Rozdział 24

699 37 5
                                        

Kalina pov.

Od godziny siódmej rano siedzieliśmy z Tierim w aucie. Czekało nas prawie sześć godzin drogi. Brzmiało to jak misja samobójcza, szczególnie dla mnie. Znudzona widokiem za oknem, przeniosłam wzrok na chłopaka. Brązowe włosy lekko opadały mu na czoło. Wzrok utkwiony miał na drodze. 

- Głodna jestem- mruknęłam.

- Zjedziemy na najbliższą stację i tak trzeba zatankować- odpowiedział chłopak.

****

Wysiedliśmy z samochodu. Tieri zaczął tankować auto, a ja się o nie oparłam. Miałam założone ręce na piersi i okulary przeciwsłoneczne na nosie. Obserwowałam chłopaka. Każdy jego ruch. W końcu dziewiętnastolatek przeniósł na mnie spojrzenie. Lekko się uśmiechnął i również założył okulary przeciwsłoneczne. Chłopak poszedł zapłacić i kupić nam coś do jedzenia. Wrócił po pięciu minutach z dwoma hot dogami. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Wsiedliśmy do auta i wznowiliśmy podróż. Rozsiadłam się wygodnie na swoim miejscu. Położyłam nogi na kokpicie i puściłam playlistę na podróż. Zaczęłam nucić jedną z piosenek. Widziałam, jak mój towarzysz uśmiecha się od ucha do ucha. 

- Czuję się jak na wakacjach- powiedział, pogłaśniając mój telefon. 

Następne dwie godziny drogi spędziliśmy na śpiewaniu piosenek i śmianiu się. Czułam, że to był dobry pomysł z tym wyjazdem. Włączyła się kolejna piosenka, oczywiście było to nie co innego jak Baby- Justina Biebera. Chłopak siedzący obok zaczął nucić sobie piosenkę, a ja przeżyłam ciężki szok. Tieri śpiewający Biebera, nie to dla mnie definitywnie za dużo. Nawet nie starałam ukryć szoku. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Tieri odwrócił się w moją stronę.

- No co?- spytał, wracając wzrokiem na drogę.

- Nie wierzę, że ty właśnie śpiewałeś tą piosenkę- powiedziałam.- Wielki don śpiewający Biebera. To po prostu się nie klei. 

Chłopak się zaśmiał. Ja byłam coraz bardziej znudzona podróżą, więc wyciągnęłam ze swojej torby książkę. Pogrążyłam się w fikcyjnym świecie. Zanim się obejrzałam, minęły trzy godziny. Ja skończyłam czytać i znowu nie miałam co robić. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni jeansów telefon i weszłam na instagrama. Zaczęłam przeglądać różne posty, aż zatrzymałam się na zdjęciu Nicolasa i Gavina. Chłopaki byli elegancko ubrani. Znajdowali się w jakiejś restauracji. Mój wzrok przyciągnął opis.

- A to gnoje!- warknęłam.

- Co się stało?-spytał Tieri.

- Gavin i Nicolas się zaręczyli. I nic mi nie powiedzieli.

- Przecież oni znają się krócej niż my- powiedział Marcus, śmiejąc się.

Jego śmiech był nerwowy. Było to bardzo dziwne. Tieri coś kombinował, byłam o tym przekonana. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. W końcu po prawie sześciu godzinach dotarliśmy na miejsce. Chłopak zaparkował pod hotelem. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy się zameldować. Byliśmy wyczerpani podróżą. Od razu po wejściu do pokoju padliśmy na łóżko. Postanowiliśmy zrobić sobie półgodzinną drzemkę. Jednak oczywiście musieliśmy przespać dwie godziny. Po ogarnięciu się postanowiliśmy wyjść na miasto, głównie w celu zjedzeniu obiadu. Po dosyć krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy jakąś restaurację. Zamówiliśmy sobie naleśniki i zaczęliśmy planować dalszy kierunek naszej wycieczki. 

- Wiem. Możemy przejechać się tym starym tramwajem- powiedziałam, kończąc swoje jedzenie. 

- Dobry pomysł. Podobno widać stamtąd Alcatraz. Mój dziadek tam siedział od tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego ósmego. Po zamknięciu więzienia zwiał. Skurwysyn ukrywa się w  Sao Joaquim. To jakaś czarna dziura w Brazylii. 

DziedziczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz