Obudziłam się rano, a godzina wskazywała 11:27. Wstałam ociężale z łóżka i ruszyłam do łazienki. Przetarłam rękami swoje zaspane oczy, a następnie sięgnęłam po swoją szczoteczkę do zębów. Wyjrzałam przez okno, gdzie słońce pięknie grzało w asfalt. Było gdzieś z osiemnaście stopni w Grudniu. Trochę mnie to przygnębiało, ponieważ chciałabym chociaż raz zaznać prawdziwej zimy w Hawthorne, no ale cóż akurat tutaj musiałam się urodzić.Opłukałam twarz letnią wodą, a po chwili nałożyłam na swoją twarz różne kremy, które podobno mają poprawić moją kondycję skóry. Z moją cerą było w ostatnim czasie trochę gorzej, ogólnie bardzo się zaniedbałam przez ubiegłe tygodnie, co trochę mnie niepokoiło. Musiałam robić regularnie badania krwi, lecz ostatnim razem robiłam je jakieś trzy miesiące temu, a miałam robić co miesiąc. Moja anemia daje o sobie znaki i, gdy wstaje z łóżka czuje jak kręci mi się głowie, dlatego chwile muszę postać aby one uległy. Zawroty w ostatnich dniach mocno mi się nasiliły, więc stwierdziłam, że muszę się zapisać na badania, lecz narazie nie miałam na to czasu.
Wróciłam z powrotem do pokoju i usiadłam na łóżku, chwytając swój telefon. Odblokowałam go za pomocą Face ID i odczytałam nieprzeczytane wiadomości.
Od szmaty<3:
Widzimy się o 20.Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na imprezę tym bardziej, że będzie tam Carter, a od wczoraj zbytnio nie miałam ochoty go widzieć. Potrzebowałam czasu, aby przetrawić to co zrozumiałam. Mimo, że Carter mi tego nie chciał powiedzieć to mi to pokazał w inny sposób albo po prostu ja za dużo sobie wyobrażałam.
Przechodziło mnie dreszcze na sama myśl, że Jones mógłby mnie kochać. W mojej głowie brzmiało to absurdalnie, ale musiałam się zderzyć z rzeczywistością i z nim o tym pogadać. Nie wiem co będzie dalej z naszą relacją, sama nie wiem co czuje, a fakt, że Carter mogł czuć coś głębokiego zaciska mój brzuch w mały głębek.
Ubrałam czarne dresy oraz czarną bluzę. Usiadłam przy swojej toaletce, na której wisiały różne zdjęcia z Chrisem, Ivy oraz Mią. Na jednym z całą trójką byliśmy w jakieś kawiarnii, śmiejąc się i pijąc szejki jednocześnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wróciłam wzrokiem do lustra. Patrzyłam na siebie i sama nie wiedziałam kogo widzę. To nie była ta sama Cindy, z przed miesięcy.
Zeszłam na dół po schodach, wchodząc do salonu. Panowała tu istna cisza i nikogo nie była, choć wydawało mi się, że rano ktoś się tutaj tłukł. Przeszłam przez cały hol i dotarłam do części domu, do której często nie wchodzę, a praktycznie w ogóle. Mieścił się tutaj jeden pokój gościny oraz gabinet mojej matki. Po chichu do niego weszłam, lecz ku mojemu zaskoczeniu zastałam w nim moja rodzicielkę, która siedziała tyłem do mnie, opierając się o fotel. Zauważyłam, że na uszach ma słuchawki, więc zapewne słuchała jakieś muzyki. Nie chcąc jej przeszkadzać po cichu wyszłam z pomieszania i wróciłam do kuchni. Nagle do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Poderwałam się z krzesła, ponieważ myślałam, że to Hannah, z którą umówiłam się dzisiaj na paznokcie. Otworzyłam drzwi na oścież, gdy nagle zobaczyłam mężczyznę w żółtym stroju.
— Cindy Evans?
— Tak.
— Przesyłka do pani, proszę podpisać. — powiedział kurier, a ja zmarszczyłam brwi.
— Ale ja nic nie zamawiałam — odezwałam się, potrząsając głową. — Kto jest adresatem?
— Niestety nie pisze — wzruszył ramionami mężczyzna, a ja westchnęłam.
— Dobrze, prosze mi podać dokumenty do podpisania — sięgnęłam po paczkę, a następnie zamknęłam drzwi.
Położyłam białą paczkę na drewnianym stole, a następnie sięgnęłam po nóż aby ją otworzyć.
Pierwsze co chwyciłam była to czarna koperta z złotymi drobiazgami. Odwróciłam ją, gdzie widniało jakieś imie i nazwisko. Przypatrzyłam się bliżej i zmarszczyłam brwi.
CZYTASZ
We Destroy Yourself || pierwsza część trylogii niszczyć
Teen FictionCindy Evans, to dziewczyna, która zawsze wiedziała czego chce. Nie miała łatwo w życiu, ale po chwilowej burzy, która nad nią zapanowała, ułożyła sobie je na nowo. Niczego jej nie brakowało oprócz rodziców, których ciągle nie było w domu, a wymagali...