⤷ 1.2. almost a normal day

371 39 1
                                    

Layla zastanawiała się, jak ten z pozoru spokojny i leniwy dzień zamienił się w całkiem ekscytujący. Chociaż nie do końca wiedziała, czy tak powinna go określać. Jednak nie codziennie do twoich drzwi puka Grace Stark – Rogers i w tym momencie siedzi na kanapie i spokojnie pije herbatę. Henderson była pewna, że napój już dawno zdążył wystygnąć, zwłaszcza gdy przez ostatnie piętnaście minut wpatrywała się w swojego gościa, jak ciele.

Mogła nie być fanką świata bohaterów, ale kobieta, która siedziała przed nią, nie była znana tylko z posiadania swoich nadprzyrodzonych mocy. Była filantropką, właścicielką kliniki medycznej, naukowcem, a przy tym matką i żoną. Layla w pewnie sposób ją podziwiała i miała niemałe marzenie, by kiedyś, chociaż w najmniejszym stopniu odnosić takie sukcesy.

— Przepraszam — dziewczyna w końcu odzyskała głos, uprzednio uderzając się ręką w bok czoła. Zachowuję się, jak kompletna idiotka. — Ale nie rozumiem, co pani tutaj robi.

Grace odłożyła kubek z herbatą i spojrzała na dziewczynę.

— Przychodzę w imieniu Petera — wyjaśniła, a Layla poczuła, jak jej serce zabiło dwa razy szybciej. — Prosił mnie, bym przekazała ci informacje o tym, że wszystko z nim w porządku. Mówił, że na pewno będziesz się o niego martwić.

Henderson zmarszczyła brwi, obserwując z niedowierzaniem kobietę. Starała się przyswoić, to co usłyszała, ale już sama obecność pani Rogers była dla niej niepojęta. Z początku też nie rozumiała dlaczego, tak się ukrywała – ciemny płaszcz i okulary – ale właściwie wcale się nie dziwiła. Po pierwsze zakładała, że ciągle była w żałobie po śmierci swojego brata, a po drugie była rozpoznawalna. Pewnie nie chciała rzucać się w oczy.

— TO PARKER NALEŻY DO AVENGERSÓW?

Layla uznała, że chyba ją trochę poniosło. Nawet nie miała pojęcia, kiedy uniosła swój głos, a do tego wstała ze swojego miejsca. Nie dość, że był Spider-Manem, to jeszcze Avengersem? Skopię mu tyłek, jak tylko go zobaczę!

Dziewczyna spojrzała przepraszająco na Rogers i z powrotem rozsiadła się w fotelu.

— Uprzedził mnie, że możesz tak zareagować — powiedziała kobieta. — Ale na przyszłość bardzo cię proszę, nie krzycz, aż tak głośno. Nie wszyscy muszą wiedzieć, o czym rozmawiamy, a ściany w waszym bloku są wyjątkowo cienkie.

— Och, męczę się z tym od lat, ale chwila... Skąd pani o tym wie?

Grace uniosła jeden kącik ust do góry, co dziewczynie zdecydowanie się nie spodobało. Oznaczało to tylko tyle, że w tym bloku, na tym samym piętrze działo się o wiele więcej, niż mogłaby podejrzewać. Jak to świadczyło o niej jako przyszłej pani detektyw? Czuła się kompletnie rozczarowana.

— Skoro pierwszy szok minął, to proponuję ci małą wycieczkę poza miasto.

— Słucham?

— Nie będę powtarzać tego drugi raz, Layla — powiedziała ostro Grace, a Henderson prawie natychmiast się wyprostowała. Miała wrażenie, że Rogers miała nad nią jakąś dziwną siłę, która kazała jej się podporządkować. I Layla to robiła.

— Dlaczego uważa pani, że z nią pojadę? — Odezwała się dziewczyna, starając się odzyskać jakieś panowanie nad sytuacją. — To znaczy, nie znam pani i nie wydaje się to dziwne, że tak po prostu pani tutaj przychodzi i chce mnie gdzieś zabrać? Skąd mam wiedzieć, że to nie jest żadna ściema?

Grace westchnęła ciężko, a Layla spojrzała na nią z uniesioną brwią, gdy zauważyła, jak zaczyna czegoś szukać w torebce. Jej detektywistyczny instynkt mówił, że nie mogła spodziewać się niczego złego. Jeśli Rogers chciałaby jej coś zrobić, to już dawno by to się stało. A tak do tej pory czuła się całkiem żywa. I zdecydowanie nie była to zasługa wypitych wcześniej kaw.

INNOCENT, spider-manOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz