❜❜𝐖𝐢𝐞𝐜𝐢𝐞, 𝐜𝐨 𝐳 𝐭𝐚𝐤𝐢𝐦𝐢 𝐫𝐨𝐛𝐢𝐦𝐲.❜❜

1.6K 108 67
                                    

Szum wiatru i ostre, rażące słońce przedzierały się przez moje otwarte oko. Moja głowa silnie pulsowała, a te czynniki wcale nie pomagały. Nie wiedziałem, ile czasu nie spałem, ale było to zdecydowanie za mało. Wczoraj, albo dziś mocno zabalowałem, a moja słaba głowa dawała się we znaki.

- Kurwa. - jęknąłem, chcąc obrócić się na drugi bok, lecz moje ciało upadło na podłogę z dość głośnym hukiem.

przynajmniej wiatr i słońce mnie nie przeszkadzają

Gdy już myślałem, że znowu odpłynę do krainy Morfeusza, drzwi od mojego pokoju gwałtownie się otworzyły.

- Hej leszczu. - w mojej sypialni rozbrzmiał głos mojej siostry. 

- Wczoraj jazda, dzisiaj zjazd. Oj taak. - zaśmiała się, klepiąc mnie w plecy. - Wstajemy, Krakers.

- Nie nazywaj mnie Krakersem, pojebało cię? - mruknąłem, chwiejnie wstając.

Omacalnie rzuciłem się na łóżko, kładąc się na plecach. Niepewnie i powoli uchyliłem oczy, spotykając się z oczami dziewczyny. Jej długie, czarne włosy zgrabnie opadały na jej ramiona, a grzywka opadała na lewe, złote oko. Drugie, szare oko oświetlało ostre światło.

- W rzeczy samej. - wywróciła oczami. - A ty co się gapisz? Szukasz do kibla? - warknęła, zaciskając pięści, udając, że się bije.

- Ta, szukam. Dawaj, bijemy się. - zaśmiałem się, wstając. - Pokaż, pokaż co umiesz. - posłałem jej zadziorny uśmiech, wstając na równe nogi.

Był to zły pomysł, ponieważ okropnie mi się zakręciło w głowie, co spowodowało mój ponowny upadek na materac.

- Ivy jeden, Erwin zero. - mruknęła. - Nie leż tak. Masz jakieś spotkanie wpisane w kalendarzu o siedemnastej. Zaznaczone na czerwono. - podkreśliła ostatnie zdanie.

kui

- Kurwa, która godzina. - powiedziałem, leniwie rozciągając się na łóżku, po czym usiadłem na brzegu materaca.

- Dopiero dochodzi dziesiąta, ale masz Koby'ego do wyprowadzenia, twoja fura potrzebuje lekkiej naprawy. - pokręciła głową, podchodząc bliżej mnie.

 Kruczowłosa przyglądała się mojej twarzy, odgarniając moje już przydługawe, siwe włosy.

 - Coś ty ze sobą zrobił, Erwin.

- Co? Nic, wczoraj trochę za długo siedziałem. Potem chciałem się popisać przed Carbo i wjebałem w kosze. - wzruszyłem ramionami, wymijając ją.

Stanąłem przy szafie, wybierając pierwsze lepsze ubrania i zniknąłem za drzwiami mojej łazienki, nie dając jej dojść do słowa.

Naprawdę kochałem moją siostrę. Troszczyła się o mnie, mogłem na spokojnie z nią pożartować i porozmawiać na poważniejsze tematy. Czasami jej ciekawość przekraczała ludzkie granice, a moja niewyparzona gęba mogłaby pisnąć o jedno słowo za dużo. Wtedy byłby koniec.

- Kobe! - krzyknąłem, schodząc po kręconych schodach w dół. - Kobeusz. - powtórzyłem, stojąc na środku domu. - Kobe!

Po chwili usłyszałem, jak rozpędzone łapy psiaka szurają o podłogę. Nagle poczułem jak ogromna siła napiera na tyły moich nóg, przez co o mało nie straciłem równowagi i nie zaliczyłem kolejnego bliskiego spotkania z podłogą.

- Hej kochanie. - zaśmiałem się, odwracając w stronę psa. - Ty już wiesz. - parsknąłem śmiechem, widząc, że pies trzyma w pysku czarną smycz.

Szybko ubrałem buty, zapinając psa na smycz i wybiegłem z domu, wiedząc, że ostro mi się dostanie od rodziców.

kurde, jestem dorosły

moonlight - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz