Szum wiatru i ostre, rażące słońce przedzierały się przez moje otwarte oko. Moja głowa silnie pulsowała, a te czynniki wcale nie pomagały. Nie wiedziałem, ile czasu nie spałem, ale było to zdecydowanie za mało. Wczoraj, albo dziś mocno zabalowałem, a moja słaba głowa dawała się we znaki.
- Kurwa. - jęknąłem, chcąc obrócić się na drugi bok, lecz moje ciało upadło na podłogę z dość głośnym hukiem.
przynajmniej wiatr i słońce mnie nie przeszkadzają
Gdy już myślałem, że znowu odpłynę do krainy Morfeusza, drzwi od mojego pokoju gwałtownie się otworzyły.
- Hej leszczu. - w mojej sypialni rozbrzmiał głos mojej siostry.
- Wczoraj jazda, dzisiaj zjazd. Oj taak. - zaśmiała się, klepiąc mnie w plecy. - Wstajemy, Krakers.
- Nie nazywaj mnie Krakersem, pojebało cię? - mruknąłem, chwiejnie wstając.
Omacalnie rzuciłem się na łóżko, kładąc się na plecach. Niepewnie i powoli uchyliłem oczy, spotykając się z oczami dziewczyny. Jej długie, czarne włosy zgrabnie opadały na jej ramiona, a grzywka opadała na lewe, złote oko. Drugie, szare oko oświetlało ostre światło.
- W rzeczy samej. - wywróciła oczami. - A ty co się gapisz? Szukasz do kibla? - warknęła, zaciskając pięści, udając, że się bije.
- Ta, szukam. Dawaj, bijemy się. - zaśmiałem się, wstając. - Pokaż, pokaż co umiesz. - posłałem jej zadziorny uśmiech, wstając na równe nogi.
Był to zły pomysł, ponieważ okropnie mi się zakręciło w głowie, co spowodowało mój ponowny upadek na materac.
- Ivy jeden, Erwin zero. - mruknęła. - Nie leż tak. Masz jakieś spotkanie wpisane w kalendarzu o siedemnastej. Zaznaczone na czerwono. - podkreśliła ostatnie zdanie.
kui
- Kurwa, która godzina. - powiedziałem, leniwie rozciągając się na łóżku, po czym usiadłem na brzegu materaca.
- Dopiero dochodzi dziesiąta, ale masz Koby'ego do wyprowadzenia, twoja fura potrzebuje lekkiej naprawy. - pokręciła głową, podchodząc bliżej mnie.
Kruczowłosa przyglądała się mojej twarzy, odgarniając moje już przydługawe, siwe włosy.
- Coś ty ze sobą zrobił, Erwin.
- Co? Nic, wczoraj trochę za długo siedziałem. Potem chciałem się popisać przed Carbo i wjebałem w kosze. - wzruszyłem ramionami, wymijając ją.
Stanąłem przy szafie, wybierając pierwsze lepsze ubrania i zniknąłem za drzwiami mojej łazienki, nie dając jej dojść do słowa.
Naprawdę kochałem moją siostrę. Troszczyła się o mnie, mogłem na spokojnie z nią pożartować i porozmawiać na poważniejsze tematy. Czasami jej ciekawość przekraczała ludzkie granice, a moja niewyparzona gęba mogłaby pisnąć o jedno słowo za dużo. Wtedy byłby koniec.
- Kobe! - krzyknąłem, schodząc po kręconych schodach w dół. - Kobeusz. - powtórzyłem, stojąc na środku domu. - Kobe!
Po chwili usłyszałem, jak rozpędzone łapy psiaka szurają o podłogę. Nagle poczułem jak ogromna siła napiera na tyły moich nóg, przez co o mało nie straciłem równowagi i nie zaliczyłem kolejnego bliskiego spotkania z podłogą.
- Hej kochanie. - zaśmiałem się, odwracając w stronę psa. - Ty już wiesz. - parsknąłem śmiechem, widząc, że pies trzyma w pysku czarną smycz.
Szybko ubrałem buty, zapinając psa na smycz i wybiegłem z domu, wiedząc, że ostro mi się dostanie od rodziców.
kurde, jestem dorosły
CZYTASZ
moonlight - morwin
Fiksi Penggemar19 letni Gregory Montanha, po tym, jak jego rodzice powiedzieli mu, że się rozwodzą nie miał zamiaru przebywać z nimi całe lato i słuchać ich kłótni. Aby odpocząć od natłoku myśli jego rodzice posyłają go na całe wakacje na drugi koniec kraju - do M...