(na Twt: #trylogianiszczyc)Stałam przed wielkimi drzwiami i zastanawiałam się po raz kolejny czy wchodzić czy nie. Zdałam sobie wtedy sprawę, że to mogła być ostatnia szansa na szczerą rozmowę, tylko że ja sama nie wiedziałam czy chce coś jeszcze wiedzieć. Mój mózg był już doszczętnie zasypany różnymi informacjami i nie przyjmował nowych. Czułam się okropnie, czułam się tak cholernie pusto, że sama nie wiedziałam co robię. Wahałam się, strasznie się wahałam, bo nie wiedziałam czy on chce ze mną rozmawiać, nie wiedziałam też o czym mam z nim rozmawiać, kolejny raz zastanawiałam się po co ja przyszłam do jego domu i w duchu się za to biczowałam.
Zastanawiałam się jeszcze przez chwile, ale ignorując małe głosiki, które mowily, że mam tego nie robić i wiać gdzie pieprz rośnie, zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś mi otworzy. Tuptałam na wycieraczce trochę z nerwów i z strachu, ale starałam się uspokoić. Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanął starszy mężczyzna w ciemno granatowym garniturze. Przypatrywał mi się i czułam jak wypala we mnie swoje spojrzenie, lecz to zignorowałam. Taksowałam go z góry do dołu, gdy nagle dostrzegłam, że za paskiem ma broń przez co przeszedł mnie dreszcz po całym ciele.
— Dzień Dobry, ja do Cartera. — lekko się uśmiechnęłam, ignorując drgająca powiekę z nerwów.
— Zdaje mi się, że pan Carter nie jest na dzisiaj z nikim umówiony. — syknął w moją stronę, a ja lekko się zaniepokoiłam. I wtedy dotarło do mnie, że przede mną stoi jego ochroniarz. Wypuściłam powietrze nosem i oparłam dłoń o framugę drzwi.
— Posłuchaj mnie, Carter to jest mój... — zaczęłam, ale sama nie wiedziałam co chciałam powiedzieć. — Przyjaciel i jeżeli się dowie, że nie chciałeś wpuścić jego przyjaciółki to myśle, że się na ciebie bardzo pogniewa.
Uśmiechnęłam się zadziornie, a typ uniósł rękę w ku górze i miałam wrażenie, że chce mnie uderzyć, ale on się odsunął, wskazując tym samym, abym weszła do środka. Skinęłam głową i weszłam w głąb domu, ruszając w stronę biura, ponieważ zapewne brunet tam właśnie przebywał.
Chciałam już chwycić klamkę i wejść do pomieszczenia, lecz usłyszałam znany mi głos.
— Myślisz, że jest tego warta? — głos był jednocześnie taki twardy, a jednocześnie miał przebłyski takiej słodkości i skruchy. I cholera, kojarzyłam go, ale nie miałam pojęcia skąd.
— Jest, lubię ją i zależy mi na niej. Ona nie zasługuje na takie gówno. — odpowiedział Carter. I wtedy już się domyśliłam, że mówią o mnie.
— Wiesz, że możesz zginąć? — mój brzuch nagle wydał z siebie jakiś dziwny odgłos, przez co mocno mi go ścisnęło.
— Wiem, ale muszę to zrobić.
Nie wiele myśląc szarpnęłam za klamkę i weszłam do środka, patrząc na Cartera, który siedział przodem do brunetki, która akurat siedziała do mnie tyłem. Mina Jonesa przerodził się w grymas, ale jednocześnie w jego oczach widziałam to jakby na mnie czekał.
— Wiesz co robić. — odezwał się do dziewczyny, a następnie ona odwróciła się w moją stronę.
Kennedy Mario.
Wcześniej, gdy wpadłam na moją kuzynkę jakoś jeszcze do tego nie przywykłam, nie zwróciłam na niej głębszej uwagi. Lecz teraz, gdy stoi przede mną i wachluje swoimi długimi rzęsami, muszę przyznać, że jest bardzo ładna. Kennedy wstała i posłała mi słabe spojrzenie, a następnie wyszła z pomieszczania. Chwile jeszcze stałam w letargu, ale po kilku sekundach ruszyłam się i usiadłam na miejscu, na którym przed chwilą siedziała brunetka. Oparłam się z lekkością o tył fotelu, a następnie wbiłam swój wzrok w jego. Jak zwykle miał zimne jak lód tęczówki.
CZYTASZ
We Destroy Yourself || pierwsza część trylogii niszczyć
Teen FictionCindy Evans, to dziewczyna, która zawsze wiedziała czego chce. Nie miała łatwo w życiu, ale po chwilowej burzy, która nad nią zapanowała, ułożyła sobie je na nowo. Niczego jej nie brakowało oprócz rodziców, których ciągle nie było w domu, a wymagali...