Rozdział 14

939 56 3
                                        

Kalina pov.

Ból wszystkiego, pierwsza rzecz jaką poczułam. Jasne światło wpadało do mojej sypialni przez otwarte okno. Obok mnie leżała Audrey, gdy tylko się poruszyłam od razu na mnie spojrzała. Przytuliła się do mnie. I odetchnęła z ulgą. Podniosłam się do siadu, chcą sobie przypomnieć coś z wczorajszego dnia. Ostatnią rzeczą jaką pamiętałam była zdrada Marcusa. O ile mogę to tak nazwać. Nie byliśmy razem, więc w sumie nie powinnam nazywać tego zdradą, ale to tak cholernie bolało. Kiedy szłam do jego klubu chciałam mu powiedzieć, że strasznie mi na nim zależy i chce dać nam szansę. Teraz wszystko zniknęło, nadal go kochałam, ale czułam pewną pustkę w sercu. Moja siostra nie odezwała się do mnie słowem, wyciągnęła telefon i napisała do kogoś.

- Audrey co się wczoraj stało?- spytałam ochrypłym głosem.

- Spotkałaś się z Ericą i poszłyście do klubu. Reszty domyśl się sama-dziewczyna powiedziała trochę zdenerwowana.- Czemu do niej poszłaś, musiałaś być świadoma tego jak to się skończy?

- Byłam zła na Tieriego. Przeleciał jakąś laskę, a ja zrobiłam się zazdrosna. Teraz wiesz dlaczego nigdy nie nawiązywałam z nikim bliższych relacji? Zawsze kończy się to tak samo.

****

Przeglądając swój telefon widziałam dużo wiadomości od Marcusa. On naprawdę musiał się o mnie martwić. W momencie kiedy miałam odpisać Erice, która pytała jak się czuję napisał do mnie Tieri.

Od Marcus.

Młoda pisała, że już nie śpisz. Chciałem cię jeszcze raz przeprosić. Zachowałem się jak totalny dupek. Cholernie mi na tobie zależy i nie chcę cię stracić.

Do Marcus.

Muszę sobie wszystko poukładać. Daj mi czas.

Od Marcus.

Oczywiście.

Przy ostatniej odpowiedzi brakowało mi jednego słowa- kochanie. Może i byłam na niego zła, ale nie sprawiło to, że przestałam go kochać. Byłabym w stanie mu wybaczyć, ale problem polegał na tym, że ta sytuacja pokazała mi jak reagowałabym na jakąś naszą kłótnię. Zapewne też bym się naćpała i pojechała do klubu. Dostałam cholernego deja vu. Jeszcze przed przeprowadzką dopuściłam do siebie starszego o trzy lata chłopaka. Miał na imię Diego. Po pewnym czasie chciał ode mnie czegoś więcej. Na jednej z imprez wykorzystał to, że byłam pijana. Przeleciał mnie i zostawił. Okazało się, że byłam tylko zakładem. Kiedy się o tym dowiedziałam wylądowałam z Ericą w klubie, byłam oczywiście naćpana. Gdyby nie Lorenzo zapewne bym przedawkowała. Kiedy już się z tego wszystkiego otrząsnęłam zabiłam Diego, a później się przeprowadziliśmy. Uczucia w świecie, w którym żyję są tylko słabością i przeszkodą. Po obiedzie postanowiłam się odstresować i wyszłam pobiegać. Kiedy dotarłam na plażę nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś mnie obserwuje. Na początku myślałam, że to Orłow, ale nigdzie nie widziałam ani jego samochodu, ani jego ludzi. Dwie godziny później wróciłam do domu. Cały czas miałam to samo wrażenie. Byłam pewna, że ktoś mnie śledził aż do domu. Rozdrażniona tym wszystkim zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam rysować. Wylałam swoje uczucia na papier i nie wyglądało to najgorzej. Była dopiero siedemnasta, a ja nie miałam co robić. Audrey poszła do Marcello, Octavia i Gavin poszli do Jacka. Zeszłam do salonu gdzie siedział Lorenzo i Edith. Pili sobie wino i rozmawiali o czymś, śmiejąc się.

- O Kalinka. Chodź do nas- zawołała pogodnie babcia.

- Co wam tak wesoło?- spytałam uśmiechając się.

- Wspominamy czasy kiedy byliście dziećmi. Pamiętam, że ty zawsze znikałaś gdzieś z Fabiano. Wracałaś późna wieczorem i rodzice zawsze na ciebie krzyczeli.- powiedziała Edith.

- Nie tylko na mnie się za to krzyczało. Carter też znikał na całe dnie. Zwłaszcza jak byliśmy na Sycylii. Chodził wtedy na schadzki z Sofią- powiedziałam z uśmiechem.

- Ta rodzina jest jak koty, każdy chodzi swoimi ścieżkami -powiedział Lorenzo.

W pomieszczeniu zapadła cisza. Wspomnienia mojego dzieciństwa spędzonego w Anzio bolały. Mimo, że większość była miła, przypominały o tym ile straciliśmy. Naszą miłą rozmowę przerwał mój ojciec. Wezwał mnie do gabinetu, widziałam, że był strasznie zdenerwowany.

- Siadaj- rozkazał i zaczął nerwowo przechadzać się po pomieszczeniu.- W mieście pojawiła się jedna z rodzin nowojorskich. Nie jest ona zaproszona na bal, ani nie była na kolację u Tierich. Obawiam się, że mogą być z tego kłopoty. Na jutrzejszym balu masz być dobrze uzbrojona i czujna. Czy to zrozumiałe?

- Możesz być spokojny, będę pilnować żeby nic ci się nie stało-powiedziałam uśmiechając się sztucznie.

Wyszłam z gabinetu ojca i pokierowałam się do swojego pokoju. Z tyłu mojej głowy pojawiła się myśl, że to może ta mafia śledziła mnie wcześniej. Nie było to wykluczone jeżeli ojciec zalazł im za skórę. Jutro mogło zrobić się ciekawie. Tego mi było trzeba, w końcu mogłam zająć czymś myśli. Przebrałam się w treningowe ciuchy i zeszłam na dół do naszej mini siłowni. Godzinny trening dobrze mi zrobił. Kiedy skończyłam byłam tak zmęczona, że od razu poszłam spać.

Brunet wszedł na drzewo i wyciągnął w moją stronę rękę. Odepchnęłam ją od siebie i sama sprawnie weszłam na górę. Usiadłam na gałęzi naprzeciwko Fabiano. Chłopak patrzył się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

- Co?- spytałam.

- Nic, po prostu się o ciebie martwię. Ojciec coś kombinuje, boję się, że chce nas rozdzielić. Nigdy nie podobała się mu nasza relacja.

- Obiecasz, że nic nas nigdy nie rozłączy?- spytałam cicho.

- Obiecuje na swoje życie i więzy krwi.

Chłopak wypowiadając te słowa przeciął swoją wewnętrzną stronę dłoni scyzorykiem. Brunet przekazał mi nożyk, a ja zrobiłam dokładnie to samo. Uścisnęliśmy sobie dłonie, nasza krew się ze sobą złączyła i zaczęła skapywać z naszych dłoni.

Obudziłam się ze łzami w oczach. Kolejne wspomnienie o Fabiano. Cholernie za nim tęskniłam. Każde wspólne wspomnienie raniło mnie bardziej niż nóż wbijany w żebra czy brzuch. Ten dzień nauczył nie, że obietnica krwi, której nie można złamać jest jednak do złamania. Tydzień później Fabiano był martwy tak samo jak Aurora.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jestem pewna, że umieracie z ciekawości kim byli Fabiano i Aurora. I czemu Kalina tak często wspomina zmarłego chłopaka. W najbliższych rozdziałach wasza zagadka zostanie rozwiązana, ale możecie pisać swoje teorie. Chętnie je poczytam. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. Miłego i do następnego.


DziedziczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz