27. szósta opowieść

203 36 58
                                    

25.03.2049



- Co? - Harriet wytrzeszczyła oczy, w których pojawiły się świeże łzy, z wolna spływając jej po twarzy. Wiedziała naprawdę wszystko o swoim ojcu, jednak to, że chciał oświadczyć się Harremu, słyszy po raz pierwszy. Bała się pytać, bo wiedziała, jak to musiało być dla niego ciężkie. Ale musiała wiedzieć.

- Zacznę od początku, w porządku? - szepnął, opanowując trochę drżenie swojego głosu. Louis chciał opowiedzieć córce tę historię.

- Panie Tomlinson, to naprawdę dobry wybór - uśmiechnął się jubiler, wyciągając ostrożnie sygnet z szuflady. Louis od kilku miesięcy szukał idealnego pierścionka, który mógłby stać się tym zaręczynowym. Jeździł po wielu jubilerach, nawet wyjeżdżając z Londynu, tylko po to, żeby znaleźć ten idealny. Nie wiedział, czego tak właściwie chce, ale sygnet miał się mu kojarzyć z ich związkiem. Musiał być delikatny, jak Harry, ale i charakterny, jak Louis. Chciał, by reprezentował sobą jakąś historię, a konkretniej - ich historię. Ponieważ Tomlinson był staroświecki i chciał, żeby ich ślub był naprawdę wielkim wydarzeniem dla nich samych. Gdy przyjdzie czas, to obrączki będą wybierać najprawdopodobniej całymi miesiącami, chcąc, aby były nimi samymi, zamkniętymi w nieskończonym okręgu.

- Musi być idealny - uśmiechnął się, obserwując, jak mężczyzna w białych rękawiczkach wkłada sygnet do zamszowego pudełeczka. Wodził wzrokiem za pierścionkiem, który ostatecznie zrobił na zamówienie, prosząc specjalistę o coś, co będzie nie tylko ładną ozdobą, ale także symbolem. Dlatego pomiędzy srebrną obwódką zamknięty był kamień szlachetny, który mienił się we wszystkich kolorach błękitu i zieleni. Był delikatny, a zarazem jedyny w swoim rodzaju i Louis był pewien, że każdy, kto na niego spojrzy, będzie wiedział, że Harry ma narzeczonego, który kocha go na zabój.

- Kocha go pan, prawda? - powiedział czule jubiler, podając Louisowi pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.

- Najmocniej na świecie - szepnął, po czym uścisnął dłoń mężczyzny i wyszedł, szczerząc się w przestrzeń.

- On wciąż jest w mojej szufladzie - powiedział łzawo, spoglądając na obrączkę swojej córki. - Często nosiłem go przy sobie, ale jednak wolałbym go nie zgubić. Ale nigdy się z nim nie rozstaje.

- Masz pierścionek zaręczynowy dla Harrego? - szepnęła, ścierając kolejną falę łez z policzków. Wciąż zadawała sobie pytanie, dlaczego los musiał być tak okrutny i rozdzielić jej ojców, kiedy oni tak mocno się kochali?

- Jeśli chcesz go zobaczyć, to... - nabrał powietrza do płuc, ponieważ szloch znów rozrywał jego gardło, utrudniając wypowiedzenie najprostszych słów. - To jest w mojej szafce nocnej. Wiem, że nie pozwalałem ci tam grzebać, jak byłaś mniejsza, ale... Tak, on tam jest.

- Nie chcę ci tego psuć, tato - szepnęła, całując długo jego mokry od łez policzek. - Niech to będzie tylko twoje. Twoje i taty Harrego.

- Mama Anne, twoja babcia, też go widziała...

- Dzień dobry, kochanie - uśmiechnęła się pani Styles, przytulając się do Louisa. Szatyn właśnie do niej przyjechał z kwiatami i butelką drogiego wina, czym całkowicie ją zaskoczył. Dodatkowo nie było z nim Harrego, więc już nie wiedziała, o co może chodzić tym razem.

- Cześć, mamo - cmoknął ją w policzek, wręczając kwiaty, które Anne kochała prawie tak bardzo, jak kochał je Harry. - Jest Desmond? Muszę wam coś powiedzieć - wyszczerzył się podekscytowany, prawie podskakując z nogi na nogę. Już nie mógł się doczekać, aż zada do pytanie państwu Styles. Był pewny, że chce to zrobić.

Miss you || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz