26. szósta opowieść

187 36 33
                                    

25.03.2049 



- Siedem lat? Stary, to naprawdę kawał czasu – zaśmiał się Niall, klepiąc Louisa po plecach. Właśnie mówił mu, a właściwie odpowiadał na jego szczegółowe pytania dotyczące ulubionego związku Horana, czyli oczywiście Larrego. I nie, żeby to jakkolwiek przeszkadzało szatynowi, jednak był już z Harrym prawie siedem lat, a ich wspólny przyjaciel wciąż nazbyt ekscytował się ich randkami czy wyjazdami. Ale cóż, taki właśnie był Niall.

- Nie nudzi mi się – odparł z uśmiechem, ciągnąc łyk piwa z puszki. Nie musiał kłamać, żeby to mówić. Często słyszy się, że po wielu latach związku, uczucie, które połączyło parę, gdzieś znika i płomienna miłość zostaje zastąpiona przyzwyczajeniem. Jednak Louis był pewny, że to u nich tak nie działa. Codziennie odkrywali coś nowego, choć znali się niemal na wylot. Kochali rozmawiać, leżeć razem na kanapie, wspólnie milczeć lub chodzić na filmowe randki gdzieś za granicami miasta. I nigdy, ale to naprawdę nigdy nie zwątpili w to, co ich łączyło. Z każdym ciepłym słowem, odrobiną przelanej troski czy banalnym 'kocham cię', utwierdzali się w tym, jak głębokie jest ich uczucie.

Część ich znajomych, w tym Liam i Niall, ciągle z nich żartowali, że zachowują się tak samo, jak wtedy, gdy się poznali, gdy byli młodymi studentami z głupimi pomysłami w głowach. Zawsze doceniali ich oddanie względem drugiego, i to, jak wiele są w stanie dla siebie poświęcić. Poza tym, nie oszukujmy się, oni widzieli te iskierki w ich oczach, gdy tylko na siebie zerknęli, te rumieńce na policzkach, te pocałunki w ukryciu, te sprośne uśmiechy i te porozumiewawcze spojrzenia, gdy obaj pomyśleli o tym samym. I mogło to się wydawać banalne, ale takim nie było.

Dlatego Louis od dawna planował coś wielkiego, bojąc się tylko, że życie rzuci mu kłody pod nogi i coś pójdzie nie po jego myśli.

Cóż, rzuciło.

- Wiem to, stary – Niall pokiwał głową, zajadając słone orzeszki, które co chwila podkładał pod nos przyjacielowi. Siedzieli we dwójkę w salonie Louisa, czekając, aż Harry wróci z sesji, a Liam skończy podziwiać się w lustrze i wreszcie do nich dołączy. Mieli na dziś zaplanowany swój 'męski piątek', ale póki co Horan miał doskonałą szansę, żeby zrobić Louisowi przesłuchanie bez obecności jego ukochanego. – Będziecie świętować? – mruknął niby od niechcenia, jednak obaj doskonale wiedzieli, że podniecał się tym, jak nastolatka. Mógłby sobie znaleźć inne hobby, ale po co?

- Tak. Jak zawsze – uśmiechnął się, odświeżając w pamięci wszystkie ich rocznice. Zawsze spędzali je w restauracji, gdzie oficjalnie zostali parą. Jedli wtedy ten sam czekoladowy torcik z napisem z kremu, po czym chichotali i wspominali miniony rok, mówiąc, jak cudownie jest im u boku swojego ukochanego. Później wracali do domu, trzymając się mocno za ręce, i wypijali butelkę ulubionego wina, całując się leniwie na kanapie. I znów, nigdy się tym nie nudzili.

- Jesteście jak taka para z filmu. Zawsze uśmiechnięci, zawsze zgodni. I tacy obrzydliwie słodcy! – zawołał, za co dostał poduszką po twarzy. Jednak Louis się z nim zgadzał. Czasem nie mógł uwierzyć, że tak dobrze dogaduje się z Harrym, kłócąc się jedynie o jakieś drobiazgi, które najczęściej wynikały z ich zmęczenia albo ogólnie złego humoru, który niepotrzebnie wyładowywali na sobie nawzajem. Jednak podczas tych siedmiu lat poważniej pokłócili się tylko raz, gdy pijany Louis, wraz z Liamem, zdemolował pół mieszkania, które finalnie posprzątał Harry. Ale to było niczym.

- Wujek Niall znowu ma rację – zanuciła Harriet, na co jej tata jedynie kaszlnął z bólem w pięść i posłał jej blady uśmiech. – Też uważam, że byliście jak z filmu. Tata Harry i tata Louis. Może napiszę o tym książkę, co?

Miss you || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz