Rozdział 5(cz.1)

134 8 0
                                    

Pukam w drzwi, dobiega mnie ,,Proszę''. Zamykam je szczelnie. Kotary pozostają zasłonięte. Zajmując miejsce zauważam, że w moim kierunku po szklanym stole sunie teczka. Nie zwracam większej uwagi na siedzącego przy honorowym miejscu Maxie, czy zaciągającego się dymem nikotynowym mężczyźnie, stojącym przy oknie. Otwieram zawartość akt. Wyciągam zawartość ze stoickim spokojem. Moim oczom ukazują się dwa zdjęcia obcej mi osoby.

- Kto to? - Pytam, przeskakując między dwójką moich szefów.

- Twój cel. - Odpiera Jason.

- Mam go zabić? - Zadaję to bezsensowne pytanie pierworodnemu szefowi. Na mojej twarzy maluje się szok.

- Gdyby miał zostać zlikwidowany, sam bym się tym zajął. - Jason wypuszcza dym w stronę zewnętrznego parkingu.

- Chcemy załatwić tą sprawę po cichu. Nas zna. Ciebie nie. - Max również odpala papierosa. Jak wszyscy to wszyscy, z torebki na sąsiednim krześle wyciągam własną paczkę, odpalam.

- Błagam bez żadnych ceregieli, powiedźcie mi co mam zrobić. - Jedną ręką obejmuję żebra, druga utrzymuje fajkę przed wargami.

- Jason. - Zwraca się.

- Za dwa miesiące odbędzie się bal charytatywny dla zagrożonych wyginięciem zwierząt, cała śmietanka towarzyska zjawi się na tym spotkaniu, jak również osoby z innych kręgów, bardziej majętne i.... wpływowe niż wszyscy celebryci w tamtym miejscu.

- Czyli... - przerywa mi.

- Proszę daj dokończyć, najwidoczniej Max nie wie, jak się zabrać za całą tą sprawę powiedzmy, że nie potrafi odciąć twojej... pępowiny. - Dogaszając peta zerka w stronę wspomnianego mężczyzny.

- Jason, uważaj sobie! - Mówi, masując sobie skronie. Czy jest to spowodowane troską o mnie?

- Nie chciałem nikogo z was znieważyć, jeżeli tak się stało to proszę o przyjęcie mojej skruchy. - Podchodzi do barku, wyciąga Jacka Danielsa, wypełniając pobliskie szklanki. - Mogę kontynuować? - Dostaję swoją porcję, następnie przy Maxie pojawia się szło z płynem. - Max? Zgodziłeś się, a ja wczoraj uznałem rację twojemu pomysłowi. Nic jej nie grozi. Jest pod moją ochroną. - Gest położenia dłoni na ramieniu Maxa jest intymny. Zdaję sobie sprawę, że staruszek martwi się również o Jasona. Może ten mężczyzna nie jest zadufanym dupkiem, jeżeli zauważa troskę o jego osobę.

- Kontynuuj. - Bierze łyk. - Courtney, pamiętaj. Po wszystkim możesz odmówić.

- Nie należę do osób, które zmieniają zdanie. - Oboje zdawkowo kiwają głową na znak zrozumienia mojego stanowiska w tej sprawie.

- Mężczyzna na zdjęciu to Christian Farris. Jest szefem swojej grupy, wpływowych ludzi... ludzi, którzy kochają strzelać, zastraszać i mają władzę na wschodniej części miasta. - Jednym chełstem opróżnia szklankę. - Moi informatorzy donieśli mi z dwa tygodnie temu, że pojeb ubzdurał sobie selekcję miasta. - Dłoń, w której trzyma whisky oddala się od jego ciała, wypchana w stronę ściany znajdującej się obok niego. - Najpierw miasto, potem mógłby pójść w rozwinięcie swojej zachcianki na cały kraj czy kurwa świat! Sam mógłbym go odjebać. - Irytacja i poczucie bezsilności zostają odzwierciedlone na jego obliczu. - Tylko, że nie mamy pewnych informacji. Ktoś musiałby przeniknąć do jego środowiska, zawrócić w głowie, wtedy dana osoba miałaby sposobność do pobrania takowych informacji z jego prywatnego komputera. Co za tym idzie? Ja, jak również Max moglibyśmy przekazać dowody innym grupą, dzięki czemu nie miałbym na swojej głowie trzydziestu zmumifikowanych postaci, pouczających mnie swoimi mądrościami, więc spokojnie mógłbym go odjebać i zakończyć tą całą farsę. - Dopija do końca.

Takiej wersji tego ,,dupka'' nie widziałam. Staram się wyciągnąć z ich zachowania jak najwięcej. Max jest przybity? Nie, nie.... Zamyślony. On tego nie chce. Nie podoba mu się wizja naszego udziału w tym ważnym zadaniu. Oczywiście, biorę pod uwagę tą niechęć spowodowaną utratą zysków z firmy, ale bardziej przypomina mi mojego kochanego tatę, który wiedział, że jadę do koleżanki, a mimo to dostawałam kilka wiadomości na telefon, dodatkowo zawsze dzwonił czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Tak jakby ktoś mógł skrzywdzić jego jedynaczkę, a on zaraz by się pojawił ratując mnie z opresji. Słyszałam w czasach szkolnych, że jestem trzymana pod kloszem. To nie była prawda. On po prostu mnie kochał i martwił się, że ktoś mnie skrzywdzi niszcząc moją psychikę. B Od ponad dwóch lat jestem obojętna. Wszystkie emocje, cała empatia... wyparowały z mojego ciała. Jestem zimna. Z osoby, która miała serce na dłoni, przemieniłam się w kogoś kim nigdy nie chciałam być. Ludzie mnie zmienili. Nie wiem, jak im przekazać, że nigdy nikogo nie pokocham, nie chcę małżeństwa, które jest jak uwiązanie psa przy budzie. Nie chcę dzieci, których nigdy nie będzie. To nie jest dla mnie. Jak chcą wnuka to zaadoptuję kota. Odganiam w głowie myśli. Sprawa, to jest priorytetowe!

- Dobrze, więc moja rola to... - Unoszę brew, przerywając by dać mu dokończyć moje zdanie.

- Wtyka. - Z górnej półki chwyta karafkę przechylając w stronę pustego szkła. Próbuje zamaskować swoje podenerwowanie.

- Nie jestem dziwką! - Kończę swój trunek, a naczynie zderza się ze stołem, rozbrzmiewając głośnym dźwiękiem.

- Nie jesteś. - Pomija swój poprzedni cel, podchodząc. Ręce zaciśnięte w pięści spoczywają w kieszeniach spodni. Pulsująca tętnica zdradza jego ukryte wkurzenie, które nie wiem, czy jest wymierzone w moją osobę. - Nie dopuszczę do tego by coś ci się stało, żaden mężczyzna cię nie dotknie. Ochronię cię.

Kątem oka widzę, że Max nerwowo masuje skronie. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to powiem.

- Możemy porozmawiać w cztery oczy?

- Oczywiście. - Jego brwi zsuwają się do środka, zapewne sam jest zdziwiony moją prośbą. Natomiast staruszek macha w naszą stronę dłonią, dopija płyn i wychodzi.

- Mów wszystko. - Podchodzę do okna, odpalam papierosa zamieniając się w słuch.

- Za dwa miesiące pójdziesz jako moja towarzyszka... życiowa - oboje spoglądamy sobie w oczy. - Christian i ja znamy się doskonalone. Odkąd sięgam pamięcią zawsze ze sobą rywalizowaliśmy. -Przedłuża otaczająca nas cisza. - Gdy zobaczy nas razem obierze sobie za cel...odebrania mi ciebie. Wykorzystamy to. Tu zaczyna się twoja rola. O dziwo zostałaś przez nas wybrana za swoje podejście do płci męskiej. - Unosi dłoń ku górze. -Nic nie mów. Gdybyśmy wysłali kogoś innego, Christian mógłby ją w sobie rozkochać. - Parskam na to śmiechem. - Właśnie dlatego jesteś odpowiednia do tego zadania. Problem polega na tym, że musisz grać swoje uczucia co do niego.- Stoimy teraz ramię w ramię, wysuwa z moich palców szluga, po czym sam się zaciąga. Zerkam na niego, a on na mnie. Wypuszcza dym, oddając mi papierosa. Niby nic nieznaczący gest, a ja i tak poczułam, że razem wchodzimy w ten syf. On ma doświadczenia, ja? Zdecydowanie nie

Demon ^ZAKOŃCZONE ^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz