Rozdział 3(cz.3)

165 8 0
                                    

- Zwalniasz mnie? - Wiem, że to nie dlatego tu jestem, ale po porannej rozmowie z Anną, mam po dziurki w nosie ciągnięcia kogoś za język.

- Nie. - Irytacja przebiega przez jego twarz, nie obchodzi mnie to. - Musimy porozmawiać.

- To już wiem. - Wykonuję obojętny gest prawym barkiem. - Niech on wyjdzie. - Kawą wskazuje Jasona.

- Nie.

- Więc ja opuszczę to miłe towarzystwo. - Odstawiam plastikowy kubeczek, a nogi niosą mnie w stronę drzwi, niestety przejście zostaje w bestialski sposób zagrodzone.

- Courtney! - Max unosi głos. - Oboje chcemy z tobą porozmawiać.

- Szukasz dobrej żony dla swojego syna? - Zadaję bezsensowne pytanie w stronę przedmówcy. Nie lubię być tak długo wprowadzana do najważniejszej części rozmowy. - A ty się przesuń. Nie przyjmuję twojej propozycji randki, jesteś zbyt... płytki, skarbie. - Posyłam mu niewidzialnego całusa. Jego twarz... tak dopięłam swego! Tłum wyimaginowanej publiczności w mojej głowie właśnie klaszcze setką rąk - Ej, co jest!? - Zostaję obrócona o sto osiemdziesiąt stopni.

- Nie lubisz swojej pracy. - Jego ton głosu, skłania mnie do spoczęcia.

- Kto ci nagadał takich bzdur? - Nerwowo go wyśmiewam.

- Jeżeli wszystkim w koło narzekasz na swoją robotę, to masz pojęcie, że wcześniej czy później się o tym dowiem. - Wyciąga plik dokumentów, współczuje mu obowiązków.

- Przepraszam. - Czuję jako takie skruszenie, prawdzie mówiąc nie lubię go zawodzić, a tym bardziej sprawiać przykrości. On jedynie komentuje to machnięciem ręki, jakby wcale go to nie obchodziło, kontynuuje. - Ciągle dostaję zlecenia od zranionych kobiet czy mężczyzn, którzy zaczynają czuć lekki portfel. Dobrze wiesz z jakich pobudek się tu zatrudniłam...

- Szukałaś pracy, której nikt nie chciał ci dać. - Uderzył w moje serce, jestem jak zranione dziecko, które tylko łaknie uwagi rodzica. Musiał to zauważyć, ponieważ zmienił ton głosu i wysilił na szczery uśmiech. - Dałem ci ją, jestem z ciebie zadowolony. Mimo, że masz niewyparzony język i do każdego pyskujesz, pomimo, że przez ciebie możemy stracić klientów, jeżeli rozniesie się fama na temat nieokrzesanej pracownicy.

- Gdyby ich fiuty miały trochę rozumu i intuicji, to by wiedzieli, żeby rozmawiać ze mną jedynie służbowo. - Za moimi plecami dobiega głośny śmiech Jasona.

- Ech, przejdźmy do rzeczy. - Wzdycha. - Potem porozmawiamy o twojej kulturze osobistej. Odpowiadaj na pytania. - Łypie na mnie spod sterty dokumentów.

- Okej.

- Masz dość swoich zleceń?

- Tak.

- Chciałabyś czegoś innego?

- Pewnie!

- Coś co może okazać się niebezpieczne?

- Szefie daj mi cokolwiek innego niż te przychodzące rozterki miłosne, które szukają pretekstu do zakończenia swoich cudownych związków. - Mówię.

- Dobrze. – Bierze głęboki wdech, który wypuszcza po paru sekundach. Stuka nerwowo końcówką długopisu o teczkę, dźwięk ten działa mi na nerwy, Jasonowi chyba również, gdy dobiega mnie podwójne chrząknięcie za plecami, Max unosi czuprynę, zerka za mnie. - Do cholery, nie wiem, jak zacząć. Dobrze. - Odpowiada na jakieś nieme pytanie inwestora, siadając obok ściska mój bark. Okej mam być w miarę grzeczna.

Demon ^ZAKOŃCZONE ^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz