Rozdział 1

2.8K 97 31
                                    

Kalina pov. 

Zeszłam po dostawianych schodkach, przeciągnęłam się ziewając. Obok mnie przebiegła moja młodsza siostra Audrey i wsiadła do jednego z trzech jeepów rubicon. Ruszyłam powoli w tamtym kierunku. Nasz starszy brat Carter zajął miejsce za kierownicą, rodzice jechali kolejnym samochodem, a nasze bagaże jeszcze kolejnym. Oparłam głowę o szybę i obserwowałam widok za oknem. Nie sądziłam, że kiedyś opuścimy Włochy, nasz dziadek Lorenzo skutecznie zastraszył naszego ojca Augusto i tak przez całe swoje osiemnastoletnie życie byłam tylko we Włoszech i na Sycylii. 

Dwa tygodnie wcześniej.

Wślizgnęłam się do pokoju przez otwarty balkon i od razu poszłam do łazienki przebrać się z tych niewygodnych ciuchów. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze. Czarna sukienka do połowy ud opinała moje ciało, a srebrne szpilki idealnie pasowały do kolczyków i łańcuszka. Zdjęłam imprezowe ciuchy i założyłam szare dresy i tego samego koloru top. Narzuciłam na ramiona  bluzę moro imitującą ramoneskę i wyszłam z łazienki po zmyciu makijażu. W momencie w którym położyłam się na łóżko ktoś zaczął pukać do moich drzwi. 

- Proszę- powiedziałam podnosząc się do siadu.

- Córeczko zejdź na dół, musimy porozmawiać- powiedziała mama nawet nie wchodząc do mojego pokoju. 

Zeszłam razem z mamą na dół. W salonie znajdowali się już Carter, nasz ojciec oraz dziadek, po chwili dołączyła również Audrey. Razem z rodzeństwem wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie. Cokolwiek nam powiedzą się nam nie spodoba. 

- Jako, że sprawy ostatnimi czasy nie idą tak jak powinny musimy zmienić kilka rzeczy- zaczął nasz ojciec.- Wszyscy do lat dwudziestu pięciu włącznie przeprowadzają się do Los Angeles. Lorenzo zostanie we Włoszech i będzie zarządzał resztą ludzi tutaj. My natomiast w piątek wylatujemy. Reszta poleci dzień wcześniej. Omerta obejmuję również tą sprawę. Nikt z poza mafii nie może wiedzieć o naszej przeprowadzce. Czy to zrozumiałe?

- Oczywiście ojcze- odpowiedzieliśmy jednocześnie.

- Audrey możesz iść, Kalina oraz Carter zapraszam do mojego gabinetu- powiedział Lorenzo.

Audrey od razu ruszyła na górę, ja i Carter natomiast za Lorenzo i Augusto do gabinetu. Siedemdziesięciodwulatek przepuścił nas w drzwiach po czym zamknął je na klucz. Usiedliśmy na skórzanej kanapie koło biurka. Nasz ojciec wyjął szklanki i rozlał cztery whisky, po czym zajął miejsce obok nas. Lorenzo podszedł do biurka i upił łyk swojego napoju. 

- Musimy omówić dwie sprawy. Pierwsza dotyczy Cartera. Jako najstarszy pełnoprawny dziedzic rodziny Moretti będziesz musiał się ożenić. Niedawno rozpoczęliśmy sporządzać umowę z rodziną Reina. Georgio zgodził się abyś poślubił Sofie. 

Mój brat siedział jak wryty, a ja próbowałam nie wybuchnąć śmiechem. Nasza rodzina o tym nie wie, ale na ostatnich wakacjach Carter i Sofia się poznali i to dogłębnie. Po powrocie do domu Carter nie przestawał o niej gadać. Zabujał się w niej na zabój. Ja osobiście uważam to za kompletny idiotyzm. 

- Druga sprawa dotyczy ciebie Kolino. W umowie z Giorgio jest zawarte, że po ślubie to Carter przejmie władzę na Sycylii. Uważam, że jesteś najbardziej odpowiednią osobą aby przejąć stanowisko waszego ojca. Niestety Augusto nie popiera mojego zdania, ale dopóki nadal oddycham nic to nie zmieni. Po przeprowadzce rozpoczniesz przygotowania do przejęcia rządów. Staniesz się pierwszą kobietą capo dei capi. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz- Lorenzo skończył swoje przemówienie, a ja nie mogłam uwierzyć w to co właśnie powiedział.

Ja miałam zostać capo, ja osiemnastoletnia dziewczyna. Czy jego do reszty powaliło na starość!? Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Nasz ojciec nawet nie stara się ukryć niezadowolenia z powodu mojego przyszłego awansu. Prychną pod nosem patrząc na mnie i opuścił gabinet. Carter uczynił to zaraz po nim, ja zostałam z Lorenzo.

- Jesteś pewien, że się do tego nadaję?- spytałam przenosząc wzrok na staruszka.

- Kochanie w jedną noc wyrównałaś swoje porachunki, wygrałaś wyścig, byłaś na imprezie i wróciłaś do domu nie zauważona. Oprócz mnie nikt nie domyślił się, że tamten dzieciak to twoja sprawa, ani nikt nie zauważył jak wracałaś dzisiaj rano do domu. Pominąłem fakt, że weszłaś na pierwsze piętro w szpilkach po rynnie. Jesteś jedyną osobą, która się nadaje. Ja w ciebie wierzę, ty też musisz. 

Mężczyzna skończył mówić, a ja kiwnęłam głową po czym wyszłam z gabinetu. 

Samochód powoli się zatrzymał, przed nami rozciągała się wielka szara posiadłość. Dokoła był ogromny ogród. Od wielkiej złotej bramy wjazdu rozciągała się kamienna droga. Chryste ten dom wyglądał jak cholerny zamek. Wysiadłam z auta i weszłam do środka. Od progu dało się słyszeć kłótnie Octavii i Carlosa. Przeszłam do salonu żeby dowiedzieć się o co chodzi.

- Hej! Co jest?

- Ruda wczoraj wyszła z klubu z jakimś typem i wróciła dziesięć minut temu. Spójrz na jej oczy- powiedział Carlos.

Przeniosłam wzrok a rudowłosą, była naćpana. Zmartwiło mnie to trochę, ponieważ mieliśmy już sytuację, że ktoś podał jej GHB i zaczął się do niej dobierać. Gdyby mnie tam nie było pewnie by ją zgwałcił. Pociągnęłam przyjaciółkę do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do dziewczyny.

- Co się wczoraj stało?- spytałam lekko zmartwiona.

- Ali nic mi nie jest- powiedziała siadając na łóżku.

- Odpowiedz na moje pytanie- powiedziałam trochę ostrzej niż planowałam.

- Przy barze zaczepił mnie młodszy chłopak, widział, że się nudziłam. Zaproponował żeby pojechać do jego przyjaciółki na imprezę. Zgodziłam się, pojechaliśmy tam, świetnie się bawiłam. I uprzedzę twoje pytanie, pamiętam wszystko- powiedziała.

- Dobra, jadłaś coś?

- Nie. Makaron z serem?-spytała lekko się uśmiechając.

Zeszłyśmy na dół do kuchni. Ruda poszła do salonu, zapewne przeprosić Carlosa. Ta dwójka mimo, że nie znała się jakoś mega długo zachowywała się jak rodzeństwo. Po dwudziestu minutach obiad był gotowy. Wszyscy siedzieli już przy stolę, Carter nalał każdemu wina. Zanim zaczęliśmy jeść wstałam z kieliszkiem w dłoni.

- Zanim zjemy chcę powiedzieć kilka słów od siebie, tak na dobry początek. Wiem, że niektórzy z was będą przeżywać tą przeprowadzkę, ale pamiętajcie, że nowe nie znaczy gorsze- uniosłam kieliszek wyżej.- Za nowe i nieznane.

Reszta podniosła swoje kieliszki, czułam na sobie wzrok ojca. Wiem, że od tamtego momentu będzie patrzył mi na ręce. 

- Salute- powiedziałam, a za mną powtórzyła reszta. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Pamiętajcie o gwiazdkach. Miłego i do następnego





DziedziczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz