Rozdział 26

610 34 1
                                    

Kalina pov.

Byłam cholernie zła na Marcusa. Ten dupek nie powiedział mi, że miał dzisiaj urodziny. Dowiedziałam się o tym od Audrey i Marcello, kiedy rano z nimi rozmawiałam. Siódmy stycznia, dzień urodzin mojego głupiego chłopaka. Aktualnie pojechał do pracy, a ja wpadłam na pomysł, że mogę zrobić mu przyjęcie niespodziankę. Zadzwoniłam po Nicole, Nicolasa, Gavina i innych naszych znajomych. Impreza miała się odbyć w klubie Tieriego. Jeden z jego ochroniarzy mnie kojarzył i postanowił mi pomóc. Dostałam pozwolenie na udekorowanie sali. Octavia, Carlos i Jack przyszli pomóc pompować mi czarne balony. Rozwiesiliśmy je pod sufitem. Sala wyglądała nieźle. Na środku stała piramida z kieliszków szampana. Zostało się tylko przebrać. Szybko wróciłam do apartamentu. Założyłam krwisto czerwoną sukienkę do kolan i złote szpilki. Najszybciej jak potrafiłam wróciłam do klubu. Wszyscy już byli. Czekaliśmy tylko na Tieriego. Nie trzeba było dużo casu, ponieważ piętnaście minut później w drzwiach pojawił się brunet. Ubrany w granatową koszulę i jeansy. 

- Niespodzianka!- krzyknęliśmy wszyscy jednocześnie. 

Na twarzy chłopaka od razu pojawił się szeroki uśmiech. Podeszłam do niego i pocałowałam. 

- Najlepszego Tieri- mruknęłam, opierając się o jego tors.  

- Czemu mam wrażenie, że to ty za tym wszystkim stoisz?- spytał z uśmiechem, całując mnie. 

Wzruszyłam tylko ramionami i wzięłam dwa kieliszki szampana. Jeden podałam chłopakowi. Za mną pojawiła się Niki. Założyła rękę na moje ramię i z uśmiechem wpatrywała się w Tieriego. Polubiłam ją. Nicole była naprawdę dynamiczną dziewczyną. 

- Jesteś chyba pierwszą osobą, której udało się zrobić mu niespodziankę, o ironio i to w jego własnym klubie. Powiem ci Marcus, że masz cudowną dziewczynę- powiedziała Niki.

- Fakt, mam wspaniałą dziewczynę- powiedział Tieri całując mnie.

-Ooo. Słodziaki z was- mruknęła łykając szampana.- A ty Marcus to stara dupa jesteś. Wszystkiego najlepszego.

Po tych słowach zniknęła w tłumie ludzi, na pakiecie. Tieri przyciągnął mnie do siebie. Położył głowę na mojej i objął mnie ramionami. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. 

- Pięknie wyglądasz kochanie- wyszeptał mi do ucha chłopak. 

- Dziękuje- odpowiedziałam z uśmiechem.- Ty też prezentujesz się nie najgorzej.  

- Pani Moretti zaszczyci mnie pani tańcem?- spytał, obracając mnie w swoją stronę.

- Oczywiście panie Tieri- odpowiedziałam, zakładając mu ręce na kark. 

Dj miał niezłe wyczucie, bo akurat zaczął lecieć wolny kawałek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie za biodra. Z uśmiechem wpatrywał się w moje oczy. To był ten moment kiedy uświadomiłam sobie jak wielkie szczęście miałam. Tieri był moim całym światem. Przetańczyliśmy kilka piosenek, później usiedliśmy w loży, żeby trochę odpocząć. Chłopak ciągle sprawdzał telefon. Zaczęło mnie to trochę irytować. 

- Widzę, że masz coś ważnego do zrobienia- powiedziałam podirytowana. 

- A tak kochanie, miałem trochę inny pomysł na świętowanie moich urodzin- chłopak wstał i wyciągnął w moją stronę rękę.- Chodź, urwiemy się stąd na godzinkę. 

Nic nie mówiąc chwyciłam dłoń chłopaka. Pociągnął mnie do wyjścia. Przed wejściem czekało auto. Chłopak otworzył mi drzwi i wsiadł zaraz za mną. Szofer ruszył w nieznanym mi kierunku. Po piętnastu minutach samochód zatrzymał się pod firmą Tierich. Spojrzałam pytająco na chłopaka. Ten tylko się uśmiechną i ruszył do wejścia. Szybko poszłam za nim. Byłam cholernie ciekawa co wymyślił. Wsiedliśmy do windy, brunet nacisnął przycisk z numerkiem ostatniego piętra. Chwilę później znaleźliśmy się na schodach prowadzących na dach. Kiedy Tieri otworzył drzwi myślałam, że padnę. Helikopter, pieprzony helikopter. 

DziedziczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz