Rozdział 12

1.2K 40 7
                                    

Pov Carter:

Od momentu kiedy się urodziłem, moje życie nie było proste. Ciągle się w nim coś działo. Mój ojciec na mnie bardzo naciskał z powodu pracy. Miałem zaledwie 7 lat, a zostałam już postawiony na próbę, dzięki, której moje życie miało być kiedyś lepsze. Nie wiedziałem co oznacza znaczenia słowa „dzieciństwo", ponieważ nigdy go nie doznałem. Nie chodziłem do szkoły jak moi rówieśnicy. Nie bawiłem się zabawkami jak oni. Zamiast zabawki na Mikołaja, dostawałem broń.
Wtedy nie wiedziałem, że to mnie krzywdzi, ale patrząc z biegiem czasu strasznie mi siebie żal.

Wieku 19 lat zaczęłem brać udział w walkach. Nielegalnych walkach. Za każdym razem, gdy przychodziła nowa propozycja na nią, musiałem się zastanowić kilka razy i przedyskutować to z trenerami. Jeżeli uważali, że dany przeciwnik nie jest dla mnie to nie walczyłem. Teraz nie popatrzyłem nawet jak wyglada mój przeciwnik. Ile ma wzrostu i ile waży. Czy jest dobry, czy też nie. Nie powiedziałem trenerom o ofercie tylko odrazu się zgodziłem. Nie sądziłem, że tak szybko zdecyduje się na tak ważną walkę, do której musiałem się przygotować w 5 dni. Od tej walki zależy całe moje życie. I cała jej przyszłość, dlatego właśnie się zgodziłem. Najgorsze było w tym to, że walczyłem z osobą, którą kiedyś uważałem za przyjaciela. Oszukał mnie i zranił. Nie nawidzilem go, więc to była dobra okazja za odwdzięczenie się za wszystko co zrobił tylko najgorsze było to, że był odemnie silniejszy i cięższy.

Nie robiłem tego dla siebie, a dla wszystkich osób, którym należy się dobra przyszłość. Zawsze osoby, na których mi zależało stawiałem ponad wszystko. Było tak z Mią, Harrym i całą naszą ekipą. Z wszystkimi oprócz Mii, Mads i Chrisa znam sie od dziecka. Wychowaliśmy się na jednym podwórku. Najpierw poznałem Harrego, którego ojciec był dobrym przyjacielem mojego. Często wpadali, więc Harry to był mój jedyny kolega, z którym mogłem odrazu porozmawiać. Nie chodziłem do szkoły, więc nie miałem przyjaciół, ani kolegów. Dzięki Harremu poznałem resztę. Zaczęliśmy wspólnie spędzać czas, wymykałem się z domu, nie pojawiałem się na treningach u ojca. Miałem w niego wyjebane tak jak on we mnie kiedy zaczął szkolić mnie na swojego następcę i odebrał mi to co każde dziecko powinno doznać w dzieciństwie.
Po 18 latach mieszkania we Włoszech, wyprowadziłem się. Było to bolesne, ale wtedy moi przyjaciele wyprowadzili się ze mną. Było to najpiękniejsze co zrobili i do tej pory jestem ich doskonnie wdzięczny. Może i czasem jestem dla nich skurwielem, ale stawiam ich ponad wszystko. I za żadne skarby bym ich na nikogo innego nie zmienił.

— Słyszysz mnie Jones? — krzyknął chłopak, który trenuje mnie od lat. Ocknąłem się z mojego letargu i dalej waliłem pięściami worek treningowy.

— Jak przyjdzie David to zrobicie sparing. — odezwał się, podając mi wodę.

Usiadłem na ławce i czekałem na przyjście bruneta. Byłem mocno już zmęczony, ponieważ pare godzin temu wróciłem z Włoch i odrazu co zrobiłem po przylocie to udałem się na trening. Nie mogłem tracić na czasie tylko musiałem działać. Reakcja moich trenerów nie należała do najprzyjemniejszych. Z resztą co ja się im dziwiłem. Miałem 5 dni na przygotowanie się do walki, która zadecyduje o całym moim życiu. Po paru minutach pojawił się David. Wstałem z ławki i założyłem swoje rękawice bokserskie. Wyszedłem na ring i zaczęłem walić pięściami w twarz chłopaka. Jeden cios. Drugi cios.
Po chwili dostałem mocny sierpowy od przeciwnika.

— Prawy prosty! — krzyknął mój trener.

Oddałem prawy prosty i ruszyłam z cała falą ciosów na przeciwnika. David opadł, a mój trener Marco, podszedł do mnie i nałożył mi zimny ręcznik na kark.

— Brawo! Oby tak dalej. — powiedział i zszedł z ringu.

Udałem się do szatni. Wziąłem prysznic i przebrałem się w czyste ubrania. Założyłem torbę na ramie i wyszedłem z hali. Wsiadłem do swojego Lamborghini i ruszyłem z parkingu. 

We Destroy Yourself || pierwsza część trylogii niszczyć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz