Odkąd pamiętam zawsze bałam się latać samolotami. Za każdym razem wchodząc na pokład samolotu bałam się, że coś się wydarzy. Gdy leciałam nim pierwszy raz do Londynu przeżyłam dość mocne turbulencje i od tamtego momentu za każdym razem dostawałam ataku paniki.Jak byłam mała odwiedziłam pare państw byłam między innymi: we Francji, Grecji, Kanadzie, Wielkiej Brytani oraz Argentynie. Miast odwiedziłam sporo, lecz rodzice nigdy nie zabrali mnie do NY, wiedzieli , że o tym marzyłam, a nigdy nie pofatygowali się, żeby je spełnić.
Właśnie siedziałam w samolocie, którym lecieliśmy z całą ekipą do Nowego Yorku. Moje marzenia właśnie się spełniało i będę mogła odwiedzić miasto do którego chce się kiedyś wyprowadzić. Siedzieliśmy już od czterech godziny w samolocie i zostało nam jeszcze półtorej godziny do lądowania. Koło mnie siedział Chris, a z drugiej strony była Ivy. Obydwoje spali, opierając swoje głowy na moich ramionach. Było mi strasznie nie wygodnie i chciałam już jak najszybciej wysiąść i odetchnąć świeżym powietrzem.
Po prawie 6 godzinach lotu wreszcie wylądowaliśmy. Wyszliśmy z lotniska i przekierowalismy się do hotelu. Po 30 minutach wleczenia się taksówką, dotarliśmy. Razem z Ivy weszłyśmy już do swojego pokoju i to co zobaczyłam odebrało mi dech w piersiach. Hotel w, którym widać całą panoramę na dolny Manhattan. Mieliśmy początkowo lecieć z całą wycieczka z Hawthorne, jednak Mia z Carterem wpadli na swój pomysł i to oni wszystko zorganizowali.
— Boże Ivy! Widzisz to? — pisnęłam podekscytowana, podchodząc do okna. Chciałam płakać, chciałam plakac tylko, dlatego, że tu jestem. Byłam wdzięczna Mii za to, że mnie tu zabrała, że udało się jej spełnić marzenie o, którym zawsze marzyłam.
— Widzę, Cindy! Musimy tu kiedyś zamieszkać. Razem! — odwróciła się do mnie z błagalnym spojrzeniem. — Nie wyjeżdżaj do Collegu w Londynie, wiem , że to nie jest twoje marzenie, wiem, że tu jest wszystko o czym marzysz.
Wszystko co mówiła, było prawdą. Marymount Manhattan College marzenie o, którym marzyłam jako dziecko. Kiedy poznałam Ivy powiedziała mi, że bardzo by chciała tam iść, obiecałyśmy sobie, że pójdziemy tam razem. Jednak nasze plany pokrzyżowali moi rodzice, którzy mocno uparli się na Londyn. Chciałam wyjechać z blondynką, bardzo chciałam, lecz nie chce zwieść rodziców. Nie wiedziałam, dlaczego oni tak bardzo chcieli, abym wyjechała na inny kontynent. W stanach tez można było studiować prawo, więc naprawdę ich nie rozumiałam.
Po krótkiej chwili, odwróciłam się i ruszyłam do mojej walizki, wyciągnęłam z niej swoje ubrania i się rozpakowałam. Po godzinie wyszliśmy na miasto coś zjeść. Spacerowaliśmy nowojorskimi ulicami, rozglądałam się i naprawdę pewne widoki zapierały mi dech w piersiach. Weszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy stoliku. Sięgnęłam po kartę z menu i zamówiłam burgera, bo nic innego nie było. Rozglądając się, błądziłam wzrokiem po całej restauracji. Było dość sporo osób, jedni się uczyli, drudzy rozmawiali, a trzeci pili kawę. Zapewne wiedli szczęśliwe życie. Poczułam jak pewna osoba wypala we mnie swoje spojrzenie, odwróciłam głowę i zobaczyłam jak taksuje moje ciało i twarz z góry na dól. Wlepiłam swoje tęczówki w jego i również zaczęłam robić to co on. Nasz kontakt wzrokowy przerwała pani, która przyniosła zamówione posiłki.
Po godzinie siedzenia w restauracje, wyszliśmy i udaliśmy na Times Square. Razem z Carterem szłam z tyłu za wszystkimi. Wolałam iść wolniej i podziwiać wszystko co napatoczyło się na naszej drodze. Rozglądałam się, gdy nasze spojrzenia się po raz kolejny skrzyżowały.
— NY to było twoje marzenie? — zapytał , a ja odwróciłam wzrok.
— Tak , od dziecka chciałam tu przyjechać, a jak skończę szkołę chciałam tu studiować i zacząć od nowa żyć. — westchnęłam, przeczesując swoje czekalodowe włosy.
CZYTASZ
We Destroy Yourself || pierwsza część trylogii niszczyć
Teen FictionCindy Evans, to dziewczyna, która zawsze wiedziała czego chce. Nie miała łatwo w życiu, ale po chwilowej burzy, która nad nią zapanowała, ułożyła sobie je na nowo. Niczego jej nie brakowało oprócz rodziców, których ciągle nie było w domu, a wymagali...