Rozdział II cz. II

80 4 4
                                    

POV: Jenna

      Nie obudził mnie, bo nie wrócił. Obudził mnie syn, wchodząc do pokoju, prosząc, abym wstała, a tuż za nim szła Daisy. Nie wstałam od razu, więc podszedł bliżej i podniesionym głosem powiedział
– Mamo! Wstawaj! Szybko!
– Coś się stało? – Zapytałam zaspanym głosem, otarłam zaspane oczy i spojrzałam na chłopca.
– Dziadkowie mają przyjechać, a ja nie wiem, co ubrać. Pomocy mamo.
– Spokojnie skarbie, mamy jeszcze sporo czasu. Jest dziesiąta, a na lotnisku będą o pierwszej, Jo ma ich przywieźć.
– Ale mamo... Chodź...
– To ty chodź do mnie – i usiadł na łóżku i się do mnie przytulił – Za chwilę wstaniemy, zrobię śniadanie, a potem coś znajdziemy do ubrania, dobrze? – Jeszcze nie wie, że w szafie ma przygotowaną, wyprasowaną, białą koszulę w niebieskie paski, które uwielbia, oraz granatowe dżinsy.
– Dobrze.
– A jak tam Daisy? – Spojrzałam na psiaka, który siedział obok łóżka, patrzył na nas i skuczał – Czyżby chciała do nas dołączyć? – Nate uśmiechnął się szeroko i pomógł wejść pieskowi na łóżko. – Dobrze, że Jason tego nie widzi. – i sama się uśmiechnęłam.
Pół godziny leżeliśmy jeszcze w łóżku, w końcu zmusiłam się do wstania, chociaż specjalnie nie mam ochoty, ale muszę, w końcu moi bliscy nas odwiedzają.
– Pościeliłeś łóżko? – Zapytałam synka, kiedy grzecznie stał w progu drzwi i czekał, aż zaścielę łóżko.
– Tak
– Na pewno? Mam sprawdzić? – Przykryłam beżową pościel, białą narzutą, ze złotym wzorkiem i ułożyłam ozdobne poduszki, pasujące do narzuty.
– Nie! – krzyknął i wybiegł z pokoju, zostawiając psa koło moich nóg. Pokręciłam głową i poczekałam kilka minut, dając synowi czas, aby poprawił kołdrę, chociaż i tak sama ją poprawię, jak tylko nie będzie patrzył. Mały szkrab chce robić wszystko sam, chwilami nie mogę za nim nadążyć, na moje szczęście albo i nie, przy Jo zachowuje się zbyt grzecznie i poważnie, jakby brał z niego przykład.
Wzięłam szczeniaka na ręce i przeszłam do pokoju Nathaniela. Oparłam się o framugę i patrzyłam, jak Nate poprawia kołdrę. Zobaczył mnie i powiedział z szerokim uśmiechem.
– Teraz jest, ładnie
– Owszem – położyłam Daisy i kucnęłam obok synka, dając mu buziaka w policzek – Okej, to teraz idziemy umyć ząbki, a potem zrobię śniadanie.
Oboje weszliśmy do łazienki. Nate przysunął do umywalki swój stopień, podałam mu jego, oczywiście niebieską szczoteczkę i wzięłam swoją, zieloną i zaczęliśmy myć wspólnie zęby. Uwielbiam weekendy i czas wspólnie spędzony. Ciągle mam wrażenie, że poświęcam mu stanowczo za mało czasu, przez studia i pracę, ale co ja mogę... Rano praca, później szybki obiad, w domu z synem, potem na uczelnię, chociaż i tak staram się być przed resztą i zaliczać w szybszych terminach, aby mieć dłuższe wakacje. Staram się, aby wszystko było idealne, tylko nie chcę żałować, że jednak przez tę gonitwę zaniedbam syna.
Skończyliśmy poranną toaletę, oczywiście Nate zostawił mnie samą, abym mogła spokojnie się ubrać. Gotowa, ubrana w szary luźny sweter i czarne legginsy, bez makijażu zeszłam do kuchni. Zrobiłam nam kanapki, oczywiście starając się, aby były kolorowe, zagrzałam mleko, aby zrobić synkowi kakao, a sobie kawę. Rozbiłam jajka do miseczki, roztrzepałam i wylałam na gorącą patelnię. Zrobiłam jajecznicę, kakao i kawę i do kuchni wszedł Nathaniel, ubrany w ciuchy, które mu przygotowałam, jednak nie zapiął guzików.
– Znalazłem w szafie – uśmiechnął się i usiadł przy stole.
– Podobają ci się paski na koszuli? – zapytałam, podchodząc do niego, zapięłam guziki, zostawiając dwa górne rozpięte.
– Bardzo. Kocham cię – pocałował mnie w policzek.
– Ubierzesz fartuszek, aby się nie ubrudzić? – kiwnął głową, więc sięgnęłam po wiszący na wieszaku, przy lodówce fartuch i ubrałam dziecku. Postawiłam talerze z jedzeniem i szklanki, na stole i już mieliśmy zacząć jeść, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
– Jedz skarbie, zaraz wracam – podeszłam do drzwi wejściowych, otworzyłam je i doznałam lekkiego szoku
– Dzień dobry kochanie – przede mną stali rodzice i dziadkowie oraz ktoś, kogo się nie spodziewałam – Niespodzianka – oj tak, wielka niespodzianka, nie spodziewałam się ich tak wcześnie, w dodatku w takim towarzystwie.
– Dzień dobry – przywitałam się z rodziną buziakiem w policzek i spojrzałam na piątą osobę, starając się zachować spokój – Wejdźcie – Nathaniel słysząc głosy, przybiegł z kuchni i krzyknął
– Babcie, dziadkowie! – wyściskali go, a ja nadal stałam w otwartych drzwiach, nie wiedząc, czy ostatni gość, też wejdzie do środka. Nate go dostrzegł i zaczął mu się przyglądać – Kto to mamo?
– Nathanielu to... – wielka gula w sekundzie ugrzęzła mi w gardle i z trudem odpowiedziałam – To Sebastian... – nic więcej nie byłam w stanie powiedzieć.
– Zostanie z nami? – zapytał i stanął obok mnie. Spojrzałam w oczy mężczyzny i modliłam się, aby poszedł, abym nie musiała znosić tych katuszy dłużej...
– Chętnie – odpowiedział i dodał – Cześć, miło cię w końcu poznać – przykucnął i uścisnął delikatnie rączkę naszego syna.
– Wejdźcie, zaraz przyniosę coś do jedzenia, pewnie jesteście głodni. Czego się napijecie? – przeszliśmy wspólnie do salonu, oczywiście Nate skakał i cieszył się z ich przyjazdu, pokazując w końcu radość czterolatka.
– Spokojnie, jedliśmy zaraz po przylocie. Za to chętnie napijemy się herbaty, prawda? – tata i dziadkowie kiwnęli głowami, jakby ustalili to wcześniej.
– Dobrze, zaraz przyniosę. A ty napijesz się czegoś? – spojrzałam w te przeklęte oczy i nie mogłam się od nich oderwać. Jednak chwilę później uśmiechnął się i odwrócił wzrok, odpowiadając
– Dziękuję, ale niedługo będę się zbierał. Cieszę się, że mogłem państwa bezpiecznie przywieźć i przy okazji poznać Nathaniela. Gdzie mogę zostawić rzeczy z auta?
– Zostaw w holu, później się nimi zajmę – powiedziałam i zostawiłam ich w salonie, weszłam do kuchni i zaczęłam głęboko oddychać. Napełniłam czajnik wodą i go włączyłam. Oparłam się rękami o blat szafki i zamknęłam oczy.
Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że stoi za mną.
– Podać coś? – zapytałam, starając się zachować powagę.
– Tak – stanął tuż za mną, czułam ciepło jego ciała tuż przy swoim, jego oddech muskał moją szyję, wywołując na rękach gęsią skórkę. Boziu, odsuń się, bo oszaleję... – Siebie – zamiast się odsunąć, zaczął całować moją szyję. Cicho jęknęłam i odwróciłam się do niego przodem – Tęskniłem – uśmiechnął się, patrząc mi w oczy. Wpił się zachłannie w moje usta, a ja głupia odwzajemniałam pocałunki. Nie potrafiłam go odepchnąć, wręcz przyciągnęłam go do siebie. Poczułam jego męskie dłonie na swoich pośladkach i nie mogłam nie jęknąć z zadowolenia, kiedy je ścisnął. Podniósł mnie i posadził na szafce, chciał ściągnąć mój sweter, ale nie fortunnie odchyliłam głowę i uderzyłam o kant szafki. Zakręciło mi się w głowie i bezwładnie upadłam na podłogę.
– Jen! – usłyszałam jeszcze jego głos, a potem nastała ciemność.
– Mamo! Mamo, wstań! Mamo! – krzyk Nathaniela powoli wyciągał mnie z otchłani. Otworzyłam oczy i spojrzałam na siedzącego obok mnie synka
– Nie krzycz.. Już dobrze – powoli usiadłam i oparłam się o szafkę plecami. Dotknęłam swojej głowy i poczułam ciepłą ciecz. Próbowałam sobie przypomnieć, co się stało, ale mam kompletną pustkę w głowie – Skarbie, przynieś mi mój telefon, dobrze? – kiwnął głową i od razu, poleciał do sypialni po komórkę. Wstałam i oparłam się o szafkę, wzięłam czystą ścierkę i przyłożyłam do rany na głowie.
Usiadłam na krześle i czekałam, aż Nate wróci. Przybiegł i zaczął pytać, co ma robić.
– Usiądź kochanie. Wszystko dobrze – uśmiechnęłam się i wybrałam nr męża i przystawiłam telefon do ucha.
– Halo? – odebrał od razu.
– Jo... – przełknęłam z trudem ślinę – Możesz wrócić do domu, teraz?
– A coś się stało?
– Tak, uderzyłam się dość mocno w głowę, przyjedź, proszę. 
– Dobrze, niedługo będę – i się rozłączył. Nate usiadł na podłodze i zaczął przytulać się do moich kolan, położyłam niezakrwawioną dłoń, na jego głowie i cicho uspokajałam, mówiąc, że jest dobrze.
      Dwa kwadranse później, Jason wrócił. Spojrzał na moją ranę i stwierdził, że nie wygląda najlepiej i lepiej, żeby zobaczył mnie lekarz. Chcąc nie chcąc, pojechałam z nimi do szpitala.
    Kiedy załatwiliśmy formalności, lekarz sprawdził, co z moją głową. Na szczęście to nic poważnego, chociaż nie obyło się bez dwóch szwów.
Wracając do domu, zadzwonił telefon Jasona.
– Halo? – powiedział, odbierając połączenie na głośnomówiącym.
– Znajdziesz dzisiaj chwilę? Czy mam czekać do poniedziałku? – o nie! Zamknęłam oczy, słysząc głos Sebastiana, serce zatrzymało się na ułamek sekundy, aby zacząć bić jak szalone. Miało mi przejść, miałam zapomnieć, ale jak to zrobić, skoro on jest synem mojego męża? Na co mi to było...
– Dzisiaj nie mogę, muszę teściów odebrać z lotniska. W poniedziałek o 8 przyjdź do mojego biura.
– Jasne. Cześć
– Cześć – i połączenie zostało zakończone. Spojrzałam na męża i wiedziałam, że on wie, że mi nie przeszło. Całą drogę nic się nie odezwał. Sama nie wiedziałam, o czym z nim rozmawiać, zwłaszcza przy Nathanielu, siedzącym w foteliku, na tylnym siedzeniu.
    Dojechaliśmy do domu, Jo kazał mi się położyć w salonie, a sam zajął się Natem i posprzątaniem kuchni.
      Leżę w ciszy i zastanawiam się, jak mogło wyglądać moje życie, gdybym wtedy uciekła z Ianem, gdybym nie posłuchała siostry, że zrobi coś sobie i dziecku. Chociaż przecież, on teraz też ma swoje życie, pewnie dawno o mnie zapomniał...
– Jen, jadę po twoich rodziców i dziadków. Coś jeszcze mam zrobić nim wyjdę?
– Nie, jedź ostrożnie.
– Mhm, na razie.
    Zostaliśmy z synkiem sami, siedział obok mnie i oglądał bajkę w telewizji. Nie jestem zwolenniczką, aby dzieci oglądały telewizor, ale dzisiaj niech robi, co chce.
      Nie całe dwie godziny później wrócił Jo, z moimi bliskimi. Wyściskałam ich za wszechczasy i na nowo zaczęłam żałować, swojej decyzji o poślubieniu Jo. Moja chęć zemsty na Sebastianie, zaślepiła mi wówczas oczy, a teraz jest za późno. Co, jeśli już nigdy nie odezwie się do mnie i nigdy się nie dowie, że jest ojcem Nathaniela? Muszę mu to w końcu powiedzieć, tylko jak? Może powinnam pójść do niego i normalnie porozmawiać? Tylko on przecież nie chce ze mną rozmawiać... Może napiszę list? Tak, to lepszy pomysł, napiszę mu wszystko i może zechce znów być ze mną...
    Spędziłam miły wieczór z rodziną, opowiadali co u nich słychać i przede wszystkim byli oczarowani Nathanielem. W końcu nadeszła chwila, której nie chciałam. Pora pójść spać. Pokazałam rodzicom i dziadkom ich pokoje, a następnie ułożyłam synka do snu, przeczytałam mu bajeczkę i grzecznie zasnął.
– Jen? – usłyszałam cichy głos Jo – Chodź – najwyraźniej sama przysnęłam na fotelu, w pokoju syna, bo nie do końca wiedziałam, co się dzieje.
– Już.. – miałam wstać, ale Jason podniósł mnie i zaniósł do swojego pokoju. – Musimy porozmawiać.. – szepnęłam przytulona do niego.
– Jutro, teraz idź spać. – położył mnie na łóżku, przeszedł na drugą stronę, rozebrał się do bokserek i położył pod kołdrą.
– Jason, proszę... – w ubraniu weszłam pod kołdrę i przytuliłam się do męża.
– O czym chcesz rozmawiać? – spojrzał na mnie i jest zły, odsunęłam się odrobinę, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
– Jo, jesteś dla mnie bardzo ważny, ale miałeś rację, nie przeszło mi, dzisiaj, kiedy zadzwonił do ciebie...
– Jen, ja nie chce tego słuchać. Miałaś rację, rozwiedziemy się i będziesz mogła robić, co tylko chcesz. A teraz idź spać.
– Nie chcę rozwodu – spojrzał na mnie z obojętnym wyrazem twarzy.
– To, czego chcesz? – usiadł i patrząc mi w oczy skrzyżował ręce na piersi i czekał na to, co powiem.
– Spróbujmy uratować to co jest między nami. Dajmy sobie rok.. Jeśli w tym czasie nic się nie zmieni, rozwiedziemy się..
– Rok.. Dobrze, w twoje następne urodziny podejmiemy decyzję. A teraz idź spać.
– Dobrze, ale przytul mnie – Uśmiechnęłam się delikatnie, położył się na plecach i podniósł prawą rękę żebym mogła się do niego przytulić, co od razu zrobiłam – Dobranoc – szepnęłam i pocałowałam go w policzek...
– Dobranoc.
Niedługo później oboje zasnęliśmy...

część I - CHŁOPAK MOJEJ SIOSTRY. część II - NIE ZOSTAWIAJ NASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz