❜❜𝐉𝐞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐧𝐚 𝐝𝐰𝐚 𝐟𝐫𝐨𝐧𝐭𝐲.❜❜

1.6K 115 137
                                    

Macie od autorek kocyś, herbatkę/kawę/wodę czy co tam chcecie, bo czeka was dłuuugi rozdział :1

a/n

Poprawiłem guziki od ciemnej koszuli, po czym zmartwionym wzrokiem jeździłem po elektrowni, wyczekując tajemniczego szefa chłopaków.

Cholernie przestraszyłem się, gdy owy mężczyzna zadzwonił, proponując mi spotkanie. Gdy tylko skończyłem z nim rozmawiać, zadzwoniłem i napisałem do Erwina lecz bez skutku.

Oparłem się o murek i wbiłem wzrok w bramę wjazdową. Czas okropnie mi się dłużył. Widząc jak na teren opuszczonej elektrowni wjeżdża jeden czarno matowy range rover, od razu się spiąłem, a mój wzrok wbił się w dwóch zamaskowanych mężczyzn.

Jeden z nich został przy pojeździe, a drugi zrobił kilka kroków w moją stronę, po czym się zatrzymał. Mieli na sobie ciemno-zielone bojówki, czarne golfy i kominiarki. Odbiłem się od muru i podszedłem do mężczyzny.

- Gregory, jak miło w końcu cię zobaczyć. - w jego głosie usłyszałem zadowolenie.

Po barwie jego głosu, mogłem stwierdzić, że jest to mężczyzna po trzydziestce.

- Tak, dobry wieczór panu. - mruknąłem, odsuwając się delikatnie. - Chciał pan ze mną porozmawiać.

- Ależ oczywiście, że tak. - powiedział głośno. - Słyszałem dużo o tobie. Jesteś tu tylko miesiąc, wydajesz się być sensacją. Namąciłeś tu.

- Nie chc -

- Pomysł o motorach. - przerwał mi. - Genialny! - klasnął w dłonie, kiwając głową. - Dobra odskocznia od aut, które niestety jak wiesz, rzucały się za bardzo w oczy. - z kieszeni spodni mężczyzna wyciągnął zgiętą karteczkę. - To jest numer do kolegi. Odbierzecie dziś tam motory. Przetestujecie, wybierzesz te, które uważasz za najlepsze. Kwestia ceny jest nieistotna. - mówił powoli.

- Oczywiście, proszę pana. - odpowiedziałem zdenerwowany.

czyli nie było tak źle...

- I druga sprawa. - powiedział szybko, spoglądając w stronę wjazdu. - Tak jak wspominałem, stałeś się sensacją. Rozumiem, trzymasz z Dią, San'em i Erwinem. U tego ostatniego chyba najbardziej, prawda?

co on...

- Niepokoję się stanem Erwina. - mruknął, drapiąc się po kominiarce. - Może i jego forma jest dobra, ale z głową. - mężczyzna cmoknął. - Jest coś nie tak. - pokręcił głową. - Nie chcę cię straszyć, ale zastanów się.

- Przepr -

- Erwin to dobry chłopak, przekonałem się już. Ale pod złą ręką, może wyrządzić istny armagedon. - zaśmiał się. - Więc uważaj. Na niego i siebie. - dodał poważniej. - To tyle z mojej strony. Masz jakieś pytania?

- Zabijecie mnie?

Z jego ust po raz kolejny wyleciał głośny śmiech.

- Nie mogę ci powiedzieć, Gregory. - pokręcił głową. - Jesteś jak twój tata. Randy Montanha. - dodał, zdecydowanie zadowolony, po czym udał się do swojego wozu.

skąd on..

Moje oczy gwałtownie się rozchyliły, a ust wyleciało sapnięcie. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu, a przed oczami pojawił się mój ojciec, ubrany identycznie, gdy wracał z pracy.

cholera,

czemu nie zauważyłem tego prędzej?

Odprowadziłem wzrokiem odjeżdżające auto, a kącik moich ust uniósł się ku górze.

moonlight - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz