14. piąta rocznica śmierci

220 35 35
                                    

25.03.2026



Dzień, w którym Louis i Harriet jechali do Doncaster, poprzedzał dzień piątej rocznicy śmierci Harrego. Tomlinson wciąż jest dość częstym gościem na londyńskim cmentarzu, jednak przyjeżdża sam. Przynajmniej raz na kilka tygodni podrzuca swoją córeczkę do przyjaciół lub rodziny, żeby on ten dzień mógł spędzić sam na sam z Harrym. Stwierdził, że Harriet jest za mała, żeby odwiedzać takie miejsca i rozumieć, co się właściwie dzieje. Tym bardziej, że ma już pięć lat i stała się bardzo ciekawską i wygadaną małą panią Tomlinson. Louis zwyczajnie bał się, że zada mu jakieś bolesne pytanie, a on nie będzie umiał jej wyjaśnić, że Harrego już z nimi nie ma.

Dlatego właśnie jechali do Doncaster – do rodzinnego miasta obu chłopaków, gdzie wciąż mieszkają ich rodziny. Mieli zaplanowany obiad w gronie najbliższych, a później Harriet miała zostać pod opieką babci, ponieważ Louis chciał wrócić do Londynu i cały wieczór spędzić na cmentarzu, mówiąc do kamiennej płyty.

Szatyn powinien być już przyzwyczajony, że jego Harry odszedł. Ale nie jest. Wciąż potrafi mieć nieprzespane noce, podczas których zalewa się łzami i nie może sobie wybaczyć, że te pięć lat temu pojechał w delegację, zostawiając ukochanego samego w domu. I cóż, doskonale znał morderców swojego chłopaka, a mimo to wciąż obwiniał się za jego śmierć. Może, gdyby tylko był wtedy w domu, zdołałby pomóc Harremu?

- Babcia! – zawołała Harriet, kiedy tylko Louis odpiął pasy jej fotelika i wyciągnął dziewczynkę z samochodu. Przez te cztery lata mocno się ze sobą zżyli i szatyn nie wyobraża sobie życia bez tej małej królewny.

- No dzień dobry – zaśmiała się Anne, mama Harrego, kucając przed dziewczynką, która od razu wpadła w jej ramiona. – Jak ty wyrosłaś, skarbie! Nie widziałyśmy się tylko miesiąc!

- Dzień dobry – uśmiechnął się Louis, przytulając krótko Desmonda. Tomlinson wciąż miał bardzo częsty kontakt z rodzicami swojego zmarłego chłopaka, więc już lata temu podjął decyzję o tym, żeby Harriet traktowała ich jako członków swojej rodziny. Była malutka, kiedy zobaczyli się po raz pierwszy, więc prawdopodobnie uważa, że państwo Styles są nieodrębną częścią ich życia. I cóż, miała rację. – Witaj, Anne – cmoknął kobietę w policzek, kiedy ona ciepło go objęła.

- Jay jest w środku i razem z twoimi siostrami kończą obiad – powiedziała pani Styles, kiwając w kierunku domu. Od zawsze ich rodziny miały ze sobą dobry kontakt. Właściwie Jay i Anne były najlepszymi przyjaciółkami, a Mark i Desmond mogli rozmawiać całe godziny i nigdy się nie nudzili. Do tego wszystkie siostry Louisa dość szybko zaskarbiły sobie miłość Gemmy, więc rodzina Tomlinson i rodzina Styles była tak właściwie jednością. Spędzali ze sobą naprawdę ogrom czasu, nawet, jeśli Louisa i Harrego nie było obok. Raz w miesiącu spotykali się na niedzielne obiady, a i wigilie spędzali w takim właśnie gronie. I mimo śmierci Harrego, która na dłuższy czas wprowadziła do obydwu rodzin wiele żalu i rozpaczy, oni kontynuowali tę przyjaźń, wspierając się lepiej, niż ktokolwiek inny by potrafił.

Dlatego niecałą godzinę później wszyscy jedli deser, na który składało się ciasto czekoladowe, które upiekły Anne i Jay, oraz babeczki z lukrem, którymi zajęły się, już nie takie małe, Pheobe i Daisy. Rozmawiali o wszystkim, głównie pytając Louisa i Harriet o to, jak im się wiedzie w Londynie. Dziewczynka z pełnią zapału opowiadała o swoim przedszkolu, przyjaciołach i o kuchennych popisach swojego taty, a Tomlinson uzupełniał to wszystko kilkoma zdaniami o pracy lub domu.

- Tato, a czemu ja mam dwie babcie i dwóch dziadków, skoro mam jednego tatę? – zapytała w końcu Harriet, wpychając do buzi kawałek czekoladowego ciasta. Wszyscy przy stole nagle zamilkli, a niepewne spojrzenie Anne wylądowało na Louisie, który nie był nawet zakłopotany. Cóż, może bał się, jak jego córka to zrozumie, jednak odpowiedź na to pytanie znal doskonale.

Miss you || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz