Rozdział 8

276 26 0
                                    


Przewróciłam się na drugi bok. Miejsce, gdzie spała Sophie było puste. Podniosłam się do pozycji siedzącej. W łazience też jej nie było. Kontem oka dostrzegłam, to co stało na nocnym stoliku. Na czworaka doczołgałam się do drugiego końca łóżka. Ktoś zostawił mi śniadanie z dopiskiem ,,Smacznego''.

- Sophie gdzie jesteś? - Krzyknęłam. Narzuciłam szlafrok na ramiona. Basen był pusty, taras również. Złapałam za klamkę. Drzwi do pokoju był zamknięty.

Wróciłam, więc do łóżka. Poczęstowałam się pachnącym croissantem. Posmarowałam go masłem i dżemem. Był miękki i chrupiący zarazem niemalże rozpływał się w ustach. Zastanawiało, mnie od kogo było śniadanie i ta karteczka z wiadomością. Przede wszystkim, dlaczego zostałam sama?  Gdzie podziała się Sophie?

Z mijającymi minutami, czułam coraz większy niepokój.

Tysiące pytań zero odpowiedzi. Standard.

Oni chyba chcieli, wykończyć mnie psychicznie. Jeszcze kilka takich dni, a zamiast do domu, będą musieli zawinąć mnie w kaftan i wywieść do psychiatryka.

Związałam włosy na czubku głowy. Piżamę zmieniłam na kostium kąpielowy. Musiałam zająć czymś głowę. Bezsilność i to ciągłe czekanie, nie wiadomo na co było przytłaczające. Przepłynęłam basen w jedną i w drugą stronę kilka razy. Nagle do pokoju wszedł Thomas. Wyglądał, jakby wracał z nocnej popijway. Dla własnego bezpieczeństwa zatrzymałam się na środku. Jedynie głowa wystawała mi znad powierzchni wody.

- Dzień dobry. - posłał mi jeden ze swoich głupich uśmieszków.

- Hej. - odpowiedziałam.

Przyglądałam się mu z uwagą, jak idzie w stronę leżaków.

- Smakowało śniadanie? - usiadł na jednym z nich.

- Tak dziękuje, gdzie jest Sophie?

No jasne mogłam, się spodziewać, że to od niego.

- Marcus, zabrał ją na małą wycieczkę.

- Wycieczkę, dokąd?

Wolałam, kiedy byłyśmy we dwie. Wtedy przynajmniej wiedziałyśmy, że obydwie jesteśmy bezpieczne. Jeśli w naszej obecnej sytuacji, można było to tak nazwać.

- Będziesz tam tak siedziała, czy wyjdziesz z tego pieprzonego basenu. - kiwnął głową w moją stronę.

- Chciałam popływać.

Wyjście z basenu było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Przebywanie z nim sam, nie wróżyło niczego dobrego. Na samą myśl o tym, że mógłby mnie dotknąć lub pocałować, robiło mi się niedobrze.

Chociaż wczoraj na trasie czułam co innego. Absurdalnie, bo chciałam tego pocałunku. Teraz, za wszelką cenę musiałam zostać w basenie jak najdłużej. Z dala od niego. Tu byłam bezpieczna. Pod warunkiem, że nie wpadnie na pomysł, by wskoczyć do wody.

- Przyniosłem ci coś jeszcze. – uniósł butelkę szampana oraz dwa kieliszki.

- Dziękuj. -  odpowiedziałam niepewnie.

- Inaczej mi podziękujesz - zaśmiał się głupkowato. - wychodź z basenu. - nalegał stanowczo.

- Chciałam popływać. – przystawałam przy swoim.

- Nie lubię, jak mi się odmawia, wychodź! Kurwa... Powiedziałem coś wyraźnie!

Otworzył butelkę szampana, korek wpadł prosto do wody. Napełnił kieliszki do pełna, aż piana razem z płynem ściekała po nóżkach i jego dłoni. Nie chciałam wychodzić, ale miałam jednak wyboru.

Całe szczęście szlafrok zostawiłam niedaleko. Czym prędzej narzuciłam go na siebie i owinęłam się nim, po samą szyję. Niepewnie, usiadłam, na leżaku obok starając zachować się jak największą odległość. Wzięłam od niego kieliszek. Musiałam być gotowa na każdy atak z jego strony.

- Chyba się mnie nie boisz?-  zapytał, jakby nie znał odpowiedzi.

Dobrze wiedział, że się go boje postanowił rzecz jasna to wykorzystać.  Przysiadł się do mnie na leżak. Jedną rękę wsunął mi pod szlafrok.

- Proszę, zostaw mnie... - starałam się go powstrzymać, odpychając jego dłoń od siebie.

- Wiem, że tego chcesz - zaśmiał się.

Poczułam od niego woń alkoholu. Za to jego dłoń coraz śmielej sunęła po moim udzie. – powiedz, jak bardzo mnie pragniesz. - był pijany.

Kieliszek wypadał mi z dłoni, kiedy próbowałam się bronić. Nie miałam z nim najmniejszych szans, przyparł mnie całym swoim ciałem do leżaka, dodatkowo unieruchomił mi dłonie. Rozchylił mój szlafrok. Był silniejszy i większy ode mnie.        Całował, mnie łapczywie po szyi nie dając najmniejszej możliwości ruchu. Nie mogłam wydusić z siebie słowa przez łzy, napływające do moich oczu. Jednym ruchem zerwał ze mnie górę kostiumu.

            - Puść mnie, słyszysz, puść! – krzyczałam, jedynie taka forma obrony mi została. - Pomocy, pomocy..... - wołałam głośniej.

             Zdałam sobie sprawę, że jestem zdana sama na siebie. Nikt nie przybędzie mi z pomocą. On wszystko zorganizował, tak byśmy byli tu sami. Kiedy zbliżył swoje usta ku moim. Pozornie uległam, temu pocałunkowi. To była moja szansa. Z całej siły ugryzłam go w dolną wargę. Poniekąd to był mój rewanż. Zupełnie nie spodziewał się tego z mojej strony. Syknął z bólu. Dłonią otarł dolną wargę, na której pojawiły się kropelki krwi.

-Ty suko... - dostałam kolejny cios. Tamte zasinienia ledwo zeszły, a on przyprawił mnie o kolejne. Policzek zapiekł, a w buzi poczułam rdzawy smak krwi. - Teraz nikt ci nie pomoże. Jesteśmy tu sami.

Chwycił mnie za kostkę i zsunął niżej leżaka. Bez problemu zerwał ze mnie majtki. Płakałam, szarpałam się, wierzgałam nogami bez skutku.

- Proszę, nie rób tego, proszę .... - obłęd w oczach wrócił, tak jak za pierwszy razem, kiedy mnie uderzył.

- Thomas do jasnej cholery, co ty wyprawiasz! -  znieruchomiał na widok osoby stającej przed sobą, a za mną. - Nie umiesz się powstrzymać. Ile razy mówiłem, ci byś trzymał swojego niecierpliwego kutasa w spodniach - ktoś za mną warknął na niego. Kimkolwiek ta osoba była, dała mi nadzieje, że go powstrzyma.

- Po co te nerwy braciszku. – kciukiem przejechał po rozciętej wardze. - To tylko takie żarty. -  odpowiedział, patrząc to na mnie, to na tego kogoś.

- Zabieraj się stąd. Mówiłem, dziewczyna jest nie do ruszenia. Wypieprzaj. Dwa razy nie będę powtarzał.

            Tom chwiejąc, się wstał z leżaka.

             - Tylko ty się powstrzymaj. Mnie odbierasz przyjemność, a sam zaraz ją sobie weźmiesz.

            Wypił szampana ze swojego kieliszka. Głupkowaty uśmiech nie schodził mu z twarzy. Leżałam, nieruchomo nie wiedziałam kompletnie co ze sobą zrobić. Kim jest ten ktoś za mną?

- Zrobię, co będę chciał, wypierdalaj! - głos za mną był stanowczym. Bałam się odwrócić. Co, jeśli on skończy to, co zaczął Tom? Przeraziły mnie jego słowa. Okryłam swoje nagie drżące ciało szlafrokiem.

- Dziękuje. – wyszeptałam przez łzy. Gdy tylko Tom znikł z pola mojego widzenia. Mężczyzna stojący za mną podszedł bliżej. Dopiero teraz, widziałam, kto mnie uratował.

Alicja w Krainie Mężczyzn. Tom I. Zakończone❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz