⤷ 2.6. we say goodbye but for real?

119 16 0
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Odnalezienie się w tym, co miało miejsce, zajęło jej kilka minut. W jednej chwili cudem uniknęła śmierci, a w drugiej próbowała znaleźć kogoś, kogo znała. Jej serce mocno biło z powodu adrenaliny, strachu z tego, co doświadczała, ale i tego, że nie wiedziała, co działo się z resztą. Mogła spędzić z nimi zaledwie ten wieczór i noc, ale zbliżyła się do nich o wiele bardziej, niż przypuszczała. Zwłaszcza do rodzeństwa Spector i Parkera, który dosłownie przed chwilą uratował jej życie. Bała się o nich wszystkich i zaczęła się zastanawiać, gdzie się znajdywali. Miała nadzieję, że nikomu nic poważnego się nie stało, bo chociaż wiedziała, że to nie była jej wina, tak nie byłaby w stanie sobie wyobrazić, gdyby okazało się, że ktoś ucierpiał w całej akcji.

Layla odgarnęła swoje rozczochrane włosy i nie zauważyła, jak potknęła się o wystający fragment metalowego rusztowania. W ostatniej chwili poczuła czyiś uścisk na swojej talii, a kiedy spojrzała do góry, zobaczyła nad sobą Lucasa. Było niemal tak, jakby na przekór tego, że powinno trzymać się od niego z daleka, tak ciągle widziała go w zasięgu swojego wzroku. A przede wszystkim tuż obok niej.

— Nie możesz robić takich rzeczy, Layla! — Zawołał z wyrzutem, a ona zmarszczyła brwi. — Już drugi raz w ciągu ostatnich minut prawie dostałem przez ciebie zawału, bo myślałem, że coś ci się stało.

Jego troska ją zaskoczyła. Strach wypisany w oczach chłopaka był widoczny, a ona mimo wszystko poczuła ciepło na sercu. Miała wrażenie, że nigdy wcześniej nikt, a już zwłaszcza żaden chłopak nie odczuwał wobec niej takich emocji, jak właśnie on.

— Przepraszam — wyjąkała w szoku, kładąc dłonie na jego policzkach. — Przepraszam, Lucas. Nie powinieneś czuć czegoś takiego w stosunku do mnie.

— Co? O czym ty mówisz?

— Zaraz wszystko się skończy i wrócę do domu. Nie mogę tutaj zostać, nawet jeśli bardzo bym tego chciała.

Henderson spojrzała na niebo. Nocne, ciemne kolory łączyły się z błyszczącym fioletem i żółtymi okręgami zaklęcia, które rzucał Strange. Wyglądało to wyjątkowo pięknie, ale jednocześnie świadczyło o tym, co nieuchronne.

— Ciągle mamy jeszcze trochę czasu, tak? — Zapytał z jakąś nadzieją w głosie, a ona miała wrażenie, że wcale nie oczekiwał od niej żadnej odpowiedzi. Przejechał dłonią wzdłuż jej ręki, aż w końcu złączył ich palce razem i mocniej ścisnął. — Potrzebuję ci, by znaleźć Jay. Jeśli coś jej się stało, to będzie to tylko i wyłącznie moja wina, bo nie zatrzymałem jej w domu. Wiedziałem, że nie odzyskała w pełni sił, a mimo tego...

— Hej, Lucas, spójrz na mnie — przerwała mu przerażony monolog, a on utkwił w jej oczach swój wzrok. — Nie możesz tak myśleć w tym momencie. Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci to. Twoja siostra jest silna i na pewno gdzieś tutaj jest. Znajdziemy ją całą i zdrową.

INNOCENT, spider-manOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz