiewki — spojrzała na mnie i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jestem ubrany.
— Byłem w sklepie kiedy spałaś — uśmiechnąłem się i upiłem łyk pomarańczowego soku.
— Chciało ci się? — również się napiła — Coś jeszcze kupiłeś? — zapytała patrząc mi prosto w oczy, zagryzając delikatnie wargę.
— Nie — skłamałem.
— Och, okey rozumiem — wzruszyła ramionami i ugryzła kawałek bułki.
— A co miałem kupić? — zapytałem ciekaw czy mi wprost powie.
— Emm.. — zaczerwieniła się — Nie wiem..
— Hahaha — zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni spodni gumki — O tym pomyślałaś?
— Jesteś okropny — zaczerwieniła się jeszcze bardziej, a po chwili dodała ciszej — Tak..
— Hmm powinnaś się zdecydować, albo jestem kochany, albo okropny.
— Jesteś i taki i taki, chociaż bardziej okropny — uśmiechnęła się, wzruszyła ramionami i ugryzła kęs bułki.
— Hmm okey, skoro jestem taki okropny to sobie idę — zrobiłem się poważny, wstałem i chcąc zrobić jej na złość dodałem — Dzięki za miłą noc, na razie — Z trudem przełknęła kęs i odłożyła tackę na szafkę i bardzo szybko wstała z łóżka, nie przejmując się swoją nagością, a ja nawet nie zdążyłem dotrzeć do drzwi
— Gdzie ty idziesz? Przecież żartowałam.. — powiedziała obejmując mnie za szyję i patrząc mi w oczy.
— A ja nie, idę — cofnąłem się krok w tył, ale ona nadal mnie obejmowała
— Sebastianie... Nie żartuj.. Nie zostawiaj mnie... — uśmiechnąłem się, objąłem ją w pasie i szepnąłem do ucha
— Okey.. przekonałaś mnie — zsunąłem ręce na jej pośladki i mocno ścisnąłem, na co pisnęła. — Poważnie myślałaś, że sobie pójdę?
— Nie, bo aż tak okropny nie jesteś — z uśmiechem pocałowała mnie, na co chętnie odpowiedziałem tym samym, podniosłem ją i położyłem na łóżku, ściągnąłem koszulkę i nachyliłem się nad dziewczyną.
— Ty jesteś okropna, nawet śniadania nie pozwalasz mi zjeść, tylko rozpraszasz.
— Wcale nie, możesz na spokojnie zjeść — pokazała mi język, na co pokręciłem głową.
— Okey — usiedliśmy obok siebie, przykryłem nas kołdrą i wziąłem tacę — To smacznego.
— Smacznego — i zajęliśmy się jedzeniem.

...

Po śniadaniu posprzątałem i chciałem wrócić do łóżka zająć się Jen, ale zadzwonił mój telefon.
— Hallo? — odebrałem nawet nie patrząc kto dzwoni.
— Już jesteś trupem — usłyszałem warknięcie Deana.
— Stary co jest? — zapytałem przełykając z trudem ślinę.
— Dałem ci idealny towar, a ty coś odpierdolił? 3 osoby zdechły, teraz twoja kolej
— Nic nie zrobiłem, stary wiesz, że nigdy bym nie śmiał
— Kurwa... — nastała chwila ciszy — Masz być u mnie za godzinę i chuj mnie obchodzi jak to zrobisz
— Jasne... — i się rozłączył, jednocześnie dając mi małą nadzieję, że jednak nic mi nie zrobi.
Wszedłem do pokoju i zastałem Jen leżącą na brzuchu, z kołdrą zasłaniającą tylko pupę.
— Kochanie... — zacząłem niepewnie, przez co od razu na mnie spojrzała.
— Tak? — zmarszczyła brwi — Co się stało?
— Muszę wyjść coś załatwić, ale niedługo wrócę — przynajmniej mam taką nadzieję.
— No dobrze — spojrzała na mnie i uśmiech zszedł z jej słodkich ust.
— Uśmiechnij się, niedługo wrócę — ubrałem koszulkę, pocałowałem dziewczynę w usta i zabierając swoje rzeczy wyszedłem z jej mieszkania.
      Do Deana dotarłem w czterdzieści pięć minut, łamiąc wszystkie przepisy drogowe, ale teraz nic oprócz mojego życia się nie liczy, ze względu na Jen. Muszę przekonać Deana, że nie mam nic wspólnego z felernymi dragami i jakoś znaleźć winnego.
Jakie było moje zdziwienie kiedy wchodząc do dziupli, ujrzałem naćpanego Toma, który spojrzał na mnie z pogardą w oczach.
— Jesteś — warknął boss, gasząc w złotej popielniczce jointa. — A teraz mów, dlaczego zjebałeś mój towar.
— Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz. Znasz mnie od lat, wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił. Ktoś inny musiał mnie w to wkopać, tak jak wtedy, kiedy podali mi dragi i nasłali psiarnie. Ponad rok miałem wyjęty z życia. Jaki miałbym pożytek dodawać jakiś syf do koksu?
— Może to ty chcesz mnie psiarni wydać? — i nagle obok mnie znaleźli się dwaj napakowani faceci i chwycili mnie za ramiona i przytrzymali — Wiesz, że nikomu nie odpuszczam, jeśli z dragami jest coś nie halo — kątem oka dostrzegłem jak Tom, uśmiecha się perfidnie pod nosem, jakby cieszyła go ta sytuacja i nagle na myśl przyszła mi myśl, ale tak absurdalna, że nie chciałem w nią wierzyć, ale co jeśli to wszystko wina Toma? Przecież zawsze był ze mną, wiedział o wszystkim i zawsze się wkurzał, że to ja jestem w centrum uwagi. Nie, to nie możliwe, żeby mój najlepszy kumpel zrobił mi takie świństwo...
— Dean, pozwól mi udowodnić, że to nie ja.. — ale nie słuchał mnie, odwrócił się do mnie plecami, jeden dryblas mnie puścił, ale nim zdążyłem zareagować dostałem mocny cios w brzuch, a tuż po chwili następny i jeszcze jeden w żebra, a kiedy myślałem, że już koniec dostałem z pięści w twarz. W końcu obaj mnie puścili, opadłem trzymając się za brzuch na ziemię, otarłem zakrwawione usta i spojrzałem najpierw na Deana, a następnie na Toma, który dalej się uśmiechał.
— Masz kurwa tydzień. Potem kulka w łeb, a teraz wypierdalaj, bo zabrudzisz mi podłogę.
Nieporadnie wstałem, garbiąc się i ciężko oddychając, ruszyłem bardzo powoli do samochodu, cały czas trzymając się za brzuch. Wsiadłem z trudem do pojazdu, chusteczkami wytarłem twarz i próbowałem wciąć głęboki oddech, ale zabolały mnie żebra. Uruchomiłem silnik i chciałem odjechać, ale zadzwonił mój telefon.
— Halo? — powiedziałem z trudem.
— Cześć, możesz rozmawiać? — to Annie, jeszcze jej mi teraz brakowało.
— Hej, nie bardzo. Coś się stało?
— Nie.. Przyjedziesz do mnie dzisiaj? — powiedziała jakby zdenerwowana, ale może tylko mi się wydaje przez przeszywający ból brzucha, żeber i twarzy.
— Annie nie dam rady, przepraszam cię. Porozmawiamy jutro, dobrze? — chciałem się rozłączyć i jakoś wrócić do Jennie, położyć się i nie ruszać.
— Jesteś z Jen? — to pytanie mnie zaskoczyło.
— Nie, dlaczego miałbym z nią być? — zacisnąłem dłonie w pięści i stłumiłem jęk bólu.
— Mama powiedziała, że ją odwiozłeś.. Nic nie powiedziałeś, nie odzywałeś się całą noc i się martwiłam.
— Tak odwiozłem, a potem spędziłem noc w hotelu ojca. Muszę kończyć..
— Sebastian..
— Muszę kończyć. Pa...
Rozłączyłem się i głośno przekląłem. Trzymając się prawie cały czas za brzuch ruszyłem w drogę powrotną, chociaż wiedziałem, że Jen się nie ucieszy na mój widok, to jedyna osoba, do której mogę się udać.
Droga powrotna zajęła mi dwa razy więcej czasu niż dojazd do dziupli. Zaparkowałem samochód na parkingu, jak najbliżej klaki schodowej i powoli się do niej doczłapałem. W windzie oparłem się o ścianę i próbowałem się wyprostować i spokojnie oddychać, ale się nie bardzo udało. Na piątym piętrze zapukałem do drzwi, a kiedy dziewczyna je otworzyła niemal krzyknęła, zasłaniając usta.
— Sebastianie! Co ci się stało? — złapała mnie bo prawie upadłem, na co syknąłem, bo zabolało niemiłosiernie — Przepraszam.. — dodała ciszej zamykając drzwi jedną ręką.
— To nic... Po prostu muszę usiąść... — wymamrotałem ledwo stojąc na nogach.
— Boże... Chodź... — pomagając mi, doszliśmy do sypialni, która wydawała się być cholernie daleko.
Jeszcze wolniej niż szliśmy, położyłem się na boku i cały czas trzymałem za brzuch.
— Może wezwę lekarza?
— Nie — warknąłem, nie chcąc żeby ktokolwiek się dowiedział o moim pobiciu — Żadnego lekarza, to nic takiego...
— Ian zwariowałeś? — ściągnęła mi buty i powyciągała rzeczy z kieszeni spodni — Kto ci to zrobił?
— Nie ważne.. — zaczęło robić mi się ciemno przed oczami
— Jak to nie ważne? Przecież ty ledwo na nogach stałeś. Powinniśmy to zgłosić
— Zgłośmy.. Ale wtedy mnie zamkną... — i nagle nastała ciemność.

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz