Rozdział 31

226 14 1
                                    




Obudziłam się nieco zestresowana. To nie był mój dzień, mimo to chciałam, by był idealny. Wygramoliłam się z łóżka, po czym narzuciłam na siebie szlafrok, nie chciałam chodzić po domu w samej piżamie.

Zeszłam na dół, gdzie Amelia szykowała już śniadanie. Ja nadal wisiałam jedno Kevinowi. Postanowiłam zrobić mu przyjemność i zaserwować mu je do łóżka. Z tacą w dłoni poszłam na górę.

Przed wejście powinnam była zapukać, ale po wczorajszym dniu poczułam, że jesteśmy o krok bliżej, by naprawić nasze relacje.

Ojjj jak bardzo się pomyliłam.

- Oooo – westchnęła dziewczyna leżąca w łóżku. Ta sama, która krzyczała w gabinecie. Jego była. - jak miło, zrobiłaś nam śniadanie.

Zamurowało mnie. Stałam z otwartymi ustami. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Byłam idiotką, jeśli myślałam, że się zmienił. Postawiłam tacę ze śniadanie na łóżku. Wtedy z łazienki wyszedł nagi Kevin. Nie miałam wątpliwości, co do tego, co robili.

- Alicja? - przeczesał mokre włosy do tyłu. Wyglądał na zszokowanego. Następnie, przeniósł spojrzenie na swoją byłą.

- Smacznego - powiedziałam i wyszłam. Pobiegłam do pokoju Sophie. Szybko się przebrałam i wyszłam z willi. Tym razem nie miałam zamiaru płakać. Pomimo tego, że było mi przykro. Byłam kompletną idiotką  wierzącą w jego poprawę. Przełknęłam gorycz w gardle i zadzwoniłam do Sophie. Poinformowałam ją, że jestem w drodze do miejsca, gdzie ma odbyć się wesele i przyjęcie. Przy ochroniarce zatrzymał mnie jeden z ochroniarzy.

- Dzień dobry. Nie może pani opuścić sama posiadłości. Takie dostaliśmy wytyczne od Kevina.

- Nie obchodzi mnie to. Wychodzę stąd czy mu się to podoba, czy nie.

- Przykro mi, nie wyjdzie pani nigdzie, dopóki nie dostaniemy takiego rozkazu.

- Żartujesz? - oburzyłam się, miałam niby pytać o zgodę na wyjście? - Będziecie musieli użyć  siły, by mnie powstrzymać. - zrobiłam krok do przodu.

- Nie. - obejrzałam się za siebie, kiedy usłyszałam krzyki. Z willi wyszedł już ubrany Kevin razem ze swoją byłą, którą trzymał za ramię.

- Puszczaj! - syknęła zła. - To boli.

- Nie trzeba było tu przyłazić! - podeszli do nas. - Kto ją tu wpuścił, pomimo mojego zakazu? - nadal trzymał ją za ramię.

- Przyszła razem z pańskim ojcem. - odpowiedział ten sam ochroniarz, który zabronił mi wyjść.

- Ojcem? - zmarszczył brwi. - Gdzie on teraz jest?

- Wyjechał, właśnie przed chwilą.

- Więc zapomniał o tobie. - syknął zły, patrząc na dziewczynę.

- Jadę do Sophie. Twoi ochroniarze nie chcieli mnie wypuścić. - nie chciałam być dłużej światkiem tej żenującej sceny.

- Chociaż raz zrobili to o, co poprosiłem. - warknął - zabierz ją stąd i odwieź tam, gdzie zechce. - zwrócił się do ochroniarza, następnie do dziewczyny. - Ostatni raz pojawiłaś się u mnie bez zapowiedzi. Do ciebie nic nie dociera? Nas nie ma i nie będzie! - niemalże krzyczał..

- Sam jeszcze do mnie przyjdziesz. Będziesz błagał o powrót. - groziła mu.

- Ohhh nigdy w życiu - uśmiechnął się diabolicznie. Puścił jej rękę. - masz się do mnie nie zbliżać, tym bardziej do Alicji. Zrozumiałaś?

Dziewczyna prychnęła pod nosem coś niezrozumiałego. Nie musiał jej wyrzucać, sama opuściła posiadłość bez ochrony.

- Chodź. - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Nie zareagowałam. Wiedziałam, co zrobię jutro. Z samego rana wyjadę, jak tylko odzyskam dokumenty od Gavina. Jego też nie miałam ochoty widzieć. Okłamał mnie, nadużył moje zaufanie, którym nie powinnam była go tak łatwo obdarzyć. Byłam naiwną idiotką. Miałam zbyt miękkie serce. Powinnam mieć więc twardą dupę.
- Wejdźmy do domu, daj mi to wytłumaczyć.

Alicja w Krainie Mężczyzn. Tom I. Zakończone❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz