⤷ 1.4. one step closer

320 33 0
                                    

Layla wiedziała, że musiała wyglądać, jak idiotka, gdy szła korytarzami uczelni i kiwała głową do muzyki, której aktualnie słuchała, jednocześnie ruszając ustami, prawie śpiewając jej tekst. Później spotify zmienił piosenkę na utwór Layla w wykonaniu Erica Claptona i niemal natychmiast wyłączyła aplikację, wyciągając słuchawki z uszu.

Co jak co, ale nic mnie nie zmusi do słuchania tej piosenki, zwłaszcza że to z jej powodu dostałam swoje imię.

Schowała telefon do swojej torby i unikając zderzenia z resztą studentów, starała się dojść do sali wykładowej. Ciągle trudno było jej się przyzwyczaić do widzenia, aż tylu studentów w tym miejscu. Bardzo się cieszyła, że Avengersi odwrócili to, czego dokonał Thanos – w końcu odzyskała całą swoją rodzinę (nawet jeśli jej rodzice, ciągle byli skłóceni) i przyjaciół. Jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jakoś lepiej się czuła, gdy nie musiała uważać na każdym kroku, by na kogoś nie wpaść. Do tej pory pamiętała pierwszy dzień na uczelni po powrocie wszystkich.

To dopiero był istny chaos.

Prawda była taka, że była w tym miejscu tylko ciałem. Myślami, ciągle znajdywała się w domku nad jeziorem, w którym ukrywał się Peter. Zastanawiała się, jak mu pomóc i nawet rozmawiała o tym z panią Rogers, mówiąc jej, że chce być do tego zaangażowana. Była Avengerka nie była tym początkowo zachwycona, i szczerze wcale jej się nie dziwiła. Kto chciałby niańczyć kogokolwiek, gdy trzeba było zrobić wszystko, by uniewinnić Parkera. Tak czy inaczej, czy jej się to podobało, czy nie – Layla miała zamiar się w to zaangażować.

Musiała tylko wpaść na pomysł, jak to zrobić.

— Wyglądasz, tak jak byś co najmniej musiała wypić sok z cytryny — przywitał ją Nicholas, zaczesując swoje czarne włosy do tyłu. Chłopak posłał jej swój zabójczy uśmiech, a ona przez sekundę poczuła, jak pod jego wpływem uginają się pod nią kolana.

Layla należała do osób, które nie zbyt często pozwalały sobie na głębokie porywy serca. Odkąd pamiętała, nie przywiązywała zbytniej uwagi do płci przeciwnej, a przynajmniej nie w charakterze, w jakim oczekiwała od niej od tego matka. Jednak Nick Ortega miał coś w sobie. Nie wiedziała, czy to były jego zielone oczy, czarne sterczące włosy, czy śniada karnacja, a może po prostu zajebisty charakter. Leciała na niego, ale nie brała tego na poważnie.

— Po prostu się nie wyspałam — Layla machnęła lekceważąco ręką. — Poza tym, idąc tutaj, włączył mi się Clapton i...

— Odrzuciłaś telefon na drugi koniec korytarza? — Dokończyła za nią rudowłosa, niska dziewczyna, zachodząc ją od tyłu. Layla pokręciła głową. — W takim wypadku jak wyżyłaś się na tym haniebnym czynie?

— Po prostu wyłączyłam apkę — dziewczyna wzruszyła ramionami. — Wiesz dobrze, że gdybym rozwaliła telefon, to nawet bym nie dostała nowego urządzenia. Matka by mówiła, że mam zwrócić się z tym do ojca, a ojciec, że jak sama rozwaliłam, to sama mam sobie kupić nowy model. W tym momencie odkładam pieniądze na prawko, więc mnie nie stać.

Layla zaczynała powoli wątpić w to, by kiedykolwiek uzbierała odpowiednią kwotę na kurs prawa jazdy. Julie zaśmiała się perliście, poruszając głową i wprawiając w ruch swojego wysokiego kucyka.

— Prawo jazdy, aż tak bardzo nie jest ci potrzebne w Nowym Jorku. Przecież jest metro — zauważyła mądrze rudowłosa, a Layla pomyślała o tym, że wczorajszego dnia zdecydowanie przydałoby się jej prawko. Z chęcią zostałaby z Peterem o wiele dłużej, niż miała do tego okazję, ale nie mogła, aż tak bardzo nadwyrężać uprzejmości pani Rogers. Miała rodzinę, do której chciała wracać, nie to, co ona.

INNOCENT, spider-manOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz