Rozdział 18 (cz.4)

91 6 0
                                    

Po kilku krokach przystaję. Farris prosi o pięć sekund, zapewne zgubił jakąś własność. Jedynie raz pozwalam zerknąć przez ramię. Widzę gniewne oblicza dupków. Po cholerę z nim rozmawia!?

Dwie minuty później dołącza do mnie, a mojego szefa zostawiamy za sobą.

- Wiesz, że będzie nas śledzić? - Pyta.

- Zapewne.

Po około czterdziestu minutach, wjeżdżamy na podwórko. Lampy na czujnik ruchu oświetlają nas oraz czterech jego ludzi. Kolejne auto parkuje przy krawężniku. Przez uchyloną szybę wydostaje się obłok dymu nikotynowego.

- Nissan Patrol Nismo stoli na straży. - Sarkastycznie komentuje. - Jesteś pewna...

- Tak, dam sobie radę. - Nie wygląda na przekonanego.

- Posłuchaj. - Wyciąga zza pasa pistolet. - Wiesz, jak tego używać. - Zmniejsza naszą odległość. - Pamiętaj, zawsze sprawdzaj...

- Czy jest zablokowana? - Posyłam mu ciepły, wdzięczny uśmiech, odwzajemnia. - Dziękuję.

Pochyla ciało, a jego usta zostawiają niewidzialny odcisk na moim policzku. Górując nade mną świdruje moją twarz. Nie mam czasu ani sił by zareagować.

- Courtney – Odwraca swoje oblicze w stronę auta Jasona, by za moment ponownie wrócić do mnie. - Ten pocałunek...

- To była jednorazowa akcja. - Od razu wypalam.

- Jestem tego świadom, jednakże odcisnął się w mojej pamięci. - Opuszkiem palca przejeżdża delikatnie po wardze, na której wykwitały kropelki jego krwi jeszcze kilka godzin wcześniej.

- Proszę przemyśl to co wam powiedziałam. - Oplatam szczelnie dłońmi swoje ramiona.

- Może... - znów ten ironiczny, denerwujący uniesiony kącik ust. Cofa kroki w stronę swoich goryli.

- Może... powinnam wypróbować twoją broń.

- Z wielką przyjemnością poznam twojego przyjaciela, początkowego hackera. - Składa ukłon. - W tej chwili jedynie to mogę zagwarantować. Chłopcy! - Odwraca się, po czym pstryka w stronę swoich ludzi. Po chwili wyjeżdżają kordonem mercedesów.

- Dziękuję. - Szepczę.

W kuchennym oknie, wypełniając lampkę winem zauważam sześć aut przed podjazdem. Jason i zapewne wkurwiony Jack, oraz Farris ze swoimi ludźmi. Jak dla mnie mogą się powybijać. Po opróżnieniu całego szkła przed laptopem ponownie wracam do części jadalnej.

- Nie.... wybij to sobie z głowy Courtney.

Z kolejną dawką alkoholu odsuwam firankę, po czym otwieram na oścież okno. Chwytam z parapetu rozpoczętą wcześniej paczkę papierosów. Kłęby dymu tytoniowego unoszą się za moją bramą. Marszczę czoło.

- Czy oni rozmawiają i palą papierosy!? - Spoglądam na trunek. - Chyba to za mało.

Prysznic nie ukoił moich zszarganych nerwów, zamykając powieki nadal widziałam pociągnięcie za spust i nie żyjącego przede mną mężczyznę. Zabiłam człowieka, który chciał zabić mnie, lecz to nie zmywa wyrzutów sumienia ani nie usprawiedliwia. Ta noc nie będzie należeć do tych przespanych. Jeszcze oni. Christian miał być moim celem, on natomiast obwinia Jasona. Intuicja podpowiada mi, że to sabotaż. Pytanie brzmi kto chce by sami się powybijali? Kto na tym skorzysta? Oczywiście każde pomniejsze grupy przestępcze. Wyeliminowanie najsilniejszych. To musi być ktoś mniej ważny od nich, ale również poważany a do tego bardzo przebiegły.

O drugiej w nocy podchodzę do okna, z ciekawości zerkam na zewnątrz. Zostało jedno auto. Kładąc się chwytam telefon.

Ja: Wracaj do domu, nie potrzebuję ochrony. Dobranoc.

Jason: Uważam inaczej. Śpij dobrze.

Ja: Dostałam spluwę, nie prowokuj mnie.

Jason: Wiem. Spróbuj się nie postrzelić.

Ja: Nie wolisz siedzieć teraz ze swoją nową przyjaciółką?

Jason: Ktoś z nią rozmawia. Kurwa, Courtney... mam odciąć jej łeb i wysłać ci poleconym? Czyżbyś była zazdrosna...

Ja: Pierdol się, Whitmore.

Jason: Uważaj.

Przez moją twarz przebiega cień uśmiechu spowodowany naszą małą wymianą uszczypliwości. Zamykam powieki. Odpływam.

Demon ^ZAKOŃCZONE ^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz