Rozdział 25

91 6 0
                                    

Potrzebowałam chwili samotności. Po rozebraniu mojej pułki z wszelakim alkoholem, chwyciłam jeden i poczłapałam w stronę pokoju. Marcy wraz z Emmą i Eugenem włączyli YouTube tworząc klubowy klimat. Jason przedzwonił do Christiana. Gorączkowo chciałam z nim przedyskutować wszystko co miało miejsce dzisiejszej nocy, lecz po dwudziestu minutach opuściłam salon. Do rana wszyscy chcemy odreagować zaistniałą sytuację, upajając się na umór alkoholem.

Opierając łokcie o parapet przy oknie słyszę pukanie do drzwi, moje serce przyśpiesza.

- Proszę... - Wypuszczam dym papierosa, dogaszając niedopałek.

- Wolę posiedzieć z tobą niż z nimi. Koncert karaoke powinien być zabroniony dla niektórych osób. - Wnosi własną butelkę.

- A od kiedy to jesteś krytykiem muzycznym? - Śmieje się.

- Od tego momentu - Wtóruje mi.

- W porządku? - Pytam przekrzywiając odrobinę głowę.

- Możliwie najbardziej jak się da.

Pijemy w ciszy.

- Mogę cię ukryć. - Wypala.

- Co? - Ciśnienie skacze w górę. - Nie ma takiej opcji.

- Ale...

- Nie! Nie zostawię ich! Nie zostawię kurwa ciebie! - Alkohol bierze górę, a moje nieugięcie w stosunku do tego mężczyzny spala na panewce.

- Jednak ci zależy. - Mówi z satysfakcją w głosie. Stojąc za mną opiera płasko dłonie o parapet.

Jego klatka piersiowa dotyka moich pleców. Postępuję krok w tył wtulając w niego własne roztrzęsione, spragnione ciało. Dwudniowy zarost zahacza o moje włosy, a dłoń zaciskam na ukrytym pod marynarką bicepsie. Pieprzyć to wszystko. Możemy nie dożyć jutrzejszego popołudnia. Nie umrę spragniona męskiego ciała.

- Odrobinkę. - dwoma palcami pokazuję minimum, przymykając jedno oko.

- Tylko tyle. - Jedna dłoń obejmuje mnie w pasie.

Oboje jesteśmy w uniesieniu alkoholowym.

- Czemu nie powiedziałeś mi o swojej siostrze? - Zmieniam temat.

- Czyżbyś była zazdrosna, panno Villin?

Obraca mnie unosząc delikatnie, acz stanowczo podbródek. Niby od niechcenia przesuwa kciukiem po mojej dolnej, rozchylonej wardze. Minimalnie przekrzywia głowę, a kącik ust zawadiacko unosi ku górze. Lewa dłoń leniwie opuszcza kieszeń, by zahaczyć o przód gumki w mojej krótkiej, popielatej szkockiej na suwak spódniczce. Nagłym szarpnięciem przyciąga mnie do swojego torsu, gdy jego wybrzuszenie zderza się z moim biodrem, ciało przeszywa natychmiastowa, zalewająca fala gorąca. Moje zdradzieckie abstynencyjne ciało przegrało z nim walkę, lecz on o tym nie wie i się nie dowie. Rozum nadal funkcjonuje bez zarzutów. Zerkam na nabrzmiałe spodnie, które jest ogromne. Jedynie odzienie dzieli go przed pełnym naprężeniem. Będąc pod wpływem tego mężczyzny bądź jedynie ubocznego skutku wypitego wcześniej alkoholu, przejeżdżam opuszkiem palca od dolnej części zamka, aż do paska leżącego w szlufkach. Syczy... z zadowolenia i narastającego podniecenia. Mogę przysiąc, że olbrzym drgnął pod moim dotykiem. Unoszę wyżej głowę z zadziornym, pełnym satysfakcji uśmieszkiem.

- Uważaj. - Grzmi gniewnie. - Nie rób czegoś, czego możesz później żałować.

- Schlebiasz mi Withmore, nie sądziłam, że aż tak na ciebie działam. - Chichoczę. - Ale nic z tego.

Demon ^ZAKOŃCZONE ^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz