⤷ 1.6. family and trouble

234 25 2
                                    

— FRIDAY dowiedziała się już czegoś?

Grace odwróciła się w stronę wejścia do domowego laboratorium i uśmiechnęła się nieznacznie, widząc w drzwiach Steve'a. W dłoniach trzymał dwa kubki z gorącą, parującą herbatą.

— Nie — pokręciła głową. — Cały czas skanuje system. Nawet z informacjami, które udało mi się zdobyć, tak ciągle to są lata badań. W tym czasie sporo osób pracowało nad reaktorem.

— W takim wypadku dobrze, że zrobiłem coś do picia — powiedział z zadowoleniem Steve, zbliżając się do Grace. Położył kubki z napojem na biurku, a sam usiadł na wolnym fotelu. — Mogę ci jakoś pomóc?

— Właściwie to wszystko mam pod kontrolą. Teraz działa FRIDAY, więc tak naprawdę nic tutaj po mnie. Siedzę w laboratorium tylko dlatego, że chciałam przejrzeć jeszcze raz tę teczkę. Nie mam bladego pojęcia, skąd mogli wiedzieć o EDITH. Tony...

Westchnęła bezgłośnie na samo wspomnienie swojego brata. Miała wrażenie, że od jego śmierci minęła cała wieczność, a prawda była taka, że za kilka tygodni miała odbyć się dopiero pierwsza rocznica jego poświęcenia. Steve ścisnął ją delikatnie za rękę, a ona wzięła głęboki oddech.

— Zawsze dbał o bezpieczeństwo tego typu informacji — odezwała się ponownie. — Nie wiele osób w ogóle wiedziało, że taki system istnieje.

— Myślisz, że ktoś mógł się włamać do serwerów Stark Industries?

— Zawsze to jakaś możliwość, ale FRIDAY, by to na pewno wykryła. Z drugiej strony ostatni rok był... Zresztą sam wiesz. Nie przywiązywałam większej uwagi do tego, co działo się w moim otoczeniu. Pepper też nie najlepiej się trzymała. Istnieje prawdopodobieństwo, że coś mogłyśmy przeoczyć.

Grace zbyt dobrze wiedziała, że ten czas po śmierci Tony'ego, był dla niej wyjątkowo mrocznym okresem. Ból nie opuszczał jej ani na chwilę, koszmary nie dawały spokoju, a ataki paniki stały się dla niej codziennością. Powoli wychodziła na prostą, ale gdyby nie obecność i wsparcie bliskich, tak już dawno by się kompletnie załamała.

— To nie twoja wina — zauważył Steve, a Grace uśmiechnęła się smutno. — Zrób sobie przerwę, co?

— Nie jestem przekonana, czy to...

— To nie była prośba, Grace — przerwał szybko i zdecydowanie, a Grace uniosła jedną brew do góry.

— Wiesz, że nie jesteś już Kapitanem, zgadza się?

— Ty zawsze mi o tym przypomnisz — wskazał na nią palcem i się uśmiechnął. — Zresztą sama mówiłaś, że nie jesteś tutaj potrzebna. Jeśli FRIDAY coś znajdzie, to od razu cię o tym poinformuje, a w międzyczasie możemy skorzystać z tego, że to naprawdę przyjemny i słoneczny dzień.

— Nie wiem, Steve... Dzieciaki mogą niedługo wrócić do domu. Muszę zrobić obiad i...

— Nic nie musisz robić, Grace — przerwał jej stanowczo. — Happy z największą przyjemnością zajmie się przez chwilę naszymi dziećmi, a obiad możemy wziąć na wynos z naszej ulubionej knajpy.

Steve wyciągnął w jej stronę dłoń.

— Nie daj się prosić, kochanie.

Grace westchnęła bezgłośnie, wyrzucając sobie, że zawsze miała do niego zbyt wielką słabość. Uśmiechnęła się delikatnie i ujęła jego dłoń, a później razem opuścili laboratorium. 

🕷

Może pomysł ze spacerem, wcale nie był taki zły?

Grace nie mogła przestać się uśmiechać, gdy kroczyła obok Steve'a po Central Parku. Rogers obejmował ją ramieniem, a ona złączyła ich dłonie razem i przez ten moment znów czuła się jak nastolatka. Nie pamiętała dnia, w którym czuła się podobnie tak, jak teraz.

W ciągu ostatniego roku odczuwała wszystkie negatywne emocje, jakie mogły tylko istnieć. Tego dnia po raz pierwszy czuła się lepiej, szczęśliwiej. Nie wiedziała, jak dokładnie to określić, ale ból w klatce piersiowej, który nieustannie jej towarzyszył, nagle jakoś zmalał.

I czuła, że to był dobry znak.

— Pamiętasz dzień, w którym spacerowaliśmy po tym parku po raz pierwszy? — Zapytał Steve, a Grace oczami wyobraźni zobaczyła tamten czas, tak jakby to wszystko działo się na żywo.

— Zaraz po zabraniu Lokiego przez Thora — przypomniała radośnie.

— Stwierdziłaś, że będziesz moim prywatnym nauczycielem w poznawaniu świata na nowo.

Zachichotała cicho.

— Szczerze nie mam bladego pojęcia, czemu się na to zdecydowałam — wyjawiła szczerze. — Chyba zrobiłam to pod wpływem chwili, a nasza rozmowa o kosmitach na sterydach kompletnie zapadła mi w pamięć.

— Rozmowa? — Parsknął rozbawiony. — Chcesz powiedzieć to, jak mnie wyśmiałaś z powodu mojej niewiedzy?

— Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, Rogers — odpowiedziała szybko i uniosła na niego swój wzrok. — Masz coś konkretnego na myśli, że teraz o tym wspominasz?

Blondyn wzruszył ramionami.

— Pomyślałem, że to chociaż na chwilę odwróci twoją uwagę od całej sytuacji z Parkerem.

Grace zatrzymała się na chwilę, zmuszając do tego samego swojego ukochanego. Uśmiechnęła się nieznacznie i oparła czoło o jego ramię.

— Aż tak bardzo to widać?

— Nie bardziej, niż zwykle — odpowiedział, głaszczącą ją delikatnie po plecach. Brunetka odbierała to wyjątkowo uspokajająco, ale obawy ciągle z nią zostawały. — Wiesz, że nie musisz tym się sama przejmować, prawda? To nie jest twoja wina.

— Na pewno? — Uniosła głowę do góry, a ich spojrzenia się spotkały. — Bo mam wrażenie, że tak właśnie jest. Może gdybym była bardziej uważna i... Och, Tony był dla niego genialnym mentorem, a ja czuję, że on w ogóle mnie nie słucha.

— Nie jesteś swoim bratem, Grace. Musisz znaleźć własny sposób, by się z nim dogadać. Wiem, że macie dobry kontakt i traktujesz go jak młodszego brata, ale może to nie wystarcza?

Kobieta nie odpowiedziała, zastanawiając się nad sensem tych słów. Wiedziała, że była beznadziejną mentorką. Nie umiała się odnaleźć w tej roli tak jak Tony. Chociaż próbowała robić wszystko, tak jak on, tak czuła, że zawodziła. I sytuacja Petera była dla niej idealnym dowodem. Miała wyrzuty sumienia z tego wszystkiego, co się stało.

— Po prostu... Boję się, że Peter zrobi coś głupiego, a ja tego nie powstrzymam. Jest młody i pełen zapału. Chce działać, a nie siedzieć w miejscu i cierpliwość nie jest jego najlepszą cechą.

— Mógłbym pomyśleć też o zupełnie innej osobie, która wpisuje się w to, co opowiadasz.

Steve uśmiechnął się zrozumiale, a w jego spojrzeniu było coś, co Grace przekonało, że myślał właśnie o niej. Westchnęła bezgłośnie. Ścisnęła mocniej dłoń swojego ukochanego i znów zaczęli spacerować alejkami.

Grace uznała, że przez kilka minut może się nie przejmować tym, co robi Peter.

Jednak później jej telefon wydał z siebie długi, alarmujący dźwięk. Kobieta szybko sięgnęła po swoją komórkę, gdzie na ekranie pojawił się czerwony alert.

— O nie — powiedziała z przerażeniem, spoglądając na pokazujące się informacje.

— Co się stało? — Zapytał z troską Steve.

— Peter uciekł z domku — wyjaśniła napięcie. — I właśnie był widziany na mieście.


※※※

happy birthday to me! a prezentem oczywiście nowy rozdział

dzisiaj więcej Grace i och, jak ja tęskniłam za dynamiką jej i Steve'a

i... właściwie mogę Wam zdradzić, że tak za nimi się stęskniłam, że pracuję na one-shotem z tą dwójką

INNOCENT, spider-manOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz