16. dziesiąta rocznica śmierci

211 36 51
                                    

25.03.2031



Kiedy tego samego dnia wieczorem Louis siedział w swoim biurze i rysował jakiś projekt, usłyszał ciche pukanie do drzwi. W prawdzie były otwarte na oścież, jednak Harriet wiedziała, że jej tata czasem potrzebuje się skupić i nie chciała mu wtedy przeszkadzać. A teraz miała dla niego coś, co na pewno poprawi mu humor.

- Co tam, słonko? – zapytał z uśmiechem, przekręcając się na swoim czarnym fotelu. Rozciągnął ramiona, żeby córka jak zawsze się do niego przytuliła i powiedziała, co ją gryzie. Lub czego od niego chce, ponieważ doskonale wiedziała, jak wymusić na nim pewne rzeczy. Córeczka tatusia jak się patrzy.

- Mam coś dla ciebie – zachichotała i ze schowaną za plecami kartką, wgramoliła się na kolana Tomlinsona, który od razu objął ją ramieniem i przytulił bo swojego boku. Można by powiedzieć, że strasznie ją rozpieszczał i traktował, jakby była maleńka i nie potrafiła wiele, ale to była nieprawda. Louis po prostu cholernie się o nią martwił i troszczył, więc czasem traktował ją zbyt dziecinnie, jednak ona nie miała nic przeciwko. Harriet lubiła być córeczką tatusia, który świata poza nią nie widzi. Czuła się wtedy jak księżniczka, a to chyba spełnienie marzeń większości dziesięcioletnich dziewczynek.

- Dla mnie? A z jakiej okazji? – mruknął zaskoczony, wpatrując się w córkę z wielkim uśmiechem. Był już wieczór, więc za niedługo do ich mieszkania przyjdzie Liam, który zajmie się Harriet na kilka godzin, które Louis spędzi na cmentarzu. Dlatego był zaskoczony, że jego córka nie szykuje się na noc filmową z wujkiem, dekorując swój pokój, gdzie zawsze wrzucała ogrom poduszek.

- Bo... Żebyś nie musiał tęsknić za tatusiem – powiedziała nieśmiało i pokazała Louisowi laurkę. Widnieli na niej oni, trzymający się za ręce, oraz Harry, który miał swoją rękę na ramieniu szatyna. Dodatkowo Styles miał skrzydła i aureolę, co prawie doprowadziło do płaczu Louisa.

- Ri, a czemu Harry ma skrzydła? – zapytał głupio, chcąc wiedzieć, co dziewczynka miała na myśli. Cholernie go tym wzruszyła i był jej wdzięczny za ten obrazek. Niby nic, jednak taka laurka od córki to coś, co Louis kochał najbardziej na świecie.

- Bo tatuś jest aniołkiem – odparła dumnie, wtulając się w klatkę Louisa. Nie rozumiała tego wszystkiego, ale chciała zrobić coś dla taty, a to wydawało jej się najlepszym sposobem. Cóż, miała rację. – Myślisz, że na nas patrzy?

- Na pewno – zaśmiał się cicho, ocierając łzę wzruszenia z lewego policzka. Ucałował głowę Harriet i uprzednio odkładając obrazek na biurko, przytulił ją mocno do siebie. Dziewczynka zachichotała i zacisnęła rączki na koszuli taty. – I na pewno za nami tęskni.

- Ja też za nim tęsknie – dodała, uśmiechając się szeroko w uścisku Louisa. – Wiem, że go nie poznałam, ale i tak za nim tęsknie. Ty go kochasz, więc ja też.

- Oh, Ri... - westchnął, wtulając policzek w bujne loki córki. Całe szczęście, że zadzwonił już dzwonek do drzwi, bo w innym wypadku Louis całkowicie by się rozpłakał na słowa dziecka. – Lecisz otworzyć? – zapytał z lekkim uśmiechem i pociągnął nosem.

- Nie płacz, bo wujek Liam będzie pytał, co ci zrobiłam – wywróciła oczami i zanim zeskoczyła z kolan taty, cmoknęła jego policzek. Tomlinson szeroko się na to uśmiechnął. Przetarł twarz dłonią, żeby pozbyć się ewentualnych pozostałości po łzach, po czym ruszył za Harriet, doganiając ją w momencie, kiedy otwierała drzwi Liamowi.

- Hej, królewno! – zawołał szczęśliwie Payne, porywając dziewczynkę w swoje ramiona i okręcając ich wokół własnej osi. – Stęskniłaś się trochę za mną? – zapytał, słysząc melodyjny śmiech dziewczynki. Louis stał oparty o ścianę i z wielkim uśmiechem na ustach oglądał, jak jego przyjaciel wspaniale dogaduje się z jego nie taką małą córeczką.

Miss you || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz