Rozdział XX

156 5 4
                                    

- Kurwa! - przeklnąłem na widok zdjęcia i artykułu w internecie.
- Wszystko w porządku? - zapytała Anna siedząc na łóżku.
- Sama zobacz - pokazałem jej telefon i patrzyłem na jej reakcję.
- Kurde... - oddała mi telefon i wyszła z pokoju. Jednak po chwili wróciła ze szklanką wody - Pokaż mi to jeszcze raz - i tak zrobiłem.
Patrzyliśmy na zdjęcie uśmiechniętej Jennie i mojego ojca, który klęczał przed nią z pierścionkiem.
- Wygląda na to, że świetnie radzi sobie z zaistniałą sytuacją - powiedziała z dziwnym uśmieszkiem.
- Ty się z tego cieszysz? Poważnie? Wiesz co to znaczy? Jeśli ona zostanie jego żoną to jednocześnie zostanie moją macochą... Nie pozwolę na to...
- Chyba o czymś zapominasz kochanie. Skoro zgodziła się wyjść za niego to znaczy, że tego chce, a nie że musi. Ty powinieneś zrobić to samo i oświadczyć się mi.
- Ale ona go nie kocha... Tak jak ja nie kocham ciebie
- Hm może tu nie chodzi o miłość tylko o to, żeby było dobrze? A najwyraźniej widząc jej zadowoloną twarz, mogę stwierdzić, że jest jej dobrze.
- To chyba nie znasz swojej siostry. Jesteś beznadziejna. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
Udałem się do hotelu, do apartamentu ojca. Teraz mogłem tu przebywać ile chciałem i z tej możliwości korzystam. Tylko do tej pory nie zaglądałem do sypialni, omijałem to pomieszczenie i spałem na kanapie w salonie. Jednak teraz w końcu wszedłem do sypialni. Łóżko idealnie zaścielone stało na środku pokoju, a tuż obok były dwie pary drzwi, jedne do łazienki, a drugie do garderoby. Wszedłem do drugiego pomieszczenia i ujrzałem ubrania ojca jak i jej... Serce zabiło mi mocniej i uderzyłem pięścią w najbliższą ścianę.
- To jakiś jebany żart - krzyknąłem głośno, a potem wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer telefonu ojca.
Odebrał po kilku sygnałach
- Hallo - rzucił jak zwykle obojętnym tonem
- Gratuluję - powiedziałem przez zaciśnięte zęby - Szkoda tylko, że nie powiedziałeś wcześniej.
- Hm a pamiętasz, że ty też długi czas nie powiedziałeś mi o ciąży Ann? - zaśmiał się - Chcesz czegoś konkretnego?
- Tak. Dlaczego mi to robisz?
- Niby co?
- Odbierasz mi najważniejszą osobę w życiu...
- O nie mój drogi. Sam to zjebałeś więc miej pretensje tylko do siebie, z resztą do niczego jej nie zmuszam, sama robi co chce. Może weź z niej przykład i zajmij się sobą.
- Masz rację. Rozumiem, że nie macie przed sobą żadnych tajemnic? Powiedziała ci o naszej rozmowie?
- Owszem powiedziała
- O tym co było później też?
- Co masz na myśli? - zapytał i zamilknął, a ja poczułem się lepiej. Skoro mu nie powiedziała, to może wcale tak dobrze między nimi nie jest, ale pieprzyć to
- Nie powiedziała ci jak chciała żebym ją zerżnął przy waszym nowym czerwonym Audi? I z przyjemnością to zrobiłem - uśmiech wkradł się na moje usta i usłyszałem jak nabiera głośno powietrza.
- Dlaczego mam ci wierzyć?
- Hm może ją zapytaj jak było? Miłego wieczoru - i nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłem się, mając nadzieję, że dzięki temu się rozstaną.
Pierwszy raz ze spokojem położyłem się na łóżku i powoli zasnąłem.

...

- Zadam ci tylko jedno pytanie - powiedział Jason wracając z tarasu po rozmowie z kimś.
- Słucham - uśmiechnęłam się, jednak po chwili zrozumiałam, że coś usłyszał i nie jest zadowolony.
- Czy ty - zamknął oczy, wziął głęboki oddech i zapytał - Pieprzyłaś się z Sebastianem przed naszym wyjazdem? - nie otwierał oczu, a ja kompletnie nie wiem co powiedzieć... Skąd on o tym wie? Chyba nie... O boże... - Rozumiem, że brak odpowiedzi jest równoznaczne z jednym.
- Jo to nie tak...
- Więc jak? - spojrzał na mnie z obojętnością
- To wszystko jego wina, pocałował mnie budząc moje uczucia do życia... Wiesz, że nie chce tego czuć, nie teraz kiedy będzie miał dziecko z moją siostrą... Przecież wiesz...
- Wiem i za razem nie wiem. Z resztą ty chyba nie wiesz co ja czuję. Prawda? Myślisz, że to zabawa?
- A nie?
- Nie Jen. Dla mnie nie jest. Zastanów się przez moment. Czy gdyby to była zabawa oświadczył bym ci się? - spojrzałam na niego nie wierząc w to co mówi - Kocham cię
- Jasonie... - pokręciłam głową nie wierząc, przecież to nie możliwe.. on nie może... Ja przecież... Nie, nie, nie nie....
- Masz teraz ostatnią szansę. Albo jesteś ze mną, albo to koniec, w tę albo we wtę. Za stary jestem na gierki. Decyduj Jennie
Stałam jak słup nie wiedząc co robić i co myśleć. On mnie kocha... A ja nie wiem co czuję, co myślę i czego chcę... Ale muszę podjąć decyzję, teraz... Z Sebastianem i tak nigdy nie będę, więc może to moja szansa? Tylko czy będę szczęśliwa? Trudno...
- Jestem z tobą - powiedziałam i dostrzegłam cień ulgi na jego twarzy.
- Chodź - wziął mnie za rękę i pociągnął do łóżka.
Zdjął ze mnie ubrania i zaczął delikatnie całować. Odwzajemniłam pocałunki i również jego rozebrałam.
Tylko tym razem wcale się nie spieszył był delikatny, czuły, a jednocześnie jak zawsze stanowczy i pewny siebie. Podobała mi się ta zmiana.
- Mam nadzieję, ze kiedyś też mnie pokochasz - wyszeptał leżąc między moimi nogami, zaczął powoli we mnie wchodzić jednocześnie całując mnie po szyi. Nie powstrzymałam jęknięcia i wbiłam paznokcie w jego plecy. Myślałam, że przyśpieszy, że znów weźmie mnie mocno, ale nie. Doprowadzał mnie na skraj przepaści delikatnymi ruchami bioder, co jakiś czas drażnił moje nabrzmiałe sutki językiem.
Miałam już dość, chciałam przeżyć już orgazm, więc zaczęłam poruszać szybciej biodrami, dając mu znak, żeby przyspieszył, ale on nie przestawał.
- Spokojnie mała - spojrzał mi w oczy - Czy nie tego chciałaś? - uniosłam zaskoczona brew zastanawiając się o czym mówi - Chciałaś się kochać, a nie pieprzyć, prawda?
- O boże... - jęknęłam zdając sobie z tego sprawę, ma rację... To nie było takie jak zwykle, było bardziej intymne, spokojniejsze, a jednocześnie bardzo podniecające. - ale dlaczego?
- Bo na to zasługujesz - uśmiechnął się i znów nasze usta się połączyły w namiętnym pocałunku
- Hmmm - jęknęłam przeciągle kiedy odrobinę przyspieszył ruchy.
Długo nie musiałam myśleć czy to jeszcze potrwa bo po chwili nasze ciała zalała fala przyjemności.
Leżeliśmy przytuleni do siebie, okryci kocem, beztroscy i zadowoleni. Zaczęłam myśleć, że może faktycznie podjęłam dobrą decyzję, może powinnam spędzić z nim resztę życia, a przynajmniej tyle ile to możliwe, w końcu różnie bywa.
- Rozmawiałaś z rodzicami? - zapytał od niechcenia bawiąc się kosmykiem moich włosów
- Nie. Boję się ich reakcji, wiesz nie bardzo cię lubią - wzruszyłam ramionami
- Jeśli chcesz, to możemy wrócić i do nich pojechać, wszystko wyjaśnić
- Nie. Porozmawiam z nimi przez telefon, nie zamierzam tam wracać, przez najbliższe półtora roku
- Jesteś uparta, ale to dobrze. Ważne, żebyś wiedziała czego chcesz
- Wiem czego chcę. Chcę skończyć szkołę, pójść na studia i zostać najlepszym architektem na świecie, a w międzyczasie chcę zostać twoją żoną - spojrzałam mu w oczy mówiąc to ostatnie, na co uśmiechnął się
- Więc musimy zrobić wszystko żeby to się udało. Zaczynając od ślubu
- Haha na pewno nie. Pozwolisz, że dokończę ten rok szkolny, lepiej się poznamy i dopiero w tedy zadecydujemy kiedy weźmiemy ślub
- O nie mała, ślub weźmiemy w twoje urodziny
- Po co mamy się tak spieszyć? - zmarszczyłam brwi i zagryzłam wargę
- Bo jestem już stary haha - zaśmiał się, po czym przytulił mnie mocniej - Żartuję, weźmiemy ślub kiedy będziesz ty chciała, dobrze?
- Dobrze - od razu poczułam się rozluźniona, w końcu nie zmusza mnie do niczego, za co jestem mu wdzięczna.
Rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu
- To twój - powiedział sięgając po swój, leżący na szafeczce
- Boże.. - wstałam i bez wstydu, naga podeszłam do komody przy drzwiach, gdzie leżał mój telefon - Hallo - powiedziałam odbierając połączenie od mojego taty
- Dobrze się bawisz? - rzucił oschle - Teraz w taki sposób będziemy się dowiadywali co u ciebie?
- To nie tak... Chciałam wam powiedzieć, ale ktoś zdążył to zrobić przede mną
- Trzeba było to zrobić tuż po, bo zdjęcia ukazały się dopiero dzisiaj rano.
- Jeju tato, stało się i trudno..
- Trudno? Skoro tak. W takim razie baw się dobrze, mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz. Pa
- Tato... - chciałam coś powiedzieć, ale rozłączył się - Szlag... - mruknęłam wracając do łóżka
- Nie przejmuj się - przytuliłam się do niego
- Łatwo powiedzieć. Wiesz, odcięłam się od własnej siostry, teraz to samo robię z rodzicami, nie tego chciałam... - zrobiło mi się przykro, ale nie zamierzałam więcej płakać.
- Na twoim miejscu zrobiłbym dokładnie to samo, też nie wiedziałbym jak rozmawiać z siostrą. Może któregoś dnia to się zmieni i normalnie porozmawiacie
- Chciałabym, w końcu to moja siostra. Póki co nie mówmy o niej, w końcu jesteśmy w pięknym miejscu, może wyjdziemy na spacer?
- Jutro, teraz chodźmy spać
- Oj no chodźmy, no chyba że faktycznie jesteś już tak stary, że ci się nie chce
- Nie bierz mnie pod włos - uśmiechnął się, po czym wstał - Niech będzie, chodźmy
Szczęśliwi, ubrani w luźne, jednak w miarę eleganckie ciuchy, szliśmy trzymając się za ręce, uliczkami Paryża. Czułam się bardzo komfortowo, nie zwracałam uwagi na nikogo, co było błędem
- Wracamy - powiedział nagle i pociągnął mnie w stronę hotelu.
- Co się stało? - zapytałam zaskoczona
- Znowu zrobili nam zdjęcia, już mam dość. Ja rozumiem zainteresowanie moją osobą, ale bez przesady, aż tak być nie powinno
- To przez to że jesteś właścicielem tych dwóch hoteli?
- Dwóch? - zaśmiał się - Kochanie, mam ich dziesięć, tutaj są dwa.
- Ja.. jak to? - nie miałam pojęcia o tym, teraz wcale się nie dziwię, że łażą za nami. Mogłam domyślić się, że tak jest, w końcu widać, że ma dużo kasy, ale co mnie obchodzą jego pieniądze, jest miło i tyle.
- Normalnie, w każdym jestem tak często jak to potrzebne, mam na szczęście świetnych ludzi, którzy się wszystkim zajmują. Więc nie muszę się niczym martwić
- Własną ochronę też masz? - zapytałam prychając pod nosem, bo wcale to mi się nie podoba, wolałabym żeby był przeciętnym, no dobrze zarabiającym mężczyzną, bez problemów z paparazzi.
- Oczywiście. Za nami idzie dwóch facetów w odpowiedniej odległości. Wolę nie ryzykować
- A co z Sebastianem? Też ma ochronę? - zapytałam trochę zaniepokojona, bo przecież jeśli ktoś za nim chodził to dlaczego poszedł do więzienia.. prawda powinna była wyjść na jaw od razu...
- Tak, zwłaszcza teraz kiedy zaczął się zajmować hotelem w Nashville. To mój syn i nie pozwolę, żeby coś mu się stało, chociaż nie mamy świetnej relacji to nie pozwolę żeby coś się wydarzyło.
- Ale... Ale nie chciałeś mu pomóc kiedy był w więzieniu, dlaczego?
- W tedy nikt za nim nie chodził, dałem mu możliwość żeby miał normalne życie, ale teraz tego błędu nie popełnię. Teraz ty, on i nawet twoja siostra jesteście bezpieczni.
- Ale...
- Dość. Koniec tematu. Jeśli ci to nie odpowiada, wróć do domu
- Jo.. - zaczęłam, ale weszliśmy do budynku i stanęliśmy przed windą - Okey... Zostaję - dodałam cicho.
      W pokoju każdy zajął się sobą. On pracą, ja szkołą. Mimo wszystko chciałam dokończyć rok szkolny bez większych problemów.

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz