Dzisiejsza sobota miała być ostatnią, tak gorącą w następnych dwóch tygodni. Był to idealny wieczór na zorganizowanie wyścigu, który mógłby rozpocząć wielką imprezę na rozpoczęcie lata.
Byłby to idealny pomysł, gdybym wygrał. Jeśli wyścig będzie przegrany przeze mnie, z pewnością zniszczyłby moje plany co do imprezy. Przez moją dumę nie poszedłbym na nią, lecz na względu na Gregor'ego Montanhe nie miałem innego wyjścia.
Niestety, moje ego na ostatnim spotkaniu z Kui'em mnie poniosło, przez co teraz każdy z nas trochę oberwał. Działałem pod wpływem emocji, wiedząc, że moja akcja z koszami miała dużo mniejsze konsekwencje niż wydanie ich kumpla. Było to zdecydowanie samolubne z mojej strony, więc chciałem załatwić to sam, aby nie obciążać jeszcze bardziej moich przyjaciół. Byłem niezmiernie wdzięczny chłopakom, że nie byli źli na mnie za tamto małe tarcie.
- Wygląda jak nowy. - uśmiechnąłem się, przyglądając się siostrze, która sprawdzała ciśnienie w oponach.
- Musiałam zrezygnować z dwóch spotkań i uciekłam jednego dnia ze szkoły. - fuknęła. - Lepiej wiedz, że jesteś dłużnikiem u mnie.
- Oczywiście. - puściłem jej oczko, po czym szybko przyjrzałem się widowni, która powoli zaczynała się zgromadzać.
Z każdym wyścigiem zainteresowanie rosło, co równało się z większą sumą pieniędzy i większym naciskiem na dobre wyniki ze strony Kui'a. Wiedziałem, że mężczyzna nie chciał dla mnie źle, lecz jego starania co do mnie czasem przewyższały jakiekolwiek oczekiwania. Chińczyk nawet obiecywał zakup nowego auta, lecz odmówiłem, wiedząc, z jaką odpowiedzialnością się to wiązało. Kui we wszystkim szukał interesów i korzyści, co kompletnie rozumiałem, ale nie byłem taki głupi, aby do końca wejść w jego bagno.
- Dorian, jak się czujesz na nowym stanowisku? - powiedziałem rozbawiony, widząc chłopaka na wieżyczce sędziowiej.
Chłopak wywrócił oczami, pokazując mi dwa środkowe palce.
Dorian parę tygodni temu miał naprawdę groźnie wyglądający wypadek, lecz na jego szczęście, wyszło jedynie złamanie ręki i skręcona kostka.
- Jesteś poddenerwowany. - stwierdziła ciemnowłosa dziewczyna, spoglądając na chwilę na mnie.
dia miał tu być z tym gregory'm
- Aż tak widać? - warknąłem, ciągnąć się boleśnie za końcówki moich włosów.
Na moje szczęście, nie było mi dane dokończyć, gdyż do naszej dwójki dołączył Nico, mocno przytulając Ivy.
- Hej, Carbo, ciebie też miło widzieć. - burknąłem, gdy siwus zaczął normalną rozmowę z moją siostrą.
- No weź. - wywrócił oczami, a jego ręka oplotła talię czarnowłosej, przyciągając ją bliżej.
- Kurwa, Nico. Chodź na stronę. - mruknąłem, czując jak powoli puszczają mi nerwy. - Teraz!
Pociągnąłem za sobą wyższego ode mnie chłopaka, wchodząc do naszego ''namiotu''. Przegnałem kilku współpracowników, po czym kazałem Carbonarze usiąść.
- Mówiłem raz, drugi, trzeci. - krzyknąłem. - Kurwa, nie próbuj się do niej dobierać. - wskazałem palcem na siostrę majstrującą coś przy moim aucie. - Jest nieletnia do cholery. - mruknąłem, a gdy widziałem, że chłopak zamierzał się odezwać, kontynuowałem. - Nie waż się mówić, że trzy lata to mało. To się nie liczy. To moja siostra, a ja cię znam.
- Nie skrzywdzę jej. - powiedział szybko.
- Mówiłeś to o każdej, Carbo. - warknąłem, nachylając się nad nim. - Wiedz tylko, że twój los leży w moich rękach. - założyłem ręce na krzyż. - Jesteś dla mnie kumplem, doceniam twoją pomoc, ale błagam, nie zarywaj do Ivy. - odrzekłem cicho, uspokajając się. - Nie każ mi ranić któregoś z was, więc skończ to, zanim ona zacznie mieć większe uczucia do ciebie.
CZYTASZ
moonlight - morwin
Fanfiction19 letni Gregory Montanha, po tym, jak jego rodzice powiedzieli mu, że się rozwodzą nie miał zamiaru przebywać z nimi całe lato i słuchać ich kłótni. Aby odpocząć od natłoku myśli jego rodzice posyłają go na całe wakacje na drugi koniec kraju - do M...