Rozdział VIII cz. II

37 2 0
                                    

Pov. Sebastian

      Kur.a! To naprawdę się dzieje? Czy jednak śnię? Nie, to na pewno nie jest sen, odsunąłem się od dziewczyny i spojrzałem w jej piwne oczy. Nadal jest tak samo piękna jak 5 lat temu, jej ciało się zmieniło, nawet jest lepiej niż wówczas. Znowu złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku i wsunąłem rękę między jej uda, delikatnie zaskoczyła mnie brakiem bielizny, a jednocześnie bardzo ułatwiła mi zadanie. Delikatnie dotykałem jej czułego miejsca, kiedy głośno jęknęła rozpiąłem spodnie, wyjąłem twardego penisa i mocno w nią wszedłem. Kolejny jej jęk stłumiłem pocałunkiem. To nie było delikatne, ani czułe, było szybkie i chaotyczne, ale zajebiście przyjemne.
Dopiero po fakcie, kiedy leżeliśmy na piasku przytuleni do siebie, zdałem sobie sprawę, że nie użyłem gumki, byłem tak pochłonięty nią, jej delikatnym ciałem, zapachem, że zapomniałem o najważniejszej rzeczy.
- Coś nie tak? - zapytała, ale nie spojrzała na mnie.
- Sam nie wiem. Mam nadzieję, że wszystko okey - wziąłem głęboki oddech.
- Musimy porozmawiać... - szepnęła i wtuliła się we mnie mocniej.
- Powinniśmy - nie chciałem jeszcze wstawać, nie chciałem wypuszczać jej z objęć, ale miała rację, musimy porozmawiać.
- Ian... - usiadła obok mnie i spojrzała mi w oczy, cholera, uwielbiam jak tak do mnie mówi - Nie będę przepraszać, bo to bez sensu. Po prostu stało się.. Wiem, że masz żonę...
- Ty masz męża... - przerwałem jej, ale podkręciła głową i powiedziała
- Już nie. Rozwiedliśmy się kilka dni temu, ale nie o to chodzi. Jest jedna rzecz o której nie wiesz...
- Jak to? Przecież macie syna, myślałem, że jesteście szczęśliwi... - zaskoczyła mnie tym co powiedziała, byłem pewien, że będą razem na zawsze... Z resztą teraz sam nie wiem co zrobić z własnym małżeństwem...
- Małżeństwo z Jo było pomyłką od samego początku, ale byłam taka zła, przez sprawę z Ann..
- Było minęło.. to co teraz planujesz zrobić ?
- Ian... Nie wiem jak mam ci to powiedzieć... - w jej oczach pojawiły się łzy...
- Najlepiej w prost?
- Okey. Pamiętasz jak w dniu mojego ślubu kochaliśmy się? Wtedy miałam dni płodne, a my... No wiadomo, nie użyliśmy gumek...
- Czekaj ... - to co chciała mi powiedzieć nie mogło być prawdą, nie chce tego usłyszeć...
- Nathaniel jest twoim synem - kurde... - wstrzymałem oddech, zamknąłem oczy i chciałem zapomnieć o tym co usłyszałem.
- Jenna... To nie możliwe... Przecież powiedziałaś, że to jego dziecko.. przecież do cholery pytałem - zerwałem się na równe nogi, wyjąłem fajki z kieszeni i szybko zapaliłem - Kurwa!
- Myślisz, że było mi łatwo? Ty byłeś mężem Ann.. ona oszukała nas wszystkich a ty jeszcze jej uwierzyłeś zamiast mi.. Setki razy chciałam ci o tym powiedzieć, ale nie chciałeś nawet ze mną rozmawiać.. Jo wie od samego początku.. nie rozwiódł się ze mną wcześniej, bo myślał że go pokocham, ale nie potrafiłam.. bo od dawna kocham tylko jednego mężczyznę... - spojrzała mi w oczy  mówiąc to i zdałem sobie sprawę, że mimo wszystko ja również nadal ją kocham.
- Mój boże... - dopiero teraz, po chwili zastanowienia, dotarło do mnie, że kocham ją i w dodatku mam syna. Tylko co ja mam powiedzieć żonie? - Jennie, ja nie wiem co mam powiedzieć, pierwszy raz od dawna nie wiem co mam powiedzieć. Miałem tak ułożone życie. Hotel, żonę, plany na przyszłość, a teraz nic nie wiem.
- Nie oczekuję, że zostawisz żonę i będziesz z nami... zwyczajnie chciałam, żebyś znał prawdę. Jutro z Nathanielem wracam do Alloville, mam dość życia w kłamstwie, chcę żyć jak kiedyś i być szczęśliwa, a przede wszystkim żeby mój syn był. Z resztą tacie przyda się pomóc przy koniach, zwłaszcza teraz kiedy został sam.
- Ja poważnie nie wiem co robić, potrzebuję trochę czasu. I bardzo mi przykro z powodu mamy.
- Cieszę się, że w końcu wyrzuciłam to z siebie, nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Nie oczekuję niczego, ale oczywiście jeśli będziesz chciał mieć kontakt z synem, to nie będę miała nic przeciwko.
- Na razie muszę wszystko sobie poukładać i chyba czeka mnie rozmowa z Vi.
- Zrób jak uważasz, ja wtrącać się już nie będę... Już i tak bardzo namieszałam w twoim życiu.
- To prawda, trochę namieszałaś, ale to nie zmienia faktu, że moje uczucia do ciebie są takie same jak kiedyś... - powiedziałem to, może nie wprost, ale jednak.
- Muszę iść - powiedziała ocierając łzę z policzka.
- Wcale nie musisz... Oboje nie musimy.. - usiadłem obok niej i teraz ja pierwszy ją pocałowałem.
      Tym razem kochaliśmy się, powoli, czule, jakbyśmy robili to jak kiedyś za pierwszym razem i teraz również oboje nie mieliśmy pewności, że to się jeszcze kiedyś powtórzy...

...

      Wyjechali i zostałem sam, przynajmniej tak myślałem, póki mój ojciec nie wszedł do mojego biura.
- Chcesz czegoś konkretnego ? - zapytałem obojętnym tonem, od dawna w taki sposób rozmawialiśmy.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz - usiadł w fotelu, założył nogę na nogę w luźny sposób i spojrzał na mnie
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Doskonale wiesz, ale to twoje życie, twoje wybory. Żebyś tylko znowu się nie przejechał...
- Martwisz się? Czy chodzi ci o coś innego?
- Nie martwię się, na pewno nie o ciebie.
- A o kogo ? O nią, czy mojego syna? - zapytałem odczuwając coraz to większą złość, że tu przyszedł.
- Czyli już znasz prawdę, bardzo dobrze. Już miałem dość tej szopki.
- Szkoda, że nie powiedziałeś mi prawdy wcześniej, skoro tak ci to przeszkadzało, chyba że myślałeś, że pokocha ciebie tak jak pokochała mnie - uśmiechnąłem się drwiąco, od zawsze lubiłem go wkurzać i tym razem też się udało, niestety i on potrafi wkurzyć mnie.
- Tylko dla przypomnienia, to ze mną była te wszystkie lata, to ze mną sypiała, ty wolałeś o niej zapomnieć, więc czemu nie zapomniałeś?
- Bo nie da się zapomnieć, ale skąd ty możesz to wiedzieć. Było tyle kobiet, które bzykałeś po śmierci mamy, a czy chociaż jedną pokochałeś? Tak prawdziwie?
- Pokochałem Jennie.. - wstał i podszedł do okna - Była drugą kobietą w moim życiu, którą pokochałem, ale bez wzajemności. - tym wyznaniem bardzo mnie zaskoczył, tego po nim bym się nigdy nie spodziewał, jednak udało mi się zachować neutralny wyraz twarzy - A ty kogokolwiek kochasz oprócz siebie? Co powiesz swojej żonie?
- Nie wiem, może nic nie powiem. - powiedziałem szczerze, bo kompletnie nie wiem co jej powiedzieć i czy w ogóle coś mówić.
- To nie masz zamiaru być z Jen?
- Tego nie powiedziałem. - póki co nie wiem co zrobię, muszę wszystko przemyśleć, zrobić jakąś listę za i przeciw.
- Tylko nie zrań jej jak ostatnim razem - i nie dając mi nic odpowiedzieć, zwyczajnie wyszedł z mojego gabinetu.
Wyciągnąłem kartkę z szuflady biurka i zacząłem robić listę. Za - kocham Jennie od lat, mam z nią syna, istnieje możliwość że będziemy szczęśliwą rodziną. Przeciw - okłamała mnie, nie wyznała prawdy ani o Annie, ani o Nathanielu. Mam żonę, hotel i miałem plany, a ona znowu mi je komplikuje. Za - już nie muszę myśleć o dzieciach, bo jedno mam, ale z drugiej strony, chciałbym być przy narodzinach i móc widzieć jak moje dziecko dorasta.
I tak zacząłem wypisywać, aż dotarłem do punktu, gdzie i za i przeciw było tyle samo.
- No po prostu zajebiście - powiedziałem chowając kartkę do szuflady. Nagle ktoś zapukał - Proszę - powiedziałem spokojnie, chociaż do bycia spokojnym bardzo dużo mi brakowało.
- Hej skarbie - no świetnie, jeszcze mi żony tutaj brakowało, a myślałem, że uda mi się jej unikać przez jakiś czas.
- Hej - powiedziałem, ale nawet na nią nie spojrzałem.
- Może już wystarczy tej pracy i w końcu pojedziemy spać?
- Chciałbym, ale mam naprawdę dużo pracy. Idź spać sama, jak tylko skończę to przyjdę
- To chociaż zrób sobie kwadrans przerwy i kochaj się ze mną.
- Vi. Naprawdę to nie jest odpowiedni moment - w tej chwili nie mam ochoty na igraszki, a przynajmniej nie z nią...
- To może chociaż ja zajmę się tobą, a ty sobie dalej pracuj.. - kucnęła przede mną i zaczęła rozpinać mój rozporek, niestety mój penis nie był nią w tym momencie zainteresowany i chociaż próbowała, to był oklapnięty.
- Chyba naprawdę nie masz ochoty... - widziałem rozczarowanie w jej oczach, ale wcale nie było mi przykro.
- Przecież mówiłem... Serio mam dużo pracy i seks mnie w tym momencie nie interesuje.
- Okey.. w takim razie idę spać. Dobrej nocy - i poszła sobie.
Jestem taki skołowany, znowu mam ten sam problem co kiedyś.
Wstałem i zamknąłem drzwi na klucz, udałem się do swojej prywatnej łazienki i wziąłem zimny prysznic, ale nic nie pomógł, moje myśli znów zaczęły krążyć wokół Jen. Ubrałem spodnie dresowe i podkoszulek, które trzymałem w szafce i udałem się na sofę. Wcześniej jednak wyjąłem koc i małą poduszkę, zgasiłem światło i położyłem się. Muszę się wyspać przed następnym dniem i zapewne przed poważną rozmową z Vi.

Okey okey, trochę udało mi się napisać, chociaż mogłoby być tego więcej. Postaram się dodać kolejny rozdział w miarę szybko, ale kiedy dokładnie to nastąpi to nie wiem.. Mam nadzieję, że wam się rozdział i opowiadanie podoba 😅😊😊 - Angelika

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz