Rozdział 1

270 5 0
                                    

                                                                    3 lata później

Przebudzam się, lecz moje powieki nadal pozostają zamknięte. Do moich uszu dobiega przyjemny dźwięk, który samoczynnie zaczynam nucić ,,Zemną będzie zachód słońca... California'' po czym ponownie odpływam w odmęty mojej podświadomości.

Otwieram powieki, zerkam na prawo po czym wyciągam szybko dłoń w kierunku telefonu. Godzina zaspania! Jednym ruchem zmuszam swoje ciało do pionu. Zerkam na alarm w telefonie. Ósma trzydzieści.

- Kurwa, kurwa, kurwa!

Szybko zrywam się z łóżka, stopy wkładam w puchate kapcie, po omacku z półprzymkniętych powiek szukam swoich słuchawek. Odnalezione zakładam na uszy, w między czasie szukając w telefonie audiobooka Sarah J. Mass ,,Dwór mgieł i furii''.

Mój kot umizguje się do łydek.

- Dobrze, przecież wiem.

Kieruje się w stronę korytarzyka, wyjmuję karmę dla mojego pupila po czym wsypuję do miseczki zalewając mlekiem.

- Bon apetit – zwracam się do niego. Ledwo co unosi łepek znad miski, rejestrując moje słowa, których i tak nie rozumie po czym wraca do pałaszowania śniadania.

Teraz czas przywitać się z moim pieskiem. Idę wzdłuż korytarza, podchodzę do drzwi prowadzących do garażu, chwytam za klamkę wchodząc do pomieszczenia. W moją stronę pędzi już mój wierny przyjaciel.

- Ja też się cieszę, że cię widzę Samurajku. - Drapię go za uszkiem. - Jak się spało kochanie? - Kto wie, może kiedyś przyjdzie taki dzień, że usłyszę odpowiedź. Śmieje się na myśl o tym jakbym zareagowała, gdyby naprawdę pewnego pięknego poranka powiedział mi ,,Cześć Courtney chcesz się pobawić?''

Owczarek niemiecki sporych rozmiarów merda ogonem na mój widok, po czym pośpiesznie bierze swoją piłeczkę do pyszczka.

- Piłeczka? - Akurat to słowo jest mu bardzo dobrze znane, na znak czego jego ogon wpada w szaleńczy rytm. - Skarbie, potem. Wiem, że chcesz się bawić, ale teraz naprawdę jestem już spóźniona do pracy.

Podchodzę do jego miseczki, by nałożyć jego ulubione przysmaki, a jemu ani myśl podejść! Zamiast tego przysiada i wbija we mnie swoje wielkie czarne oczka, natychmiast zalewa mnie fala wyrzutów.

- No dobrze. - Wzdycham przeciągle, podpierając się jedną ręką pod bok. - Tylko pięć minut. - Mówię, jakby naprawdę rozumiał każde wypowiadane przeze mnie słowo.

Pięć minut zamienia się w dwadzieścia. Po porannej zabawie z czworonogiem pędzę prosto do kuchni, szybko nastawiam czajnik wypełniony wodą, następnie z górnej półki wyciągam kubek i kładę go na kuchennym blacie. Nadruk na naczyniu przedstawia jednego z główniejszych bohaterów mojego ulubionego serialu, a mianowicie Negana z The Walking Dead. Z szuflady obok zlewu wyciągam sztuciec, a na dno kubka wsypuję dwie łyżeczki rozpuszczalnej. Zalewam wrzątkiem i wdycham aromat świeżo zaparzonej kawy. Idę do łazienki, pośpiesznie myję zęby, a następnie próbuję przykryć swoją zmęczoną twarz wraz z cieniami pod oczami średnią dawką makijażu.

Właśnie kończę malowanie kresek eyelinerem, kiedy do mych uszu dobiega dzwonek telefonu, w paru dużych krokach przemierzam mieszkanie, po czym odbieram połączenie przychodzące. Szlag to Eugene.

- Witaj. - Słyszę.

- Eugene, daj mi chwilę. Do godziny będę. Zaspałam, więc błagam cię, kryj mnie przed szefem do mojego powrotu. Obiecuje, że ci to zrekompensuje.

Demon ^ZAKOŃCZONE ^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz