Rozdział 15

1.4K 36 30
                                    




Moje życie naprawdę było popieprzone. Nie rozumiałam tego czemu Carter tak bardzo bał się o moje bezpieczeństwo, że będzie walczył z jakimś niebezpiecznym typem, żeby mnie chronić. Przecież my się nawet nie lubiliśmy. Nienawidziłam jak ktoś coś dla mnie robił, ryzykując tym swoje życie. Tym bardziej on, nie kto inny jak pieprzony Carter Jones, który jest najbardziej egoistycznym i wkurwiającym dupkiem jakiego poznał świat. Nie chciałam mu być dłuższa. Zawsze byłam osobą, która chciała radzić sobie sama, co nie do końca wyszło. Moje samoistne sobie radzenie nie wyszło mi na dobre, ponieważ trafiłam do psychologa i stwierdzono u mnie depresję, ale i tak robiłam swoje.

Wczoraj wieczorem odrobinę z Ivy nas poniosło. Ja się obudziłam w łazience przy kiblu, a Ivy spała w holu na podłodze. Głowa mnie niemiłosiernie bolała i mocno mnie suszyło. Wyszłam z przedpokoju gdzie spała blondynka i nawet gdybym bardzo chciała ją obudzić to ta małpa nawet nie drgnie. Weszłam do salonu i się przeraziłam. Jedyne co pamiętam to to, że wzięłam z barku najdroższe whisky moich rodziców i wypiłam jego całą zawartość oraz to, że potem wyrzygałam całą moją zawartość żołądka na najdroższy dywan w całym moim domu. Na stoliku leżała dwa puste opakowania po winach, jedno po whisky i jedno po wódzie. Mocno tam śmierdziało, więc otworzyłam okna w całym salonie i pozbierałam puste butelki. Nagle dzwonek do drzwi zadzwonił, a ja od razu pobiegłam do holu obudzić blondynke, lecz nadal nawet nie drgnęła. Przez chwile zastanawiałam się czy żyje, ale chyba żyła, ponieważ oddychała. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je na oścież.

— O kurwa, ale jebie — odezwał się blondyn, a ja odetchnęłam z ulgą. — Nie chce wiedzieć co się stało z tym dywanem.

Machnęłam ręką na znak, żeby nie pytał, a następnie wpuściłam go do środka.

— A ona to co zgon? — parsknął Chris, podchodząc do blondynki. — Halo, księżniczko wstajemy!

— Matt? Kochanie? Co ty tu robisz? — spytała Ivy, na co z Chrisem parsknęliśmy śmiechem.

— Jest źle — skwitował i wszedł do kuchni.

Po godzinie Chris razem z Ivy wyszli z mojego domu. Sprzątnęłam cały syf i położyłam się na łóżku. Dzisiaj była impreza u Harrego. Po wczorajszym za balowaniu z Ivy miałam dość alkoholu, lecz Chris mocno się upierał, abym poszła. Zapewne będzie tam też Carter i średnio mi się uśmiechało tam iść. Czułam, że od wczorajszego wieczoru coś po między nami się stało. Byłam na niego cholernie zła i nie chciałam go widzieć, lecz czułam, że coś jest inaczej.

Stwierdziłam, że jednak pójdę. Muszę się bawić, a nie leżeć ciągle w łóżku. Skoro nie chce znowu popaść w chorobę. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Do imprezy zostało parę godzin, więc postanowiłam, że wybiorę się na małe zakupy do galerii. Ubrałam dżinsowe krótkie spodenki, a do tego zwykły top. Związałam włosy w kitkę i ruszyłam w stronę swojego samochodu. Podgłośniłam muzykę na fula i wyjechałam ze swojego podjazdu. Były godziny popołudniowe, więc w Hawthorne były duże korki.

Po 30 minutach byłam już na miejscu. Zaparkowałam swoim autem na parkingu i ruszyłam do środka. Moim pierwszym przystankiem był to sklep kosmetyczny, ponieważ musiałam kupić podkład, który skończył mi się parę dni temu. Zapłaciłam za wybrany produkty i wyszłam ze sklepu. Przechodziłam przez alejkę, gdy mój wzrok napatoczył się na aptekę i rudowłosą, która coś kupowała. Stwierdziłam, że podejdę bliżej i się przywitam, jednak mój wzrok zatrzymał się na produkcie, który trzymała moja siostra.

— Co do kurwy? — pisnęłam pod nosem, obserwując rudowłosą.

— Nie ładnie tak podglądać, Evans — westchnęłam i obróciłam się do osoby, która stanęła za mną. Pieprzone czarne tęczówki.

We Destroy Yourself || pierwsza część trylogii niszczyć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz