Rozdział 27

223 14 1
                                    




Nie pytając mnie o zdanie, Kevin wsadził mnie do samochodu. Jego rezydencja znajdowała się bardzo blisko kawiarni. Samochód zatrzymał się na ulicy, kiedy przesuwna brama otworzyła się, wjechaliśmy na podjazd.

Wysiadłam za auta sama, bez niczyjej pomocy. Spojrzałam na rezydencję przed sobą. Uciekłam stąd, jakieś trzy miesiące temu. Wtedy byłam pewna, że nigdy tu nie wrócę. A jednak wróciłam...

- Wejdź do środka. – poinstruował mnie Kevin.

Nie protestując, zrobiłam to, o co mnie poprosił.

- Witaj w domu. - zdjął mi z głowy kaptur, po czym wyciągnął spod bluzy moje włosy. Kaskada opadła na moje plecy. Kevin stał za mną i gładził mnie po włosach.

Nigdy nie przestałam go kochać.

- Mogę iść na górę? - zapytałam cicho. Potrzebowałam chwili dla siebie.

- Nie musisz pytać to twój dom. - odpowiedział mi.

Ominęłam marmurową wyspę i skierowałam się schodami na górę. Przechodząc obok drzwi do pokoju Sophie ,zatęskniłam za nią. Zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Otworzyłam drzwi. Pokój był pusty. Zawołałam i sprawdziłam łazienkę. Nie było jej. Poszłam więc do mojej starej sypialni. Po przekroczeniu progu. Stanęłam jak wryta.

Moja suknia ślubna wisiała na manekinie w rogu pokoju. Podeszłam do niej. Była piękna, delikatna. Dokładnie taka, jaką chciałam mieć w dniu ślubu. Samotna łezka spłynęła mi po policzku. Ogarnia mnie żal, smutek i bezsilność zarazem.

Usiadłam przed nią po turecku. Schowałam twarz w dłonie, chciałam stłumić płacz. Serce bolało mnie na myśl o naszym nienarodzonym dziecku. Wszystko wróciło do mnie, ze zdwojoną siłą.

- Alicja?

Jak tylko zobaczyłam przyjaciółkę za sobą, poderwałam się z podłogi i wpadłam jej w ramiona.

- Jak dobrze cię widzieć. - rozpłakałam się.

- Skarbie nie płacz. Jestem tu z tobą. – głaskała mnie po plecach. - Jak ja tęskniłam.

- Ja też - oderwałam się od niej. – ładnie wyglądasz.

- Ty też. Co tu robisz? Nie miałaś być w Polsce?

- Byłam. Wróciłam przez Kevina. Ponoć mnie szukał. - otarłam łzy z policzków.

- Musisz mi o wszystkim opowiedzieć.

- Sophie, zostaw nas samych! – obydwie spojrzałyśmy na drzwi, w których stał jej brat. Bez słowa sprzeciwu opuściła sypialnie. Nie byłam pewna, jak powinnam się zachować. - Podoba ci się? – zapytał chłodno.

- O co ci chodzi? Co ma mi się podobać? - objęłam swoje drżące ramiona dłońmi.

- Twoja sukienka, czy ci się podoba?

- Kevin. Ja i ty to przeszłość. Po co ona tu jest? Po co ja tu jestem?

- Alicja przepraszam... - nagła zmiana zachowania, zbiła mnie z tropu. Zrobił krok w moją stronę. Ja zrobiłam krok w tył. Włożył dłonie w spodnie. Spuścił głowę, przez chwilę patrzył na podłogę. - Nie wiem, jak mogłem cię tak potraktować. Wybacz mi ten ostatni raz. - położył dłonie na sercu.

- Ile razy ci już wybaczałam. Ty i ja to... - głos mi się urwał. - My nie możemy być razem. Usiadłam na łóżku i zgięłam się w pół. Schowałam twarz pomiędzy kolanami. Nie chciałam przy nim płakać. To było jednak silniejsze ode mnie.

Alicja w Krainie Mężczyzn. Tom I. Zakończone❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz