Rozdział 11

1.1K 63 1
                                    

Kalina pov.

Spędziłam u Marcusa tydzień. Chłopak traktował mnie jakbym była z porcelany. Ja rozumiem, że się o mnie martwił, ale bez przesady. W czwartek dostałam wiadomość od Cartera, że wraca na święta i przywiezie ze sobą Audrey i Marcello. Jak co roku ojciec urządzał bal. Musiałam na nim być. Tieri podwiózł mnie pod dom, kiedy wysiadałam jego ręka zacisnęła się na moim nadgarstku.

- Na pewno chcesz wrócić?

- Nic mi nie będzie. Enzo gadał z ojcem. Augusto mnie nie tknie- powiedziałam i wyszłam z auta, obróciłam się do chłopaka.- I Tieri, dziękuje. Za wszystko.

- Nie ma za co kochanie.

Chłopak odjechał, a ja ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy przekroczyłam próg domu do moich nozdrzy dotarł zapach szarlotki. Znałam ten zapach jak nic innego, oznajmiał on jedno- przyjazd Edith, matki naszej matki. Zdjęłam buty i weszłam w głąb domu. Kiedy weszłam do kuchni oczy wszystkich w pomieszczeniu padły na mnie. Niemal, że czarne tęczówki mojego ojca spotkały się z moimi. Od razu odwróciłam wzrok i popatrzyłam na babcie. Kobieta o blond włosach i lazurowych oczach patrzyła się na mnie z lekkim uśmiechem. Była ubrana w różowy sweterek i jeansy. Jak na sześćdziesięciosześcioletnią kobietę wyglądała młodo. Edith zawsze była ubrana schludnie i elegancko. Nic się nie zmieniło.

- Kalinko- powiedziała podchodząc bliżej.

- Cześć babciu.

Przytuliłam się do kobiety. Poczułam bijące od niej ciepło. Miło, że przyleciała. Kiedy się od niej odsunęłam zmierzyła mnie wzrokiem.

- Ślicznie wyglądasz, chociaż te siniaki trochę odstraszają- powiedziała.

- Może następnym razem ojciec nie będzie mnie bił po twarzy- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.

Słyszałam krzyki Edith i Augusto. Miałam gdzieś, że się kłócą. Ojciec nie powinien nigdy podnieść na mnie ręki. Zwłaszcza, że nic nie zrobiłam. Na moim biurku nadal leżał naszyjnik od Marcusa. Nałożyłam go i wyciągnęłam telefon.

Od Marcus

Czujesz się na siłach żeby przyjść do mojego klubu wieczorem?

Do Marcus

Co za absurdalne pytanie. Imprez się nie odmawia.

Na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech. Impreza dobrze mi zrobi, musiałam odreagować zanimbym zwariowała. Usiadłam na łóżku, zauważyłam czarną kopertę leżącą na podłodze obok balkonu. Podniosłam ją i otworzyłam, domyślałam się od kogo jest. Wyciągnęłam kartkę i zaczęłam czytać list.

Musimy się spotkać. Słyszałem, że znowu cię pobił. Obiecałem ci, że do ślubu Cartera nic mu nie zrobię, ale jeśli sytuacja się powtórzy, złamię obietnicę. Musimy też ustalić parę szczegółów. Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś, bo zaczynamy wcielać plan w życie. Odezwij się jak najszybciej. M.J.

Cholera, szybko im poszło. Podarłam list i zeszłam na dół. Wrzuciłam go do kominka i poszłam do kuchni. Edith ukroiła mi kawałek ciasta i zrobiła kakao. Lubiłam jak do nas przyjeżdżała, była chyba najmilszą osobą z naszej popieprzonej rodziny. Do kuchni wszedł Gavin, rozmawiał z kimś przez telefon.

- Nie, wróciła. Teraz będzie trzeba spotykać się u ciebie, ale twojego ojca i tak nie ma. Dobra, widzimy się wieczorem. Wiem, że musze jej powiedzieć. Pa.

- Co musisz mi powiedzieć?- spytałam z lekkim uśmiechem.

- Jestem z Nico. Wasza relacja i tak jest ustawiana więc chyba się nie gniewasz. A i wieczorem jest impreza u...

DziedziczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz