Macie od autorek kocyś, herbatkę/kawę/wodę czy co tam chcecie, bo czeka was dłuuugi rozdział :1
a/n
Poprawiłem guziki od ciemnej koszuli, po czym zmartwionym wzrokiem jeździłem po elektrowni, wyczekując tajemniczego szefa chłopaków.
Cholernie przestraszyłem się, gdy owy mężczyzna zadzwonił, proponując mi spotkanie. Gdy tylko skończyłem z nim rozmawiać, zadzwoniłem i napisałem do Erwina lecz bez skutku.
Oparłem się o murek i wbiłem wzrok w bramę wjazdową. Czas okropnie mi się dłużył. Widząc jak na teren opuszczonej elektrowni wjeżdża jeden czarno matowy range rover, od razu się spiąłem, a mój wzrok wbił się w dwóch zamaskowanych mężczyzn.
Jeden z nich został przy pojeździe, a drugi zrobił kilka kroków w moją stronę, po czym się zatrzymał. Mieli na sobie ciemno-zielone bojówki, czarne golfy i kominiarki. Odbiłem się od muru i podszedłem do mężczyzny.
- Gregory, jak miło w końcu cię zobaczyć. - w jego głosie usłyszałem zadowolenie.
Po barwie jego głosu, mogłem stwierdzić, że jest to mężczyzna po trzydziestce.
- Tak, dobry wieczór panu. - mruknąłem, odsuwając się delikatnie. - Chciał pan ze mną porozmawiać.
- Ależ oczywiście, że tak. - powiedział głośno. - Słyszałem dużo o tobie. Jesteś tu tylko miesiąc, wydajesz się być sensacją. Namąciłeś tu.
- Nie chc -
- Pomysł o motorach. - przerwał mi. - Genialny! - klasnął w dłonie, kiwając głową. - Dobra odskocznia od aut, które niestety jak wiesz, rzucały się za bardzo w oczy. - z kieszeni spodni mężczyzna wyciągnął zgiętą karteczkę. - To jest numer do kolegi. Odbierzecie dziś tam motory. Przetestujecie, wybierzesz te, które uważasz za najlepsze. Kwestia ceny jest nieistotna. - mówił powoli.
- Oczywiście, proszę pana. - odpowiedziałem zdenerwowany.
czyli nie było tak źle...
- I druga sprawa. - powiedział szybko, spoglądając w stronę wjazdu. - Tak jak wspominałem, stałeś się sensacją. Rozumiem, trzymasz z Dią, San'em i Erwinem. U tego ostatniego chyba najbardziej, prawda?
co on...
- Niepokoję się stanem Erwina. - mruknął, drapiąc się po kominiarce. - Może i jego forma jest dobra, ale z głową. - mężczyzna cmoknął. - Jest coś nie tak. - pokręcił głową. - Nie chcę cię straszyć, ale zastanów się.
- Przepr -
- Erwin to dobry chłopak, przekonałem się już. Ale pod złą ręką, może wyrządzić istny armagedon. - zaśmiał się. - Więc uważaj. Na niego i siebie. - dodał poważniej. - To tyle z mojej strony. Masz jakieś pytania?
- Zabijecie mnie?
Z jego ust po raz kolejny wyleciał głośny śmiech.
- Nie mogę ci powiedzieć, Gregory. - pokręcił głową. - Jesteś jak twój tata. Randy Montanha. - dodał, zdecydowanie zadowolony, po czym udał się do swojego wozu.
skąd on..
Moje oczy gwałtownie się rozchyliły, a ust wyleciało sapnięcie. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu, a przed oczami pojawił się mój ojciec, ubrany identycznie, gdy wracał z pracy.
cholera,
czemu nie zauważyłem tego prędzej?
Odprowadziłem wzrokiem odjeżdżające auto, a kącik moich ust uniósł się ku górze.
CZYTASZ
moonlight - morwin
Fanfiction19 letni Gregory Montanha, po tym, jak jego rodzice powiedzieli mu, że się rozwodzą nie miał zamiaru przebywać z nimi całe lato i słuchać ich kłótni. Aby odpocząć od natłoku myśli jego rodzice posyłają go na całe wakacje na drugi koniec kraju - do M...