Rozdział 28

667 28 0
                                    

Kalina pov.

Obudził mnie Tieri głaszczący mnie po włosach. Sypialnię wypełnił zapach kawy i gofrów. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to mojego narzeczonego z wielkim uśmiechem na twarzy. 

- Dzień dobry śpiochu- powiedział, podając mi talerz gofrów.

- Dzień dobry- odpowiedziałam, ziewając. 

Chłopak usiadł obok mnie i zabrał mi gofra. Posłałam mu mordercze spojrzenie, ale on tylko się zaśmiał. Po śniadaniu chłopak zajął się papierkową robotą, a ja zadzwoniłam do Audrey. 

- Jak tam siostrzyczko?- spytałam..

- Nic się nie zmieniło od wczoraj- powiedziała rozbawiona.- Chociaż nie, dzisiaj rano zobaczyłam coś cholernie dziwnego. Napisała do mnie matka. Córeczko przepraszam za wszystko. Wiem, że nie nadrobię zaległych lat, ale chce chociaż spróbować nawiązać z tobą jakikolwiek kontakt. Nie wiem co jej odpisać. 

- Chcesz dać jej szansę?- spytałam.

- Jakby nie było to moja matka.

- Więc masz już odpowiedź. Tylko trzyma ją na dystans, chociaż na początku. 

Dziewczyna kiwnęła głową. Napisała coś na telefonie i wróciła wzrokiem do laptopa. 

- Stęskniłam się- powiedziała ze słabym uśmiechem.

- Ja za tobą też i to strasznie. 

- Muszę kończyć- mruknęła.

- Uważaj tam na siebie. Kocham cię- powiedziałam.

- Ja ciebie też. Pa.

Młoda się rozłączyła. Miałam mieszane uczucia co do naszej matki. Nie wiem co ją naszło tak nagle, że chciała nawiązać kontakt z Audrey. Ciekawe było to, że nie pisała do mnie czy do Cartera. Tieri szybko odwrócił moje myśli od rodziny. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Usiadłam na nim okrakiem i wplotłam palce w jego miękkie włosy. Wiedziałam jak go rozbroić. Delikatnie pociągnęłam go za włosy, a ten mruknął mi w usta. Położył ręce na skrawku mojej bluzy i jednym ruchem ją zdjął. Wykorzystałam okazję i zdjęłam jego bluzę, po czym wpiłam się w jego usta. Brunet zjechał pocałunkami na moją szyję, a ja zaczęłam poruszać biodrami. Ocierałam się o niego sprawiając mu tym samym niewyobrażalną przyjemność. Chłopak zdjął mi stanik i przewrócił nas tak, że teraz to ja leżałam na kanapie. Zjechał pocałunkami na mój brzuch, zdejmując mi jeansy. Przygryzłam wargę skanując ciało Tieriego, kiedy zdejmował swoje spodnie. Chłopak zawisł nade mną i wpatrywał się w moje oczy z pożądaniem. 

- Powiedz czego pragniesz Kalino- wychrypiał w końcu, muskając przy tym moje usta.

Poczułam przyjemne uczucie w podbrzuszu. Przymknęłam na sekundę oczy, kiedy je otworzyłam Tieri nadal pozostawał z kamienną miną.

 - Ciebie- odpowiedziałam szeptem.

Chłopak momentalnie wpił się w moje usta. Zdjął swoje bokserki i zerwał ze mnie moje, nowe koronkowe majtki. Wszedł we mnie mocno, co spotkało się z moim, dość głośnym jękiem. Każdy jego następny ruch stawał się coraz bardziej brutalne i szybsze. Marcus Tieri powodował, że wariowałam. Dość szybko znaleźliśmy się na skraju. Chłopak doszedł zaraz po mnie. Brunet założył mi pasemko włosów za ucho i podniósł mnie do góry. Odruchowo oplotłam go nogami w pasie. Chłopak postawił mnie dopiero pod prysznicem. Odkręcił wodę i przyszpilił mnie do ściany. Wpiłam się w jego usta. Po naszych ciałach spływały strużki ciepłej wody. Cała łazienka wypełniła się parą. To był cudowny poranek.

****    

Po obiedzie musiałam pozałatwiać parę spraw. Mianowicie zrealizować przelewy i zadzwonić do M.J. Tieri położył się w salonie, więc spokojnie mogłam zająć się sobą. Wszystkie przelewy przekierowałam na drugie konto. Osiemdziesiąt milionów jak na razie, jutro miało być już miliard. Wybrałam numer M.J. i chociaż powinnam być wniebowzięta miałam ochotę wszystko odwołać. 

- Widziałem, że wszystko idzie ładnie- w słuchawce rozbrzmiał głos blondyna.

- Mhm. Czy to źle, że nie chce tego robić?- spytałam.

- Nie, prawdę mówiąc dziwię się, że dopiero teraz chcesz się wycofać. Muszę się upewnić, że chcesz to zrobić i nie wycofasz się w ostatniej chwili. 

- Nie wycofam. Będę tego żałować do końca swoich dni, ale zawsze dotrzymuje obietnic. 

- To dobrze, bo już czas. 

Chłopak się rozłączył, a mi jak na zawołanie zaczęły trząść się dłonie. Ja pierdole, co ja zrobiłam. Chwilę zajęło mi uspokojenie się. Poszłam do salonu gdzie siedział Tieri. Stanęłam nad nim i z lekkim uśmiechem spojrzałam mu w oczy. Nigdy na niego nie zasługiwałam. On był za dobry na ten cały świat. 

- Muszę wyjść. Kocham cię- powiedziałam i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. 

Zanim chłopak mógł cokolwiek odpowiedzieć wyszłam z apartamentu. Wsiadłam do swojego auta i ruszyłam na spotkanie. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Szybko je starłam i skarciłam siebie w myśli. Zatrzymałam się przed obskurnym magazynem. Przed wejściem stał jeden samochód, należący do Orłowa. Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta. Weszłam do środka i zobaczyłam Dimitrieva w obstawie dwóch ochroniarzy. 

- Jesteś naprawdę odważna przychodząc tu- powiedział.

- Raczej głupia- odpowiedziałam.- Przejdźmy do interesów. Dam ci dwadzieścia milionów, a ty zapomnisz o umowie z moim ojcem i pozwolisz mi żyć.

Pomieszczenie wypełnił jego szyderczy śmiech. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. 

- Jesteś dobra w interesach, ale twój staruszek jest lepszy- momentalnie stał się śmiertelnie poważny.- Klękaj!- warknął, wyciągając broń. 

Posłusznie wykonałam jego  polecenie. Orłow przystawił mi spluwę do głowy. Jedyne o czym mogłam myśleć w tamtym momencie był Marcus. Mój wzrok zjechał na okno. Miałam ochotę krzyczeć widząc w nim właśnie Tieriego. To był jakiś pieprzony żart. Wróciłam wzrokiem do twarzy Orłowa.

-Błagaj mnie o życie, a może dożyjesz dziewiętnastych urodzin.

- Nigdy!

Mężczyzna mnie spoliczkował. To był koniec, sekundy dzieliły go od strzału i zakończenia mojego żywota. 

- Dobrze, więc masz prawo do ostatnich słów Kalino.

Przeniosłam spojrzenie na okno. Marcus cały czas tam stał. Gdzieś w oddali słyszałam kroki. Po moim policzku słynęła samotna łza. To był mój koniec. 

- Kocham cię- powiedziałam bezdźwięcznie w stronę mojego narzeczonego.

Chłopak krzyknął. W tym momencie w moich uszach zaczęło piszczeć. Obraz w ciągu sekundy mi się rozmazał. Całe ciepło upłynęło z moje ciała. Tamtego wieczora umarłam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Moi kochani nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Wiem, że pewnie znienawidziliście mnie za ten rozdział. Podczas pisania tego i poprzedniego rozdziału wylałam hektolitry łez. Jednym słowem porażka. Rozwaliłam własną psychikę swoją książką. 

   

DziedziczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz