25. piąta opowieść

177 36 35
                                    

24.03.2049



- A rozmawialiście kiedyś o dzieciach? – zapytała Harriet, kiedy następnego dnia przyszła do swojego ojca, pokazując mu kolejny raz zdjęcia z USG. Sama wciąż była podekscytowana swoją ciążą, jednak to Louis był tym, który miał łzy w oczach, kiedy widział czarnobiałą fotografię, z której de facto niewiele rozumiał. Ale Harriet nie musiała wiedzieć, że te łzy są jedynie objawem bólu, jaki Tomlinson skrywa głęboko w sercu, wiedząc, że nie zobaczy swojego wnuka na oczy.

- Żeby to raz – zachichotał, wciąż nie odwracając wzroku od wydruku w swoich dłoniach. Po latach stwierdził, że decyzja, którą podjął dwadzieścia siedem lat temu, adoptując Harriet, była najlepszą decyzją jego życia w okresie, który roboczo nazwał 'okresem bez Harrego'. To dzięki niej stanął na nogi i miał motywację, żeby przestać użalać się nad sobą. Musiał pokazać, że jest odpowiedzialnym i kochającym ojcem, który zapewnia swojej córce wszystko, czego ona zapragnie.

- Czyli, gdyby tata żył, to może też adoptowalibyście właśnie mnie – uśmiechnęła się, przytulając policzek do ramienia ojca. Jak była małą dziewczynką, marzyła, by mieć dwójkę rodziców. Zazdrościła swoim koleżankom, które miały i tatę, i mamę, z którymi mogły spędzać cały ich wolny czas. Jednak później wpadała w ramiona Louisa i zapominała o wszelkich negatywnych uczuciach. Wiedziała, że ma najlepszego tatę i przyjaciela na świecie, i że nigdy nie chciałaby go zamienić. Trochę tęskniła za Harrym, nie rozumiejąc, czemu go z nimi nie ma, ale wiedziała, że tak już musi być. I szczerze mówiąc, Harriet uważa, że miała najlepsze dzieciństwo, jakie można sobie wymarzyć. – Tata też chciał mieć dziecko?

- Oj, kochanie – zaśmiał się, czochrając córkę po włosach – nawet nie wiesz, jak bardzo!

Właśnie zbliżał się luty, a co za tym szło – zbliżające się dwudzieste piąte urodziny Harrego. Dlatego Louis już od kilku dni miał kupione bilety lotnicze, które schował pod dokumentami w swoim domowym biurze. Nie było łatwo zachować to wszystko w tajemnicy przed jego chłopakiem, ale udało się i Styles wciąż o niczym nie wiedział.

- Kochanie, pakuj się – parsknął Louis, zdobywając zaskoczony wyraz twarzy Harrego. Chłopak siedział na kanapie z książką na kolanach, w której przeglądał biografię jednego z najsławniejszych fotografów. Nudził się, więc jedynie czekał, aż Tomlinson coś wykombinuje, co zazwyczaj było kwestią czasu. Jednak nie spodziewał się, że ten nagle każe mu się gdzieś pakować.

- Co? Gdzie? – zapytał z szokiem wymalowanym na twarzy, kiedy szatyn zabierał książkę z jego dłoni i próbował wcisnąć się gdzieś pomiędzy jego kolana a ramiona, żeby przy okazji widzieć szmaragdowe tęczówki, które tak bardzo kochał. I Harry cicho się z niego zaśmiał, jednak nawet nie próbował mu pomagać.

- Zabieram cię na taką przedłużoną randkę – wyszczerzył się, plącząc swoje ramiona gdzieś wokół Harrego. Siedzieli w jakiejś dziwnej pozycji, ale ważne było to, że byli wystarczająco blisko siebie, aby móc patrzeć sobie w oczy, a kiedy najdzie ich ochota, móc połączyć ich usta w pocałunku, za bardzo się przy tym nie przemieszczając.

- Przedłużoną randkę? Co ty wymyślasz, Lou? – zachichotał, przygryzając dolną wargę. Doskonale wiedział, że za niedługo są jego urodziny, a Tomlinson nigdy nie odpuścił sobie okazji, żeby zrobić dla niego jakąś niezapomnianą niespodziankę. Przy czym wynajęcie całej sali kinowej jedynie dla ich dwójki, było małym przedsmakiem jego możliwości.

- Takie wiesz, ferie zimowe – odparł niewinnie, całując policzek chłopaka. Podobało mu się to, że stać go, aby zapewnić im ponad dwutygodniowy wyjazd do ładnego miejsca, gdzie będą mieszkać w uroczym hotelu i jeść same specjały tamtego kraju. Czuł wtedy, że jest odpowiedni dla Harrego, któremu chciał zapewnić najwspanialsze życie u jego boku. Chciał czuć się wystarczający dla kogoś, kto z taką łatwością władał całym jego sercem.

Miss you || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz