9. 2.05.2021

219 38 19
                                    

Ktoś kiedyś powiedział, że w żałobie przechodzi się cztery fazy: pierwsza to szok i potępienie; druga jest tęsknotą i żalem; trzecia chaosem, dezorganizacją i rozpaczą; i na koniec przychodzi ta czwarta, jakby nowe odrodzenie, reorganizacja.

Jednak Louis całkowicie nie zgadzał się z tym schematem. Dla niego był tylko ból, tęsknota, żal i wielka rozpacz. Łzy lały się potokami przez całe dnie i noce, a dzień, który miał się stać kamieniem milowym, jedynie bardziej go pogrążył. Oczywiście, Louis nie wierzył w to, że jego ukochany mógł sam targnąć się na swoje życie. I zrozumiał to dość szybko, bo właściwie już wtedy, gdy wbiegł wściekły na komisariat i chciał pobić jednego z policjantów za oczernianie wizerunku miłości jego życia. Fakty dość szybko połączyły się w jego głowie i wiedział, że to osoba trzecia stoi za śmiercią Harrego. Jednak to nie zmieniło faktu, że był bardziej, jak załamany.

Jego dni to właściwie były pozbawione kształtu i sensu, płynące w tylko sobie znany sposób sekwencje godzin. Louis zamknął się w mieszkaniu – zaryglował się tam tak, że nawet Liam i Niall nie mogli się do niego dostać – gdzie leżał na łóżku i nie robił totalnie nic.

Chciał to sobie wszystko ułożyć w głowie i coś zmienić, żeby kiedyś móc stanąć na nogi. Próbował nawet wziąć się za sprzątanie, jednak porzucił to po kilku minutach, kiedy majowe powietrze wtargnęło do pokoju i zapach kwiatów z czyjegoś balkonu znów sprowokował go do płaczu i bolesnych obrazów w jego głowie.

Raz nawet zadzwoniła do niego Melanie Bauer, pytając, jak się czuje i czy wszystko u niego w porządku. A Louis standardowo skłamał, mówiąc, że jest z nim dobrze, chociaż wciąż mu ciężko. Kobieta chyba niespecjalnie mu uwierzyła, słysząc jego zachrypnięty od łez głos, jednak nie miała nawet prawa drążyć tematu. Dlatego powiedziała mu jedynie, że reportaż z jego udziałem wyemitują trzy razy jednego dnia, jako zakończenie każdego segmentu wiadomości. Wzmianka o jego sprawie miała się pojawiać jeszcze codziennie przez następny tydzień, a jeśli ktoś się odezwie, to zostanie powiadomiony natychmiast.

I odkąd program pojawił się w telewizji, Louis wręcz nie rozstawał się ze swoim telefonem, w który maniakalnie się wpatrywał. Jednak ten milczał przez cały dzień. Jedynie wiadomości od Liama, Nialla lub jego mamy, co jakiś czas wyświetlały się na ekranie, dając mu złudną nadzieję, że może to ta chwila.

Ale nie. Nie dostał żadnej wiadomości. Nie przez pierwszy i przez drugi dzień. Przez to zaczął się dołować jeszcze bardziej i zatracał sens jakiejkolwiek zmiany w swoim życiu. Skoro obok nie było Harrego, skoro nikt nic nie wie, skoro policja mu nie pomaga i skoro on ma dość, to może powinien to zakończyć?

- Dzień dobry, czy rozmawiam z Louisem Tomlinsonem?

- Tak. Tak, to ja.

- Moglibyśmy się spotkać dziś w kawiarni niedaleko redakcji? Wyślę panu adres w smsie.

- Oczywiście, dziękuję – i połączenie się skończyło. Louis natychmiast zerwał się z miejsca, przypłacając to zawrotami w głowie, na które nie zwrócił najmniejszej uwagi. Niemal wbiegł pod prysznic, ogarniając się w zawrotnym tempie. Ubrał się w czarny sweter i czarne rurki, po czym wyszedł z domu, pędząc pod kawiarnię z adresu.

Papieros tlił się w jego ustach, kiedy czekał na dziewczynę, z którą godzinę temu rozmawiał przez telefon. Nie mógł jej skojarzyć po głosie, jednak był pewien, że kiedyś już go słyszał. Ale to nie było ważne. Louis po prostu chciał dotrzeć do prawdy, która – może – dałaby mu chwilę wytchnienia i spokoju.

- Emma? – zdziwił się, widząc przed sobą niską, śliczną blondynkę. Znał ją doskonale, ponieważ była asystentką Harrego i jego przyjaciółką z dawnych lat. Uczyła się u niego w studiu i Styles nie raz mówił, jak dobrze sobie radzi i jak dumny z niej jest. – Ty się chciałaś ze mną spotkać? – zapytał z nadzieją, gasząc papierosa i wyrzucając niedopałek do kosza.

- Tak i wybacz, że dopiero teraz – westchnęła, spuszczając głowę. – Możemy wejść? – mruknęła cicho, wskazując palcem na drzwi do kawiarni. Louis skinął głową i już po kilku chwilach siedzieli przy stoliku, a przed nimi stały filiżanki świeżo zaparzonej herbaty. Emma wyglądała, jakby bała odezwać się słowem, a Tomlinsona niemal rozsadzało od środka.

- Nie chcę naciskać, ale wiesz, wolałbym to mieć już za sobą – powiedział w końcu, bawiąc się łyżeczką w swoich dłoniach. Nigdy nie posłodziłby herbaty, bo tak się zwyczajnie nie robi, jednak w tym momencie mógłby policzyć ziarnka cukru tylko po to, żeby się czymś zająć.

- Wybacz – chrząknęła i niepewnie spojrzała na jego zgarbioną postawę. Darzyła go sympatią, jak chyba wszyscy, którzy pracowali z Harrym. Nie raz była świadkiem, jak Louis wchodził do studia z bukietem pięknych kwiatów i zaskakiwał swojego chłopaka, chichocząc za każdym razem, gdy ten całował jego policzek. I była niemal zakochana w nich, jako parze. Dlatego teraz smutek szargał i jej ciałem, gdy widziała Tomlinsona zgarbionego na beżowej kanapie. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego zmęczoną twarz, żeby dostrzec, ile bólu gromadzi w sobie każde jego westchnienie. – Harry dość często był w studiu, kiedy wyjeżdżałeś na delegacje. Mówił nam to – zaczęła cicho, a Louis zagryzł wargę. Wiedział, że jego chłopak nienawidził zostawać sam, więc zawsze starał się zabierać go ze sobą, kiedy potrzebował opuścić Londyn na kilka dni.

- Wiem – skinął głową. Każda przerwa budziła w nim nowe pokłady niepewności. I chciał, i nie chciał, żeby Emma mówiła dalej.

- Raz nawet tam spał, ponieważ stwierdził, że wasi sąsiedzi są nie do zniesienia. Ale ja wiedziałam, że kłamał. Zdecydowanie się czegoś bał – wyszeptała, na co Louis znieruchomiał. Poczuł się, jakby ktoś uderzył go czymś ciężkim w głowę. Harry nigdy nie powiedział mu, że się czegoś bał, kiedy go nie było. Chyba, że liczyć gołębia, który przeleciał zbyt blisko niego, gdy akurat rozmawiał z Louisem i krzyknął mu do słuchawki.

- Jak to tam spał? – zapytał z bólem. Czy naprawdę był tak beznadziejnym chłopakiem, że nie dostrzegał lęku Harrego? Przecież rozmawiali każdego wieczora i on zawsze pytał, czy to koniec pracy na dziś i czy chłopak kładzie się już do łóżka. A Harry zawsze mówił, że już od dłuższej chwili zakopany jest w kołdrze i ma kubek z ciepłą herbatą.

- Weszłam rano do jego biura i leżał zwinięty na kanapie, ściskając w dłoni telefon. Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć, Louis – westchnęła po raz kolejny, a jej oddech drżał. – Zapytałam wtedy, kiedy wracasz, żeby w końcu mógł się wyspać – uśmiechnęła się lekko, co nawet i Louisa skłoniło do wyobrażenia wspólnego poranka, gdy Harry leżał policzkiem na jego piersi albo wtulał się w niego plecami, robiąc za małą łyżeczkę. – No i od razu poprawił mu się humor, bo miałeś wracać następnego dnia. Jednak, jak zapytałam, czy nie pójdzie ze mną na lunch, skoro mamy chwilę wolnego, to strasznie się spiął.

- Bał się wyjść ze studia? – Louis wybałuszył oczy, zaciskając dłonie na łyżeczce. – I ty do mnie nie zadzwoniłaś?! Czy ty jesteś poważna?! – warknął, prawie rozlewając herbatę na stoliku. Gniew w nim wrzał, a słowa Emmy niemal kopały grób dla niego samego. Przecież serce to za chwilę wyskoczy mu z piersi albo stanie na amen.

- Chciałam! Ale Harry powiedział, że jesteś zajęty i że będziecie rozmawiać po południu, więc mam się nie martwić. Poza tym ja nie mam do ciebie numeru, nie mogłam zrobić tego w tajemnicy przez nim!

- Przepraszam, po prostu to mnie przerasta – przełknął ciężko, ukrywając twarz w dłoniach. Nie chciał wściekać się na dziewczynę, która i tak poświęciła się dla niego i tu przyszła. Ale nie potrafił panować nad swoimi emocjami. Dlatego też teraz po jego policzku płynęła gorąca łza, ginąc gdzieś w jego dłoni.

- W porządku, rozumiem – powiedziała cicho, ściskając na chwilę jego przedramię. – Jak wyszliśmy, to było normalnie. Nie zachowywał się, jakby się czegoś bał, dlatego odpuściłam. Po lunchu odwiózł mnie do studia, a sam pojechał do waszego mieszkania, przynajmniej tak mi powiedział.

- Pójdziesz ze mną na policję? – zapytał z nadzieją i łzami, które płynęły po jego policzkach kolejny dzień z rzędu. Znów poczuł się cholernie winny. Nie miał nawet pojęcia, że Harry czuje się tak niepewnie, gdy go nie ma. Nigdy mu tego nie powiedział. – Złożysz zeznania, może to coś da. Błagam cię, Emma, jesteś moją jedyną nadzieją... 

Miss you || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz