Osiemnasty rozdział będzie wstawiony dwa razy, tylko jeden będzie z perspektywy Marcusa, a drugi z Kaliny. Miłego czytania.
Marcus pov.
Nadszedł dzień ślubu Cartera i Sofii. Kalina nadal się nie odnalazła. Carter chciał na początku przełożyć ślub, ale Augusto na to nie pozwolił. Razem z Audrey i Marcello jechaliśmy do lokalu, w którym odbywało się wesele. Pod lokalem było już sporo gości. Augusto zadbał o to by na imprezie były same elity. Nawet Dimitriev i Nikolaj przyjechali. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy do środka. Na sali znajdowały się trzy podłużne stoły, złączone ze sobą. Sala była naprawdę ładnie ozdobiona. Mimo to irytował mnie ten cały cyrk. Kaliny nikt nie widział od pięciu dni, szanse na to, że żyje są cholernie niskie. Nawet nie chciałem o tym myśleć. Para młoda siedziała na środku sali. Zwracali na siebie uwagę wszystkich. Usiadłem przy stole i od razu nalałem sobie szampana. Młody i Audrey gdzieś zniknęli, a ja nie miałem zamiaru ich szukać, byle by nie wpakowali się w jakieś kłopoty.
****
Carter i Sofia byli już po pierwszym tańcu. Na stole pojawił się obiad. Mój ojciec rozmawiał z Lorenzo. Dziadek Kaliny był naprawdę spoko, tylko Augusto był popieprzony. Przez otwarte okno można było usłyszeć warkot silnika jakiegoś dobrego auta. Pięć minut później drzwi do lokalu się otworzyły. Do środka wszedł brunet o lazurowych oczach takich samych jak miała Kalina, dziewczyna wyglądająca identycznie jak Audrey i jako ostatnia weszła Kalina. Od razu wstałem z miejsca i ruszyłem w stronę dziewczyny. Żyła i nic jej nie było. Tylko to się dla mnie liczyło. Zamknąłem dziewczynę w szczelnym uścisku, nie wyrywała się, odwzajemniła uścisk. Miałem ochotę już nigdy jej nie puścić, ale wiedziałem, że musze. Lekko się odsunąłem, na twarzy dziewczyny widniał uśmiech. Boże, ale ja się za nią stęskniłem.
- Tęskniłam za tobą- powiedziała, całując mnie.
Wtedy wiedziałem, że jest już tylko i wyłącznie moja. Ojciec dziewczyn wstał zdenerwowany ze swojego miejsca i patrzył się na dwójkę, która weszła z Kaliną. Ja również przeniosłem na nich wzrok. Od razu można było stwierdzić, że należeli do rodziny Moretti. Mogłem śmiało stwierdzić, że na ślubie pojawiła się bliźniaczka Audrey i ich starszy brat. Można wnioskować, że najstarszy z piątki rodzeństwa. Audrey zaczęła grzebać w swojej torebce, wyciągnęła bransoletkę, którą znalazła wtedy na parkingu. Popatrzyła się na bruneta i podała mu ją. Chłopak się uśmiechnął i odebrał jak mniemam swoją własność. Nikt nie odważył się odezwać choćby słowem. Nawet Augusto. Jedyną osobą, która się odezwała była dziewczyna wyglądająca niemal identycznie jak Audrey.
- No i to się nazywa wielkie wejście- powiedziała zabierając szampana ze stołu obok.
- Rory- warknęła Kalin.- Zostaw tego cholernego szampana.
- Jakbym nigdy nie piła-dziewczyna powiedziała biorąc łyk napoju.
Brunet stojący za nią zabrał jej kieliszek i odstawił go z powrotem na stół. W tym momencie w końcu Augusto odważył się odezwać.
- Wy żyjecie- powiedział osłupiały.
- Oj tato daruj sobie. Dobrze wiedziałeś, że nie zginęliśmy. Ty nawet wiedziałeś gdzie mieszkamy- powiedziała dziewczyna.
- Sporo cię kosztowało ukrycie tego przed resztą. Teraz ci się to zwróciło, Orłow nieźle zapłacił za Kalinę- powiedział chłopak.
Spojrzałem pytająco na Kalinę, ta tylko pokręciła głową. Będzie musiała mi to wszystko później wytłumaczyć. W pomieszczeniu zapadła cisza. Augusto nawet nie zaprzeczył.
CZYTASZ
Dziedziczka
RomancePrzeprowadzka do Los Angeles na pierwszy rzut oka wcale nie zmieniła tak dużo, ale ta naprawdę zmieniła wszystko. ~1 część dylogii Innamorati~