Rozdział 10

1.3K 36 11
                                    

Ruszyłam za brunetem i zastanawiałam się czemu złączył nasze imiona i powstało imie Candy. Czasem nie rozumiałam tego jaka relacja nas łączy. Raz się nienawidziliśmy, a czasem naprawdę go lubiałam. Nie miałam ochoty o tym myśleć, więc szybko się otrząsnęłam i wyszłam z parku rozrywki. Dotarłam do samochodu, włożyłam wygraną nagrodę do auta, było ciężko, żeby się tam zmieściła, ale jakoś sie udało. Oparłam się o maskę pojazdu obok bruneta i na niego spojrzałam. Brązowooki wręczył mi pudełko papierosów i odpalilam jednego, zatracając sie nikotyną.

— Jedziemy — chłopak sie odezwał, rzucając nie dopalonego papierosa na asfalt. — Do mnie— dodał.

Skinęłam głową i wsiadłam do lamborghini, zapięłam pasy i oparłam głowę o zagłówek fotela. Odwróciłam się i poczułam wypalające spojrzenie. Zrobiłam zdezorientowana minę, po chwili nachylił się nade mną, a następnie  poczułam jego intensywne perfumy. Nie mogłam nic zrobić, ponieważ połączył nasze usta w pocałunek. Oddałam mu się w całości. Całowałam zachłannie i nie chciałam przestawać. Poczułam jak zjeżdża pocałunkami na dół, zdjął ze mnie koszulkę i zaczął robić mi malinki na szyi.

Chciałam go.
Pragnęłam go.

Jednak nasz moment przerwało płukanie do okna. Jones sie odwrócił, a ja szybko założyłam swoją koszulkę. Otworzył okno, za którym ukazał się starszy mężczyzna.

— Kochaniutki, weź swoją dziewczyne i jedźcie do domu, bo tutaj jest strefa prywatna i nie można tu stać— powiedział stanowczym głosem starszy mężczyzna, a brunet zamknął okno i zaczął znowu zachłannie mnie całować. Mężczyzna nie odszedł. Cały czas płukał do szybki, czekając aż wyjedziemy z posesji.

— Carter...— jęknęłam, odrywając sie od niego.

— Co? — spytał, a jego dłoń przejechała po mojej kobiecości na co mój brzuch mocno zareagował.

— Musimy stąd jechać.— kiwnęłam głowa w stronę mężczyzny, brunet się chwile zastanowił, a po chwili odjechaliśmy z parkingu.

Jego dłoń cały czas spoczywała na moim udzie. Odwróciłam od niego wzrok i cała się zarumieniłam.

Co ja właśnie wyprawiałam?

Pragnęłam go , chciałam go całować jeszcze bardziej namiętnie. Nie chciałam, żeby przestawał. Chciałam go czuć.

— Zatrzymaj się — warknęłam w jego stronę, wędrując swoją ręką w stronę jego krocza.

— Kochanie, zaraz będziemy w mieszkaniu, poczekaj — jęknął, a ja wskoczyłam mu na kolana wiem, że to było bardzo nie mądre, ale nie mogłam dłużej czekać.

Chłopak szybko zatrzymał się na jakimś podjeździe, a ja szyderczo wpiłam swoje usta w jego i oddawałam namiętne pocałunki. Zaczęłam pocierać swoim ciałem o jego penisa. Ściągnęłam jego bluzke i dostrzegłam jego piękny wyrzeźbiony tors. Oddawałam na nim swoje mokre pocałunki i zjechałam na dół. Rozpięłam rozporek jego spodni i starałam się je zdjąć.

— Masz tu mało miejsca.— jęknęłam zirytowana.

— Cóż, inne nie marudziły. — parsknął i dotarło do mnie, że przecież on nie bzyka jednej laski, a kilkanaście.

Zeszłam z niego i wróciłam spowrotem na fotel. Czułam zażenowanie sobą. Chciałam wrócić do domu i nie wychodzić z tamtąd przez miesiąc.

— Zawieź mnie do domu. — odezwałam się i wlepiłam swój wzrok w stronę lasu.

— Pomarzyć zawsze możesz. — parsknął, a następnie ruszyliśmy z podjazdu.

       ***

We Destroy Yourself || pierwsza część trylogii niszczyć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz