Rozdział 3

350 33 2
                                    


  Bruno

Ciekawe czego dotyczyła wiadomość, którą dostała Sophie? Wyglądała na przestraszoną. Nie uszło to mojej uwadze, pomimo że chciała wyglądać na wyluzowaną. Może chodziło o tych mięśniaków, którzy szli za nami, odkąd wyszliśmy z pubu? O których jedynie Alicja wydawała się być nieświadoma. Dziewczyna, co chwila zerkała za siebie, niby to na Alicję i Marcusa.

Po niespodziewanym przebiegnięciu na drugą stronę ulicy stracili nas na chwilę z oczu. Na nic się to zdało. Już po chwili mieli całą naszą czwórkę z powrotem na oku.

Bajera jak widać, całkiem dobrze mi szła. Dziewczyna była wpatrzona we mnie jak w obrazek. I o to właśnie chodziło. Do tego sama złapała mnie za rękę. Dla dobra sprawy udawałem zadowolonego. Przyszedł czas na nasz plan. Zwolniłem, nieco by Marcus z Alicją doganiali nas. To był ten moment. Zniknęliśmy, na chwilę z pola widzenia dwóm idącym z nami osiłkom pod mostem. Nie było już odwrotu. Dziewczyny dostały od nas po zastrzyku usypiającym, który w mgnieniu oka zwalił ich z nóg. Wsadziliśmy je do samochodu, już na nas czekającego obok Starbucks.

Po chwili byliśmy w drodze. Obydwie dziewczyny spały obok mnie na tylnym siedzeniu w aucie. Kierowca mknął ulicami Londynu, by jak najszybciej dostać się na umówione miejsce. Co chwila spoglądał, nerwowo we wsteczne lusterko upewniając się, że nikt nas nie śledzi.

– Poszło, łatwiej niż się spodziewałem - odezwał się Markus siedzący z przodu obok kierowcy. Dla pewności przeszukaliśmy dziewczyny czy nie mają żadnych nadajników oprócz tego, który oczywiście był w ich telefonach.

- Całe szczęście. - burknąłem pod nosem.

Jesteśmy, w drodze za 15 minut będziemy na lotnisku.

Wysyłałem wiadomość do szefa. Nie wspominając nic o drugiej dziewczynie.

- Jak wytłumaczysz mu, że zamiast jednej dziewczyny mamy dwie? - zapytał kierowca samochodu, spoglądając na tylne siedzenie we wsteczne lusterko.

- Nie wiem, coś wymyśle. - podrapałem się po głowie. Tego nie było w planach. Naszym celem była jedynie Sophie. Przyjaciółka znalazła się w nieodpowiednim miejscu z nieodpowiednią osobą. Czas nas gonił. Zatem nie miałem innego wyboru jak tylko się zgodzić by przyszły razem. By udoskonalić plan, wciągnąłem w to Marcusa. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, wróconą obydwie całe i zdrowe niebawem do domu.

Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Kierowca zaparkował obok samolotu na naprzeciwko dwóch czarnych SUV-ów. Razem z Marcusem wysiedliśmy z auta. Z jednego z naprzeciwka wysiadało dwóch ochroniarzy. Z drugiego wysiadł szef. Ubrany cały na czarno z czapką z daszkiem. Wyluzowany z rękami w kieszeniach spodni podszedł do nas. Przywitał się uściskiem dłoni i skinieniem głowy. Wszystko było, gotowe musieliśmy jedynie przenieść dziewczyny do samolotu. No właśnie dziewczyny. Jeden z ochroniarzy wyciągnął jedną z nich.

– A ta druga to, kto? - szef był nieco zdziwiony.

- Wypadek przy pracy. - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Szef poprawił, czapkę, po czym powiedział chłodnym tonem.

- Bierzcie obydwie.

Drugi ochroniarz wyciągnął Alicję, po czym przerzucił sobie ją przez ramię. Wszyscy skierowaliśmy się w stronę samolotu. Będąc już na pokładzie, pilot dostał rozkaz startu. Nieświadome niczego dziewczyny spały przypięte do foteli. Jeden ochroniarz siedział z przodu samolotu drugi zaś z tyłu. Ja z Marcusem i szefem siedzieliśmy na środku.

- Kim jest ta dziewczyna? - zapytał szef.

- Przyjaciółką. - odpowiedziałem.

- Przyjaciółka. - prychnął pod nosem z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. - Skoro tak mówisz. Będziecie tłumaczyli się z tego komuś innemu, nie mnie. - po tych słowach rozsiadł się wygodnie na fotelu. Zasłonił twarz czapką i pogrążył się we śnie. Wyglądał, jakby imprezował całą noc i cały dzień. Co było jak najbardziej do niego prawdopodobne.

Podróż, trwająca niecałą godzinę dobiegła końca. Zaraz po wylądowaniu na lotnisku przesiedliśmy się do dwóch helikopterów. Jednym sterowałem ja drugim Markus. O drugiej nad ranem dotarliśmy w końcu na miejsce. Dziewczyny będąc, dalej niczego nie świadome leżały teraz w łóżku w ich tymczasowym pokoju.

Kiedy wszedłem, do kuchni Markus siedział przy wyspie kuchennej. Pałaszował zawartość lodówki.

- Przez całą tę akcje zgłodniałem - powiedział, kiedy mnie zauważył. – chcesz?- uniósł butelkę whisky.

- Nie dzięki. - usiadłem obok niego.

Byłem bardziej wypompowany z sił, udawaniem niżeli treningiem na siłowni.

- Thomas nie był zbyt wylewny, kiedy zobaczył tą drugą. – powiedział, wkładając łyżkę z sałatką do ust.

- Biorę to na siebie - jednak napełniłem szklankę whisky, po czym wypiłem jej zawartość jednym tchem. - idę, spać padam na ryj. - Poklepałem go po ramieniu i poszedłem prosto do swojego pokoju.

Alicja w Krainie Mężczyzn. Tom I. Zakończone❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz